Wielkie wydarzenia piłkarskie to tysiące kibiców spożywających hektolitry piwa, kiełbasek i innych rzeczy. Niestety, po meczach wszyscy się rozchodzą, imprezują i… załatwiają, gdzie popadnie. "Smród, brud i lepiące się od fekaliów chodniki. Taka postawa miasta jest karygodna!" - grzmi oburzona mieszkanka Warszawy. Jak się jednak okazuje, toalet i sprzątających jest pod dostatkiem. Problem stanowi zwyczajne chamstwo.
"Było remontowanie mostów, odmalowywanie krawężników i parkomatów. Wszystko w końcu musiało wyglądać high-class (…). W całym tym przejęciu i nadęciu, jak wypadniemy w oczach Europy, zabrakło niestety trochę przyziemnego spojrzenia na rzeczywistość i zwykłego dbania o mieszkańców Śródmieścia. Nie pomyślano, że kibice (…) rozejdą się poza strefę, w najbliższe jej uliczki, np. na ulicę Widok" - cytuje oburzoną mieszkankę Warszawy portal gazeta.pl. "Oburzona" opisuje, jak kibice, gdy już opadną meczowe emocje, załatwiają się, gdzie popadnie - za krzakami, za winklem, na chodniku, w zaułku.
"I tak pięknie odmalowane krawężniki, wypucowane parkomaty giną w "kałużach". Czy takim problemem byłoby postawienie toi toi także poza parkanem strefy w przylegających uliczkach? W zamian za to funduje się mieszkańcom (…) wątpliwe przyjemności: smród, brud i lepiące się od fekaliów chodniki. Taka postawa miasta jest karygodna" - kończy swój list mieszkanka ulicy Widok. Czyżby władze Warszawy przygotowały się na ataki terrorystyczne i bójki, a poległy przy tak prozaicznej kwestii jak załatwianie potrzeb fizjologicznych?
Strefa gotowa na wszystko...
Rzecznik warszawskiego ratusza Bartosz Milcarczyk mówi nam, że takie opinie, jak ta opublikowana przez gazeta.pl, nie dotarły do władz miasta. Niezależnie od tego jednak, Strefa Kibica została przygotowana tak, by sprostać wszystkim potrzebom ludzi i wymaganiom mieszkańców. - Toalet jest bardzo dużo, są wszędzie dookoła strefy. Jednorazowo może tam przebywać 100 tysięcy osób i liczba toalet została obliczona nawet ponad tę liczbę - odpowiada na zarzuty Milcarczyk.
Również jeśli chodzi o kwestię oczyszczania miasta, ratuszowi nie można nic zarzucić. - Mamy wiele ekip sprzątających, które pracują nawet całą dobę. Miasto robi wszystko, by było czysto - zapewnia nas rzecznik urzędu miasta Warszawy.
… I okolice strefy też
A co z rejonami dookoła strefy, o których pisze oburzona mieszkanka Warszawy? Jak się okazuje, Zarząd Oczyszczania Miasta, odpowiedzialny za czystość na ulicach, pomyślał również o tym. Jak informuje nas rzeczniczka ZOM Iwona Fryczyńska, z okazji Euro w całej Warszawie, w newralgicznych miejscach rozstawiono około 600 toalet. Jedna znajduje się też na ulicy Widok, o której wspomina oburzona mieszkanka. Jak zapewnia Fryczyńska, ZOM w tej kwestii jest bardzo elastyczny. - Zastanawialiśmy się dzisiaj nad dostawieniem toalet na ulicy Widok, ale po prostu ani jedna więcej się tam nie zmieści - wyjaśnia rzeczniczka.
Pomijając brak miejsca, ZOM nie może rozstawiać toalet jak chce z jeszcze jednego powodu. - Wielu mieszkańców po prostu nie chce mieć pod oknem toalety i wyrażają wobec tego swój sprzeciw, a my musimy uwzględniać ich zdanie - mówi nam Iwona Fryczyńska. - Tam, gdzie mogliśmy, "upchnęliśmy" toalety.
Chamstwa, paradoksalnie, mniej?
Niewykluczone jednak, że "zasikane" ulice to kilka skrajnych przypadków, które kolą w oczy mieszkańców, ale nie są normą. Jak dowiedzieliśmy się w warszawskiej Straży Miejskiej, od rozpoczęcia Euro nie odnotowano znaczącego wzrostu liczby zgłoszeń i interwencji.
- Spodziewaliśmy się armagedonu, apokalipsy, wielu incydentów, a tymczasem zgłoszenia napływają do nas sporadycznie - oświadcza Monika Niżniak, rzeczniczka stołecznej Straży.
- Nie zauważyliśmy też wzrostu chamskich zachowań. Wręcz przeciwnie, wszyscy, również kibice, trochę się zmobilizowaliśmy na Euro i te pierwsze dni mistrzostw były bardzo dobre, jeśli chodzi o spokój na ulicach - zapewnia rzeczniczka. - Oczywiście, gdy służby widzą takie sytuacje, że ktoś załatwia się publicznie, to interweniują, ale nie możemy też być przy każdym krzaku - stwierdza Niżniak. Nasza rozmówczyni przyznaje, że nie zawsze Strażnicy wystawiają za to mandat, najczęściej tylko ostrzegają, ale w skrajnych przypadkach mogą solidnie uderzyć po kieszeni. Za "zanieczyszczanie przestrzeni publicznej", bo pod to podpada publiczne załatwianie swoich potrzeb fizjologicznych, grozi mandat do 500 złotych.
Jak widać, "lepkie od brudu" ulice to efekt niczego więcej, jak chamstwa świętujących. A to bardzo trudno jest wyplenić i wątpliwe, by pomagała na to większa liczba toalet. Nasi rozmówcy wskazują zresztą, że problem wynika również przez alkohol. Po kilku piwach i w środku nocy imprezowiczom, najzwyczajniej w świecie, nie chce się szukać toalet, więc załatwiają się gdzie popadnie i trudno to okiełznać. To jednak problem nie Euro, a ogólny. I każdy, kto widział co dzieje się na PKP Powiśle w trakcie i po imprezach wie, że sikanie gdzie popadnie i śmiecenie na każdym kroku to domena nie tylko kibiców.