
Mniejsze wakacyjne „noclegownie” potrafią reagować alergicznie na widok dziecka. Przykładem tego jest historia jednego z użytkowników Facebooka, który usiłował wynająć pokój w Mikołajkach. Wszystko było w porządku, dopóki na horyzoncie nie pojawiła się jego pociecha.
REKLAMA
Szukacie pokoju na Mazurach? W sezonie bywa to trudne, ale zazwyczaj wystarczy krótki spacer, żeby znaleźć gdzieś wolne miejsce, nawet dla kilku osób. Grupa nie robi problemu. Para jest super. Samotny gość może początkowo nie wzbudzać zaufania, ale nie powinien mieć problemu. Tylko jedna sytuacja okazuje się być przeszkodą nie do ominięcia. Jeśli jest z wami dziecko.
Taką sytuację przytacza jeden z użytkowników Facebooka, któremu noclegu odmówiono dlatego, że okazało się, że chce nocować z dzieckiem. Według jego relacji wszystko szło jak z płatka, dopóki nie dowiedziała się o tym właścicielka.
– Nigdzie nie było informacji, że pensjonat jest no-kids only, a o odmowie dowiedzieliśmy się przy drugiej wizycie (szukaliśmy noclegu z buta, bez wcześniejszej rezerwacji), przy pierwszej wszystko było ok, przy drugiej gdy byliśmy już zdecydowani pojawiła się mamusia właścicielki i oznajmiła nam co sądzi o dzieciach w jej przybytku – żali się we wpisie. Jak dodaje, dowiedział się, że dzieci tylko płaczą i odstraszają gości.
Autor wpisu zaznacza, że zdaje sobie sprawę, że to prywatny biznes i jego właściciel ma święte prawo do dysponowania nim zgodnie ze swoimi oczekiwaniami. Warto jednak mieć na uwadze jego ostrzeżenia, planując wypoczynek na Mazurach.
Mazury, słońce, żaglówki lub kajaki – to powszechny obrazek z wakacyjnego wypadu na jeziora. Tymczasem wystarczy zejść na ląd i przejść nie więcej niż kilka kilometrów, by niczym Indiana Jones odkrywać zapomniane budowle schowane pośród drzew. Poniemieckie bunkry czekają na turystów.
