Aż 78 proc. klientów portalu z używanymi samochodami przyznało, że na zakup auta przeznaczy pieniądze z programu "500 plus". – Ja tego nie akceptuję! – mówi dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan. To kolejny dowód na to, że pieniądze z budżetu trafiają do osób, które nie powinny ich dostawać.
Polacy wydają pieniądze z programu "500 plus" na samochody, a nie na dzieci. Pokazują to wyraźnie najnowsze badania.
Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek: Mamy już dane za czerwiec dotyczące sprzedaży detalicznej. Nie są one bardzo szczegółowe, nie pokazują odrębnie każdego produktu, ale widać że sprzedaż niektórych grup towarów rośnie bardzo dynamicznie, szybciej niż w poprzednich miesiącach i szybciej niż przeciętnie w poprzednich okresach. Dotyczy to właśnie sprzedaży samochodów, ale także odzieży i obuwia, czy sprzętu trwałego użytku. Zapewne udział w tym mają pieniądze z programu "500 plus". Czyli zyskuje na tym nie tylko branża motoryzacyjna.
To na pewno. Ale aż 78 proc. osób zamierzających kupić auto, których przebadał jeden z serwisów, skorzysta właśnie z tych pieniędzy.
Owszem, dynamika sprzedaży samochodów jest teraz bardzo wysoka, w granicach 14-15 procent. Ale badanie o którym Pan wspomina nie dotyczy wszystkich rodzin, które uczestniczą w programie 500+, a tylko tych, którzy interesują się zakupem samochodu i w tym celu przeglądają interesujące ich serwisy.
Znowu wrócę do danych dotyczących sprzedaży detalicznej. Wynika z nich, że silnie rosną także zakupy w niewyspecjalizowanych sklepach. A to może oznaczać, że część gospodarstw domowych, tych o bardzo niskich dochodach, przeznacza pieniądze z "500 plus" w pierwszej kolejności na zakup dóbr podstawowych, na zakup żywności w sklepach, które tę żywność oferują po relatywnie niskich cenach, czyli w sieciach handlowych. Kupują więcej żywności, ale zapewne także chcą poprawić jakość koszyka dóbr, które kupują i dołączają do niego np. owoce i warzywa, których wcześniej w nadmiarze nie kupowali. Pewnie trochę więcej słodyczy. Nie mamy dokładnych danych. Może takie dane dostarczą nam za jakiś czas sieci handlowe.
Dane dotyczące sprzedaży detalicznej wskazują także, że jest też druga grupa gospodarstw domowych, które otrzymują pieniądze z programu 500+, grupa o nieco wyższych dochodach. Wszystko wskazuje na to, że te osoby, w pierwszym okresie koncentrowały się w swoich wydatkach na zakupach dóbr trwałego użytku.
Co konkretnie kupowali?
Silnie wzrosła sprzedaż mebli, sprzętu RTV i AGD. Zapewne więc część środków została przeznaczona na inwestycje w produkty z tej grupy. Gospodarstwa domowe z tej grupy dochodowej mogły także zdecydować się na zakup samochodu. Stąd zapewne takie wyniki badania jednego z serwisów, o których Pan wspominał. Choć zapewne większość rodzin korzystających z programu 500+ jeśli myśli o zakupie samochodu, to nie o nowym aucie, tylko o samochodzie używanym. Ponadto wielu beneficjentów programu "500 plus" spłaca kredyty - również te, które zaciągnęły wcześniej na zakup samochodu.
Czyli jest to dla nich po prostu dodatkowa, zasilająca portfel gotówka.
Dzięki temu programowi gospodarstwa domowe rzeczywiście poprawiają swój standard życia. Jednak należy zapytać, czy o to chodziło, czy te pieniądze nie powinny zostać przeznaczone na bezpośrednie inwestycje w dzieci. Zakup samochodu taka bezpośrednią inwestycją nie jest.
Jaki procent spośród wszystkich beneficjentów programu "500 plus" może przeznaczać te pieniądze na zakup auta, czyli tak naprawdę niezgodnie z intencją tego programu?
Badanie, które wykazało że 4/5 osób zainteresowanych kupnem auta przeznaczy na to pieniądze z programu "500 plus" zostało wykonane na klientach konkretnego portalu dla osób szukających samochód. Wyniki tego badania pokazują, że sporo z nich to właśnie te osoby, które otrzymały dodatek na dzieci. Ale oczywiście to nie oznacza, że 80 proc. beneficjentów programu przeznaczy te pieniądze na samochód. Aby móc ocenić jaka jest skala zainteresowania zakupem samochodu dzięki pieniądzom z programu 500+, trzeba byłoby o to zapytać wszystkich jego beneficjentów. Na razie wiemy tylko tyle, że wśród zainteresowanych zakupem 78% to rodziny, które będą chciały na ten cel przeznaczyć środki z programu 500+.
A czy da się to zbadać?
Potencjalnie tak. Trzeba byłoby zbadać wszystkie 2,7 mln rodzin, które mają uprawnienia do skorzystania z programu 500+. Nawet gdyby ktoś się o to pokusił, to myślę, że nie otrzymalibyśmy w pełni rzetelnych informacji. Część ankietowanych byłaby zapewne wstrzemięźliwa w przyznawaniu się do tego, że dzięki 500+ myśli o zakupie samochodu. Dlatego może lepiej jest przyglądać się danym dotyczącym rejestrowania lub przerejestrowywania samochodów – o ile więcej niż przeciętnie tego jest.
Tymczasem internauci patrząc na deklaracje kupujących samochód irytują się. Piszą, że przecież te pieniądze miały być przeznaczone dla dzieci. Nie mają racji?
Zdecydowanie uważam, że te pieniądze powinny pójść na inwestycje w rozwój dzieci. Na prawdziwą inwestycję, bezpośrednio w dziecko, czyli na edukację, dodatkowe lekcje języków obcych, kursy komputerowe, kursy programowania, sport. To buduje potencjał dziecka na przyszłość. Marzy mi się, aby tak te pieniądze były wydawane. Trudno jednak mieć pretensje do rodziców, którym na wszystko brakowało, że je teraz wydają na żywność. Dla niektórych to potężne pieniądze, których często nigdy wcześniej nie mieli. Mam jednak nadzieję, że gdy zaspokojony zostanie ich popyt na więcej i lepszą żywność, doposażą swoje mieszkania, to zaczną inwestować w dzieci.
Świetnie, tylko to czyste rozdawnictwo i kupowanie wyborców. Program jest skierowany w praktyce do dorosłych, a nie do dzieci.
Tak, ale nawet wymiana mebli w domu, zakup która nie jest inwestycją bezpośrednio w dziecko powoduje, że cała rodzina czuje się lepiej. Czuje, że coś u nich zmienia się na lepsze. Rozumiem to. Ale nie jesteśmy gospodarką, która może pozwolić sobie na rozdawnictwo. Taki program bezwzględnie jest potrzebny, powinien być skierowany do rodzin wielodzietnych i rodzin o niskich dochodach, a nie do wszystkich z dwójką i dochodach na poziomie średniej i powyżej średniej.
Czy dane o których rozmawiamy, dotyczące zainteresowania rodzin korzystających z programu 500+ zakupem samochodu nie są kolejnym sygnałem, że te pieniądze są źle dystrybuowane? Być może powinniśmy mieć program "1000 plus", ale tylko dla tych, którzy tych pieniędzy naprawdę potrzebują.
Już mówiłam, że mogę zrozumieć sposób myślenia ludzi, którzy na raz zaczęli otrzymywać dodatkowe pieniądze i wiedzą, że mogą na nie liczyć w przyszłości. Chcą mieć to, na co nie mogli sobie przedtem pozwolić. Dziecko też może mieć radość z samochodu, jego standard życia stał się porównywalny z poziomem życia kolegów w klasie, których rodzice samochody mają od dawna. To oczywiście też może mieć pozytywny wpływ na dziecko. Rozumiem, ale trudno mi to zaakceptować. Dzięki rodzinnym przejażdżkom własnym samochodem nie przybędzie dzieciom wiedzy, kompetencji, umiejętności. A tylko wiedza, umiejętności, kompetencje pozwolą, aby wszystkie nasze dzieci czuły lepiej nie dlatego, że „państwo im dało”, ale dlatego, że potrafią same zadbać o siebie, gdy przyjdzie na to czas, gdy skończą edukację i będą chciały zdobywać świat.
Dlatego uważam, że pieniądze z programu "500 plus" powinny trafiać tylko do rodzin wielodzietnych oraz tych, gdzie dochody są niskie.
Czyli w praktyce jest to program socjalny, który może i pozwoli na podniesienie standardu życia części rodzin, ale daleki jest jak na razie od zakładanych w nim pierwotnie celów - wspierania dzietności i wsparcie rodzin w ich inwestycjach w dzieci.
We wzrost dzietności nawet sami pomysłodawcy nie wierzą, bo program 500+ od początku zakładał, że w wyniku jego realizacji w ciągu 10 lat urodzi się o 278 tys. dzieci więcej. Oznacza to, że ok. 5-6% całkowitych wydatków na program 500+ w ciągu 10 lat to są wydatki dla rodzin, które dzięki temu programowi zdecydują się na dziecko.
Nie, to nie jest program wspierania rodzin z dziećmi. To jest program rozdawania pieniędzy. Gdyby miał on poprawiać status polskich rodzin, to trafiłby tylko do osób o mniejszych dochodach, a nie do wszystkich. Koronnym dowodem na to, czym jest, a czym nie jest ten projekt była konferencja prasowa jednego z ministrów obecnego rządu, który urządził by ogłosić, że przeznacza otrzymane pieniądze z "500 plus" dla innej, wybranej przez siebie rodziny, bo jego rodzina ich nie potrzebuje. To oznacza, że pewnej grupie osób te pieniądze nie są potrzebne.
Wspomniana konferencja prasowa była antyreklamą tego projektu. Dlaczego wydajemy pieniądze na te rodziny, którym nie są one potrzebne, skoro można by je lepiej spożytkować? Z punktu widzenia polityki społecznej, polityki demograficznej to nie jest przemyślany program. Ale bezwzględnie z punktu widzenia polityki wizerunkowej, prowyborczej –tak.
Wymaga on naprawy?
Podpisuję się w pełni pod tym, aby "500 plus" było programem socjalnym, dla rodzin o niższych dochodach i rodzin wielodzietnych. Gdyby rząd skoncentrował się właśnie na nich, mogłoby do tych rodzin trafić znacznie więcej pieniędzy. Ale nie trafi. Program daje za dużo w sferze politycznej, aby rząd zdecydował się na jego zmianę.
MAŁGORZATA STARCZEWSKA-KRZYSZTOSZEK - główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan, wykładowczyni na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Odpowiada za przygotowywanie analiz makroekonomicznych polskiej i światowej gospodarki, analiz sytuacji na rynku pracy, w sektorze przedsiębiorstw oraz prognoz gospodarczych. Opracowuje również analizy ekonomiczne do opinii Konfederacji dotyczących projektów regulacji prawnych.