Facebook przegrywa walkę o użytkowników na jednych z najważniejszych rynków. Między innymi w Chinach oraz Rosji uznać musiał wyższość lokalnych graczy. Czy popularność portalu to tylko przemijająca moda?
Facebook to dzisiaj synonim sukcesu. Wzrost, jaki firma zaliczyła jest nieporównywalny z żadnym innym start-up'em. Od momentu, kiedy firma powstała, w ciągu zaledwie kilku lat z małego projektu kilku studentów stała się ogromną firmą zatrudniającą tysiące ludzi na całym świecie.
Ten sukces jest jednak jednowymiarowy. Ma on różne oblicza w zależności od miejsca, w którym portal otwiera się na nowych użytkowników. I tak w Polsce szybko zyskał sobie duże grono zwolenników, stając się jednym z głównych graczy. Witryna jest liderem w swojej kategorii aż w 126 krajach na świecie. Najwięcej użytkowników serwis ma w Europie - 232 miliony. Na drugim miejscu są Stany Zjednoczone, w których z Facebooka korzysta 222 miliony ludzi. Równie dużo użytkowników strona ma w Azji - 219 milionów. Ta popularność nie dotyczy jednak każdego miejsca na świecie.
Są kraje, które do "internetowych relacji społecznych" amerykańskiego portalu utrzymanego w niebieskiej estetyce, podchodzą z ogromną dozą nieufności. Dwa kraje, które wciąż stanowczo opierają się ekspansji Facebooka to Rosja i Chiny. W pierwszym wciąż dominuje Odnoklassniki. W Państwie Środka natomiast najpopularniejszy jest miejscowy QZone, a w Wietnamie Zing.
Inaczej sprawa się ma w Iranie, gdzie ze względu na cenzurę oraz reżimowe rządy dostęp do "zachodniego" Facebooka jest blokowany. Tutaj dominującą pozycję zajmuje Cioob, lokalny gracz podobny do polskiego nk.pl.
Szczególnie w Chinach dane te wyglądają dosyć ciekawie. Ze względu na dużą ilość obywateli, trzy lokalne serwisy mają w sumie więcej użytkowników niż Facebook na całym świecie. I tak z QZone korzysta w tej chwili 560 milionów ludzi, z drugiego w kolejności Tencent Weibo 337 milionów a z Sina Weibo 334 miliony. Za najważniejszą przyczynę uważa się w tym przypadku po prostu lokalne kulturowe przyzwyczajenia.
Wiele mówi się jednak o odwracającym się trendzie, wciąż pojawiają się głosy prorokujące rychły koniec mody na Facebooka. Bo korzystanie z niego modą powszechnie się nazywa. Ciągle przywołuje się analogiczną historię MySpace, który swego czasu zajmował dominującą pozycję na rynku. Jeszcze w 2009 roku znacznie przewyższał Facebooka ilością użytkowników, przyciągając do siebie przede wszystkim gwiazdy muzyki oraz celebrytów. W 2005 roku wart był 600 milionów złotych. Dwudziestego dziewiątego czerwca 2011 roku właściciel portalu, NewsCorp sprzedał go za 35 milionów dolarów, 6 procent jej początkowej wartości.
Czy podobny los podzieli Facebook? Mark Zuckerberg robi wszystko, żeby uniknąć tej perspektywy. Zaufani współpracownicy szefa witryny twierdzą, że jest to widmo, którego boi się on najbardziej. Między innymi dlatego kupić miał za okrągły miliard dolarów aplikację na smartfony Instagram - prosty program zrzeszający pod swoimi skrzydłami 50 milionów użytkowników. Czy pieniądz może wygrać ze zmieniającą się modą? Czas pokaże.