Nastroje w środowisku medycznym nie są najlepsze. Mamy protesty pielęgniarek, co jakiś czas lokalne groźby strajków w szpitalach. Protestują też lekarze rezydenci, którzy walczą m.in. o podwyżkę wynagrodzenia. Resort zdrowia nawet zaproponował im podwyżkę, jednak jest ona niewielka i nie satysfakcjonuje lekarzy. To raczej zagranie wizerunkowe a nie rozwiązanie problemu tych młodych ludzi.
Teraz rezydenci zarabiają 2100 - 2700 zł netto miesięcznie, po podwyżce wynagrodzenia mają zarabiać ok. 2,8 tys. zł netto (3980 zł brutto). Jednak taką pensję dostaną dopiero w 2022 r. Wynagrodzenie ma być zwiększane sukcesywnie, tzn o 75 groszy/h rocznie. Trudno dziwić się lekarzom rezydentom, że są rozczarowani, teraz za godzinę ratowania życia i zdrowia resort płaci im 14 zł, po podwyżce będzie to ok. 17 zł.
Niektórzy zaczynają mówić, że młodzi lekarze są zbyt roszczeniowi. Jednak biorąc pod uwagę, że są to osoby, które mają pełne prawo wykonywania zawodu, czyli nie są żadnymi praktykantami, tylko pełnoprawnymi lekarzami, którzy przechodzą szkolenie specjalizacyjne, ich pensja powinna być rzeczywiście wyższa. Nie mówiąc już o tym, że mają po 30-40 lat, rodziny, kredyty itd.
Nie ma kompromisu
Jarosław Biliński, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy tłumaczy naTemat, że organizacja w związku z brakiem porozumienia co do wynagrodzeń rezydentów będzie w dalszym ciągu zabiegała, aby zmienić zapis w ustawie o zawodzie lekarza i lekarza dentysty w art 16j ust 3 z 70 proc. na 200 proc. Chodzi oczywiście o procent średniej krajowej, którą resort powinien wypłacać w ramach pensji rezydentom.
– Na spotkaniu "negocjacyjnym" z ministrem Jarosławem Pinkasem i urzędnikami Ministerstwa Zdrowia oraz Rady Dialogu Społecznego, które odbyło się 13 czerwca, zaproponowaliśmy liczne rozwiązania kompromisowe. Po pierwsze, zgodziliśmy się, aby w obecnej nowelizacji wspomnianej ustawy (tzw. nowelizacji przywracającej staż podyplomowy) nie zapisywać zmian w punkcie dotyczącym wynagrodzeń, pod warunkiem, że kolejna nowelizacja (która miałaby rozpocząć się 1 sierpnia 2016 r. zgodnie z propozycją Ministerstwa) będzie dotyczyła zmian wynagradzania lekarzy – mówi Jarosław Biliński.
Dodaje, że idąc na kolejny kompromis, lekarze zrezygnowali z ubiegania się o wzrost wynagrodzeń jeszcze w tym roku (co oczywiście jest możliwe – 40 proc. niewykorzystanych rezydentur plus zwrot do budżetu niewykorzystanych środków Funduszu Pracy):
– Zgodziliśmy się z sugestią ministra Pinkasa dotyczącą 2-3-letniego dojścia do docelowej kwoty podwyżki. Zaproponowaliśmy rozłożenie docelowego poziomu wynagrodzenia na 3 lata - tj. 150 procent od 1 stycznia 2017 roku, 175 procent od 1 stycznia 2018 roku oraz 200 procent od 1 stycznia 2019 roku.
Walczą dalej
Ministerstwo na drugi dzień "negocjacji" nie podpisało jednak takiego porozumienia. Dlatego Porozumienie Rezydentów OZZL wraca do punktu wyjścia i walczy o tę nowelizację ustawy, która jest obecnie procedowana. Jednocześnie prowadzi dalszą kampanię informacyjną zarówno dla pacjentów jak i osób sprawujących władzę w Polsce.
Porozumienie Rezydentów OZZL „nie zasypia gruszek w popiele” i dalej będzie działać na rzecz poprawy sytuacji rezydentów. Szykuje m.in. akcję ulotkową:
– Wyprodukowaliśmy broszury informacyjne dla pacjentów, które będą rozdawane w placówkach ochrony zdrowia, aby podnosić świadomość społeczną.
Napięcie rośnie
Rezydenci prowadzą też rozmowy z przedstawicielami innych zawodów medycznych, po tym, jak ostatnio przedstawiono propozycje płac minimalnych w ochronie zdrowia.
– Ta ustawa jest skandaliczna, jest kolejnym przeciąganiem czasu i pozorowaniem działań. Wychodzenie z taką propozycją pokazuje wiele aspektów psychologicznych i praktycznych dotyczących Ministerstwa Zdrowia i jego pozycji w rządzie. Martwi fakt, że pomimo dobrego pomysłu o wprowadzeniu tej ustawy kręcimy się ciągle w finansowaniu ochrony zdrowia na tym samym poziomie. Sam Minister Radziwiłł mówił w 2006 roku, że "nie ma reformy bez pieniędzy". I ten problem pozostaje do dziś nie rozwiązany.
W najbliższych dniach odbędzie się kolejne spotkanie przedstawicieli wszystkich zawodów medycznych. Zdaniem doktora Bilińskiego, w środowisku jest bardzo duże napięcie, które w każdej chwili może grozić niekontrolowanym wybuchem.
– Na pewno jeśli do września nie będzie konkretnych, większych nakładów na ochronę zdrowia i zapewnienia w ustawie wzrostu pensji do tych postulowanych, można spodziewać się wielkiej manifestacji wszystkich pracowników ochrony zdrowia, a chodzą także głosy o strajku generalnym całej ochrony zdrowia w Polsce. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, nie ucierpią pacjenci, a Ministerstwo i rząd w porę zaproponuje realne podwyżki i zmiany, żeby temu zapobiec – tłumaczy doktor Biliński.
Z pustego i Salomon nie naleje
Minister zdrowia, Konstanty Radziwiłł, ma ciężki orzech do zgryzienia. Rząd potrzebuje pieniędzy choćby na 500+, tymczasem sytuacja w ochronie zdrowia jest coraz bardziej napięta. PiS rozbudził wielkie nadzieje na poprawę sytuacji bytowej pracowników ochrony zdrowia i dobrą reformę systemu. Niestety, tego nie da się zrobić bez zwiększenia finansowania ochrony zdrowia. Minister Radziwiłł, zanim jeszcze objął funkcję szefa resortu zdrowia, zawsze twierdził, że trzeba podnieść wydatki na ochronę zdrowia w Polsce. Jednak, czy będąc już ministrem ma taką możliwość?
Pacjentów informujemy jak wygląda praca młodego lekarza w Polsce i jakie ma problemy, a także jak to bezpośrednio wpływa na pacjentów. Na przykład raport WHO mówi, że kraje, w których personel medyczny zarabia dobrze, cechują się dłuższym przeżyciem obywateli, nie mówiąc już o globalnych nakładach na ochronę zdrowia. Polityków i osoby mające coś do powiedzenia w kwestii ochrony zdrowia staramy się przekonać o oczywistościach: że większe nakłady na ochronę zdrowia to priorytet, bo bez tego chorzy żyją krócej, personel pracuje nieefektywnie, jest ciągle przemęczony i niezadowolony. Dobrze działająca ochrona zdrowia to też bardzo duży napęd dla gospodarki - vide ekonomika zdrowia i liczne opracowania do ekonomii klasycznej. Nie mamy pojęcia skąd u nas w kraju tak niski poziom wiedzy na ten temat wśród polityków. A może ignorancji…