Politycy Prawa i Sprawiedliwości coraz bardziej emocjonalnie reagują na krytykę. Wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński niedawno wdał się w pyskówkę z internautą. Teraz przykład tego, jak władza rozmawia z obywatelami daje posłanka Joanna Lichocka. Według niej każdy, kto nie zgadza się z PiS ws. apelu smoleńskiego w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, jest durniem.
"Obowiązkiem każdej władzy jest słuchać obywateli i im służyć" – powtarzała na początku swojej kadencji Beata Szydło. Teraz tej maksymy prawie nie słychać. Bo i politycy PiS pokazują, że to była tylko wyborcza ściema.
Posłanka na Twitterze stwierdziła, że każdy, kto nie zgadza się z PiS w sprawie apelu smoleńskiego na 72. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego jest "durniem". Później próbowała tłumaczyć, że chodzi jej o blogerów i komentatorów, którzy powtarzają argumenty "Gazety Wyborczej" i TVN.
Na uwagę blogerki Kataryny, że PiS nie akceptuje tych, którzy mają własne zdanie i takich uważa za durni, Lichocka rzuciła wiele mówiące "Uderz w stół...". Joanna Lichocka jako publicystka niepokornych mediów musiała bardzo mocno temperować swoje poglądy. Bo choć wspierała PiS, nie robiła tego tak ostro. Teraz, kiedy jest posłanką partii Jarosława Kaczyńskiego może dowolnie wyrażać swoje sądy. Choć to chyba nie znaczy dowolności w obrażaniu ludzi.
To nie pierwszy przykład tego, jak PiS rozmawia z wyborcami. Ostatnio w kłótnię na dramatycznie niskim poziomie wdał się Joachim Brudziński, wicemarszałek Sejmu.
Aktualizacja
Tuż po godzinie 18 Joanna Lichocka przesłała nam wezwanie do sprostowania. Posłanka pisze w nim, że "stwierdzenie, że 'każdy, kto nie zgadza się z PiS ws. apelu smoleńskiego w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, jest durniem.' nie polega na prawdzie i takie słowa nie zostały przez poseł Joannę Lichocką użyte w treści twitta stanowiącego podstawę do napisania przedmiotowego artykułu".