On wie, jak dostać się do twojego serca. Wślizgnie się do niego tak, jakbyście byli starymi przyjaciółmi. Uważaj na to co mówisz, każde słowo ma znaczenie, każde słowo może uratować naród. Tak zaczyna się spot reklamowy wypuszczony przez egipską telewizję państwową, ostrzegający przed szpiegami.
Wynika z niego, że każdy obcokrajowiec może trudnić się szpiegostwem. Trójka młodych Egipcjan przebywa w barze i daje się łatwowiernie podpuścić obcemu przybyszowi. Zdradzają mu informacje. Tymczasem lektor pyta czy zamiast otwierać się przed obcokrajowcem, nie lepiej poskarżyć się w ministerstwie? Czy ta reklama ma związek z głośną sprawą z zeszłego roku, dotyczącą wolontariusza egipskiej organizacji pozarządowej? Tak zdaje się przypuszczać bloger New York Timesa Robert Mackey. Ilan Grapel posiadający obywatelstwo amerykańskie i izraelskie zatrzymany został za szpiegostwo i podburzanie do buntu. Nie wiadomo dokładnie, kto jest odpowiedzialny za taki spot. Spekuluje się, że stała za tym egipska agencja wywiadowcza. Rewolucjoniści natomiast uważają, że to burzy wizerunek kraju za granicą.
Reklama została zdjęta, gdyż uznano ją za zbyt ksenofobiczną. Prezes telewizji Ali Abderrahman powiedział Agence France Presse, że szefostwo telewizji było zmartwione nieporozumieniem. Ma zamiar poprawić reklamę tak, żeby nie była wymierzona w obcych obywateli, gdyż Egipt ma "aspiruje do podniesienia liczby obcokrajowców w granicach swojego terytorium. Czy to poważna sprawa, czy raczej z dużej chmury mały deszcz?
- Ta reklama dla mnie nie ma sensu - mówi w rozmowie z naTemat dr Fuad Jomma, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego, z pochodzenia Kurd. - Ludzie na tym spocie odpowiadają na wszystkie pytania, a tak na prawdę nie zdradzają żadnej tajemnicy. Co poza uzbrojeniem ma Egipt? Myślę, że jedynym celem tej kampanii było skłonienie ludzi by niepotrzebnie nie narzekali. Kto może wykorzystać słabe punkty Egiptu? Przecież inne państwa i tak wiedzą co się dzieje - tłumaczy dr Jomma. Dodaje także, że taka kampania nie prowadzi do de-globalizacji, bo informacje takie można uzyskać w internecie. - Wydaje mi się, że to wszystko ma na celu ostudzenie nastrojów społecznych, chodzi o Egipcjan, nie o obcokrajowców - kwituje.
Takie ostrzeżenia mogą prowadzić do wielu nieporozumień, zwłaszcza w krajach o trudnej sytuacji politycznej. Historia zna przypadki kontrowersyjnych aresztowań. Czy słusznych? Tego nie wiemy, lecz są kraje bardzo przewrażliwione na tym punkcie.
Przykładem może być głośna swego czasu sprawa dwóch obywateli USA, Shane'a Bauera i Josha Fattala, którzy oskarżeni zostali o szpiegostwo i skazani na 8 lat więzienia. Po długich dyplomatycznych bojach Iran zgodził się ich zwolnić za kaucją 500 tys. dolarów od osoby. Oskarżeni utrzymywali, że są turystami a nielegalnie przekroczyli granicę, bo się zgubili. Niewykluczone. Jednak będąc turystą w niespokojnym kraju, można bardzo łatwo znaleźć się "w matni".
Głośna była także sytuacja kanadyjskiego turysty, który przez talibów w Afganistanie został uznany za szpiega i pojmany. Przed dwoma laty również Polak wpadł w podobną pułapkę. Media obiegła informacja o "polskim szpiegu", który zatrzymany został przez władze Cypru. Przyjechał tam jako turysta, nie dany był mu jednak spokojny urlop. Nazwiska mężczyzny nie ujawniono.
Gdy niechęć między państwami osiąga wysoki poziom, może dojść do sytuacji wręcz absurdalnych. Przykładem może być ptak - Żołna zwyczajna. Bogu ducha winny ptak został aresztowany. Miał na sobie obrączkę mówiącą: Israel, Tel Aviv. Turcy, którzy schwytali Żołnę oświadczyli, że może on być szpiegiem Mossadu i rozpoczęli śledztwo. Uspokajał Ankarę izraelski Urząd Ochrony Przyrody i Parków Narodowych tłumacząc, że na północy Izraela mieszka sporo tych ptaków i obrączkowanie ich jest czymś normalnym.
To niejedyny domniemany zwierzęcy rekrut Mossadu. Pojawiły się informacje o szpiegu-rekinie, który miał atakować turystów w Egipcie. Na nieprzyjemności i oskarżenia o działalność wywiadowczą narażony był sęp z uniwersytetu w Tel Awiwie. Miał pecha wlatując do Arabii Saudyjskiej. Został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa, gdyż miał na szyi nadajnik GPS. Izrael uznał takie insynuacje za niedorzeczne, a uniwersytet, do którego należał sęp tłumaczył, że to urządzenie zbierające podstawowe informacje o locie ptaka.
Część takich przypadków może być uzasadniona niecnymi zamiarami zatrzymanego. Lecz często zwykły turysta może wpaść w nie lada pułapkę. Jakie rozwiązanie? Mentalności narodu zmienić się od razu nie da, sytuacji politycznej także nie. Najzwyczajniej w świecie trzeba unikać niektórych krajów, lub też gdy nie chcemy psuć sobie wakacji, nie robić zbyt dużej ilości zdjęć w miejscach strategicznych dla danego kraju np. baza wojskowa.