Profesor Kamil Zaradkiewicz od kilku miesięcy jest kreowany przez prawicowe media jako jedyny sprawiedliwy w Trybunale Konstytucyjnym. Prawnik udzielał kolejnych wywiadów, w których opowiadał jaki to zły i niedobry jest prezes Rzepliński. Zaradkiewicza przymierzano nawet do roli jego następcy. Na razie dostał od PiS posadę w radzie nadzorczej państwowej spółki.
W wojnie totalnej między Prawem i Sprawiedliwością a Trybunałem Konstytucyjnym głównym wrogiem obozu władzy jest prezes Andrzej Rzepliński. To czarny charakter. Ale prawica ma też swojego bohatera. Nazywa się Kamil Zaradkiewicz, jest prawnikiem, pracownikiem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Do niedawna był też dyrektorem Zespołu Orzecznictwa i Studiów Trybunału Konstytucyjnego. Ale kiedy w kwietniu publicznie skrytykował postawę Andrzeja Rzeplińskiego i wspierających go sędziów Trybunału, dostał zakaz wypowiedzi dla mediów. Później poproszono go o ustąpienie ze stanowiska, a następnie zdegradowano do asystenta sędziego. Niedawno Zaradkiewicz zaskarżył tę decyzję do sądu.
Równolegle prof. Zaradkiewicz intensywnie peregrynuje po mediach, szczególnie tych związanych z prawicą. Tygodnik braci Karnowskich zrobił z niego nawet bohatera okładkowego artykułu, który miał ujawniać szokującą prawdę o tyranii Andrzeja Rzeplińskiego.
Kolejną stacją w medialnej pielgrzymce Kamila Zaradkiewicza był program "Polityka przy kawie" w TVP1. Prawnik sporo mówił o nowej ustawie i o roli Andrzeja Rzeplińskiego w sporze o Trybunał. Prowadzący dopytywał o różne kwestie, ale nie uznał za stosowne spytać o informacje, które zaledwie kilka godzin wcześniej pojawiły się w sieci.
Kamil Zaradkiewicz jest członkiem Rady Nadzorczej kontrolowanego przez Skarb Państwa przedsiębiorstwa Naftoport, które kontroluje terminal przeładunkowy w Gdańsku. Informacja o jego posadzie w Radzie Nadzorczej Naftoportu rzeczywiście pojawia się na stronie firmy. Z kolei w Krajowym Rejestrze Sądowym informacja o włączeniu prawnika w skład władz spółki jest datowana na 18 maja, a więc około trzy tygodnie po jego głośnym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", który stał się początkiem jego medialnej popularności.
We wtorek wieczorem Zaradkiewicz odniósł się na Twitterze do krążących w sieci informacji, potwierdzając, że to nie zbieżność nazwisk i że to on jest we władzach Naftoportu.
Kamil Zaradkiewicz przez wielu komentatorów był przymierzany do roli przyszłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Temu miała służyć wzmożona aktywność medialna profesora. Jak widać uznał, że woli "sprawdzić się w biznesie".