W sieci wręcz euforia pod jej adresem. Małgorzata Wassermann na pewno ma swój wielki czas. "Jest pani piękna i mądra. Jest pani ozdobą PiS!" – zachwyt sięga zenitu. Aż dziw bierze, że wcześniej nie chciała zajmować się polityką. W ostatnich wyborach zdobyła aż piąty wynik w całym kraju. Miła, ale niebezpieczna. Groźny z niej przeciwnik – tak o niej mówią politycy opozycji. To ona będzie kierować komisją śledczą ds. Amber Gold. Zadanie dostała od PiS ogromne. I jeszcze większy kredyt zaufania.
Mirosław Gilarski, radny z Solidarnej Polski z Krakowa pamięta ją jeszcze jak była studentką. On pracował wtedy z jej ojcem, ona często przychodziła pomagać. Po katastrofie smoleńskiej, w której zginął Zbigniew Wassermann, stracił z nią kontakt. Dziś jest pełen podziwu. – W ciągu ostatnich czterech lat zrobiła tak wielki krok do przodu, rozwinęła się tak bardzo, jest ważną osobistością w polityce. Jestem pod wrażeniem. Czasem tragedia ludzi wzmacnia, nabierają większego doświadczenia życiowego. Małgorzata Wassermann jest dziś wytrawnym, doświadczonym politykiem – mówi.
Jest podobna do ojca
Małgorzata Wassermann będzie kierować komisją śledczą ds. Amber Gold jako prawniczka, która prowadzi własną kancelarię w Krakowie. Ale sama mówi, że tak obszernej sprawy jeszcze nie prowadziła. Prace już ruszają, Sejm właśnie wybrał skład komisji. – Na pewno pierwszą przesłuchaną osobą nie będzie Donald Tusk – zapowiedziała.
Ci, co ją znają wierzą, że sobie poradzi. Doszukują się podobieństwa do ojca. – Jest spokojna i wyważona. Ma krytyczno-analityczny umysł. Trudno ja sprowokować, na chłodno potrafi ocenić sytuację. Zbigniew Wassermann też miał taką cechę, że na spokojnie wszystko analizował. Nigdy nie widziałem go w sytuacji gwałtownego zdenerwowania. Myślę, że ona też takie cechy po ojcu odziedziczyła – mówi Mirosław Gilarski.
Małgorzata Wassermann bardzo była związana z ojcem. Cała rodzina zawsze mocno się razem trzymała. W wywiadach opowiadała, że w dorosłym życiu wszyscy zawsze razem wyjeżdżali na wakacje. "Ojciec byłby z pani dumny" – piszą teraz ludzie.
Ma 38 lat, w polityce jest od października i nawet nie wszyscy posłowie PiS zdążyli ją już poznać. – Przykro mi, nie miałem okazji. Niewiele mogę powiedzieć oprócz tego, że jest córką Zbigniewa Wassermana – mówi jeden z nich. Ku niemałemu zaskoczeniu. I jeszcze Smoleńsk. Tu nie odpuszcza w dociekaniu prawdy i z tym kojarzy się najbardziej. "Jestem gotowa polecieć nawet na Księżyc, by wyjaśnić tę katastrofę" – mówiła. Wiele jej wypowiedzi wzbudzało kontrowersje.
Podobno słabo się promowała
Debiut, trzeba przyznać, miała jak mało kto. Ponad 80 tysięcy krakowian na nią głosowało. – Znane nazwisko to jedno, ale jej sukces był wynikiem wielu elementów. Stereotyp jest taki, że PiS kojarzy się raczej z ludźmi starszymi, że mało w nim kobiet. A tu mamy młodą, ładną kobietę, która zwracała na siebie uwagę. To była nowa jakość, która przyciągnęła wyborców – mówi radny. Jest przekonany, że gdyby nie ona, wielu wyborców w Krakowie nie głosowałoby na PiS albo w ogóle nie poszło do wyborów. – Były nawet głosy, że słabo się promuje w tej kampanii, ale jak przyszły wyniki, pokazała, że to ona była gwiazdą – mówi.
Jeden z posłów opozycji dodaje jeszcze kulturę. – To nie jest jeden z tych polityków, którzy nie liczą się ze słowami. To posłanka, która trzyma poziom – słyszę.
"To nie konkurs piękności"
Ten aspekt podkreśla mnóstwo ludzi. W sieci takich komentarzy jest właśnie najwięcej. "Pani Małgosiu, jest pani piękna, młoda, mądra. Jest pani ozdobą PiS" – tak piszą internauci. Albo że najładniejsza jest wtedy, gdy się uśmiecha. Zawsze taka poważna, z kamienną twarzą.
Dziennikarz Onetu spytał ją nawet, czy potrafi się uśmiechać. – Bez przerwy się śmieję, mam taki charakter. (...) Mam bardzo optymistyczne podejście do życia, wierzę w ludzi i się na nich nie zawodzę – odpowiedziała. Peany pod jej adresem zdają się nie mieć końca. Ona ucina je krótko: – Wybory to nie konkurs piękności.
W wywiadach też pokazuje zwyczajną twarz. I ludziom się to podoba. Opowiada, że chodzi na siłownię, uczy się języków. Otwarcie mówiła, jak z mamą i z całą rodziną przechodzili traumę po śmierci ojca. I jak zaczęli wyjeżdżać na zagraniczne wakacje, bo podczas pierwszych bez ojca, na Cyprze, mama pierwszy raz się uśmiechnęła. – Bardzo nie lubię zakupów, chociaż jest jeden wyjątek – to sklep kosmetyczny, w którym muszę wszystko przeczytać, oglądnąć, dotknąć. Zawsze chodzę tam sama, bo nikt by tego nie wytrzymał. Inne zakupy stanowią dla mnie udrękę – mówiła.
Ona też głosi pisowskie herezje
Polityczna twarz jest inna. Chłodno-profesjonalna. – Dla mnie to bardzo groźny przeciwnik. Zawsze sprawia wrażenie merytorycznie przygotowanej osoby, spokojnej, wyważonej, opanowanej, która korzysta z autorytetu adwokata – mówi jeden z posłów. Ale to nie wszystko. – Ona w 98 procentach mówi prawdę, a w 2 procentach to są najgorsze, pisowskie herezje prawnicze dotyczące państwa prawa. Przecież ona absolutnie stoi za tym, że wyroki mogą być niepublikowane przez panią premier – słyszę.
Jedna z opinii jest nawet taka, że Małgorzata Wassermann dla polityki wykorzystuje rodzinny dramat smoleński. – Jeżeli 10 kwietnia, w rocznicę dnia, kiedy straciła ojca, jest w stanie wystąpić w programie "Kawa na Ławę", to ja nie mam żadnych wątpliwości, że dla niej nie ma granic przed zrobieniem czegoś w imię politycznego interesu – mówi jeden z posłów.
Miała być na miejscu Ziobro
Przez chwilę mówiono, że PiS brał ja pod uwagę jako ministra sprawiedliwości. Nie została nim, choć podobno było bliko. – Tydzień przed wyborami politycy PiS spotkali się w Hali Sokoła w Krakowie. Gościem był Jarosław Kaczyński, który wyraźnie wymienił wtedy pięć osób, które są specjalistami w różnych dziedzinach. Mówił o nich w samych superlatywach pokazując, że mamy do nich zaufanie. Z jego ust padło też nazwisko Małgorzaty Wassermann – słyszę.
Komisja Amber Gold pokazuje, że tego zaufania nie straciła. I być może otwarta droga jeszcze przed nią.
Mówiła też o tym, że „ktoś powinien ponieść odpowiedzialność polityczną za to, co się stało”. A w „Naszym Dzienniku” wyraziła nadzieję, że „wymiar sprawiedliwości dotknie także tych ludzi” i wymieniła: Ewę Kopacz, Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego, Jerzego Millera i osoby odpowiedzialne za działanie państwa po katastrofie.Czytaj więcej
Małgorzata Wassermann
dla Onet.pl
Jestem zażenowania obecnym stanem polityki: agresją, gestami, publicznym obrażaniem, rekwizytami. (...) W sądzie, gdzie nigdy nie jestem sama, ale zawsze mam przeciwnika i zawsze się spieramy, ale jest to spór na najwyższym poziomie. W Sejmie też chciałabym prowadzić dyskusję na argumenty, nikogo nie obrażając. W środowisku, w którym pracuję – i powiem to panu z ręką na sercu – rozmawiając o kimś, mówimy "pan profesor", "pan poseł", "pani premier". Tak się rozmawia na pewnym poziomie.Czytaj więcej