Agencja Gazeta

Pewien były premier powiedział swego czasu, że mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, a po tym, jak kończy. W takim razie on, Marcin Wichary, jest z całą pewnością stuprocentowym facetem. Pierwszy mecz, z Serbami, zupełnie mu nie wyszedł, niemal każdy mocny rzut rywala znajdował drogę do siatki. Potem ze Słowakami było już trochę lepiej, ale prawdziwy koncert bronienia rzutów Wichary dał w meczu z Danią. Dziś Marcin Wichary - bramkarz jest na ustach sportowej Polski. NaTemat przedstawia jego zupełnie inne, ludzkie oblicze.

REKLAMA

Nagłówki w polskiej prasie po meczu z Danią:

"Przegląd Sportowy" postawił na rym, pisząc: "To nie czary, to bronił Wichary". Podobnie jak "Sport", który zatytułował relację z meczu: "Hurra, Wichurra!". Inne media były mniej oryginalne. Jak chociażby "Gazeta Wyborcza", która stwierdziła prosty fakt: "Wichary zatrzymał Danię".

- Pamiętam taką sytuację ze zgrupowania przez meczem z Vive Kielce. Po śniadaniu mieliśmy czas wolny i każdy mógł robić co chciał - opowiada nam Artur Górak, który dziś szkoli bramkarzy, w tym Wicharego, w Orlenie Płock - Marcin powiedział, że chce iść na spacer. Nie było go dwie godziny, trzy, cztery. W końcu przyszedł i dumny z siebie oznajmił, że w pobliskim lesie zbudował szałas. Czemu pan się śmieje? To cały Marcin.
O niecodziennej pasji bramkarza pisze też Maciej Cender, w dołączonym do "Przeglądu Sportowego" Skarbie Kibica piłkarzy ręcznych. "W leśnej gęstwinie przecina szlaki, którymi nikt wcześniej nie chodził. Na odludziu niczym ludzie pierwotni rozpala ognisko za pomocą krzemieni, drewna" - czytamy. A Górak dodaje ze śmiechem: - To prawdopodobnie jedyny piłkarz ręczny na świecie, który do rozpalenia ogniska nie używa zapałek.
Pytam, jak na oryginalne hobby zawodnika zapatrują się koledzy z drużyny. - Na początku sądziliśmy, że robi sobie jaja, że nas wkręca. Ogniska? Szałasy? Szydery wielkiej nie było, w sumie każdy człowiek ma jakieś pozasportowe zainteresowania. Teraz już się przyzwyczailiśmy i w pełni go rozumiemy - komentuje Górak. "Niektórzy uważają to za śmieszne, a ja go za to bardzo szanuję. Zresztą wszyscy bramkarze to fajni faceci" - nieskromnie napisał na swoim blogu wielki nieobecny turnieju Sławomir Szmal. Podobnie do nawyków bramkarza odnosi się jego rodzina. Teraz jednak żona Marcina spodziewa się dziecka i czasu na leśne wypady Wichary będzie miał mniej.

Wichary, po meczu z Danią, zapytany o odprawę w szatni po pierwszej połowie:

Nie wiem co podczas przerwy działo się w szatni, bo ja tam wówczas nigdy nie wchodzę. Nie odczuwam takiej potrzeby

Skąd pseudonim "Wichura"? Według moich rozmówców nie tylko od nazwiska. - Charyzma? Zawsze ją miał, zawsze był ambitny i nie odpuszczał treningów. Już jako chłopak był trochę takim zwierzakiem w bramce, a przy tym diabelnie utalentowanym - wspomina w rozmowie z NaTemat Jan Gonkiewicz, sekretarz Sparty Zabrze, w której Wichary zaczynał sportową karierę.
Później trafił do AZS AWF Biała Podlaska, by po ukończeniu szkoły średniej uprawianie sportu móc łączyć z edukacją. Ale nie było to takie łatwe. Trenował go wtedy Leszek Siejwa i tak przez telefon opowiada o tamtej współpracy: - Przyszedł i z miejsca powiedział, że stawia tylko na sport. Że zrobi wszystko, by kiedyś zagrać w reprezentacji. Po pierwszym roku zauważyła go Warszawianka i przeniósł się do stolicy. A u nas? Pamiętam, że kilkakrotnie musiałem prowadzić ciężkie rozmowy z jego rodzicami. Oni chcieli, by kończył studia, uczył się. Ja przekonywałem, że w sporcie może dużo osiągnąć. Cóż, chyba miałem rację.
W dziczy szuka osamotnienia, refleksji. Ale bywa też, że organizuje akcje społeczne. W ubiegłym roku na jego prośbę kilkadziesiąt osób stawiło się w płocku nad brzegiem Wisły, by wspólnie wyczyścić plażę. Musieli zdążyć przed przyjazdem służb porządkowych, ale i tak zebrali kilkadziesiąt worków śmieci. Akcja odbiła się dość dużym echem w lokalnych mediach.
Gonkiewicz, na koniec: - Ale w sumie fajnie, że pan pisze o Marcinie. Dotychczas jak pisało się o bramkarzach to tylko Szmal i Szmal. Inna sprawa, że Marcin nie szuka poklasku. Nie jest typem człowieka, który kupi gazetę, by poczytać o sobie.