Okrzyki wojenne? Nie, polski doping.
Okrzyki wojenne? Nie, polski doping. Fot. Screen z YouTube.com

Islandczycy po wygranej z Anglią cieszyli się z wygranej chyba jak nikt inny. Media i internauci rozpoznali w wydawanych przez nich dźwiękach starodawne okrzyki wojenne. Prezes stowarzyszenia tamtejszych kibiców wyprowadza wszystkich z błędu i przyznaje: Uczyliśmy się od Polaków.

REKLAMA
– Nie jest to rozgrzewka do walki sprzed tysiąca lat – tłumaczy Styrmir Gislason. Prezes sympatyków rodzimej drużyny wziął ją od polskich kibiców piłki ręcznej. Wielokrotnie obejrzane nagrania z naszą publicznością okazały się tak inspirujące, że Islandczycy wprowadzili zmiany w dopingu.
Gislason przyznał, że mit o rytuałach wikingów brzmi świetnie, ale niestety musi go obalić. My za to możemy być dumni. – My tylko przejęliśmy formę, nawiązując do naszej przeszłości historycznej – tłumaczy mężczyzna. – Teraz na meczach we Francji dźwięk naszego dopingu sprawia, że sami dostajemy gęsiej skórki i czujemy się nieustraszonymi wikingami – dodaje. Trudno nie przyznać mu racji.