
Pewien były premier powiedział swego czasu, że mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, a po tym, jak kończy. W takim razie on, Marcin Wichary, jest z całą pewnością stuprocentowym facetem. Pierwszy mecz, z Serbami, zupełnie mu nie wyszedł, niemal każdy mocny rzut rywala znajdował drogę do siatki. Potem ze Słowakami było już trochę lepiej, ale prawdziwy koncert bronienia rzutów Wichary dał w meczu z Danią. Dziś Marcin Wichary - bramkarz jest na ustach sportowej Polski. NaTemat przedstawia jego zupełnie inne, ludzkie oblicze.
Nagłówki w polskiej prasie po meczu z Danią:
"Przegląd Sportowy" postawił na rym, pisząc: "To nie czary, to bronił Wichary". Podobnie jak "Sport", który zatytułował relację z meczu: "Hurra, Wichurra!". Inne media były mniej oryginalne. Jak chociażby "Gazeta Wyborcza", która stwierdziła prosty fakt: "Wichary zatrzymał Danię".
Wichary, po meczu z Danią, zapytany o odprawę w szatni po pierwszej połowie:
Nie wiem co podczas przerwy działo się w szatni, bo ja tam wówczas nigdy nie wchodzę. Nie odczuwam takiej potrzeby
