Bony 1000 euro dla każdego na podróże? Tak radzi Nouriel Roubini
Bony 1000 euro dla każdego na podróże? Tak radzi Nouriel Roubini Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta
Reklama.
"Europa potrzebuje wzrostu. Niemiecki rząd powinien dać każdemu gospodarstwu domowemu bon na podróż o wartości 1000 euro, który mógłby jednak zostać wykorzystany na urlop w kraju dotkniętym kryzysem. To napędziłoby tamtejszą gospodarkę" - zaproponował Roubini w wywiadzie dla niemieckiej gazety "Bild".
- Brzmi fajnie, ale zupełnie nie rozwiązuje problemu - ocenia ten pomysł prof. Witold Orłowski, doradca prezydenta ds. ekonomicznych. Czyżby propozycja znanego

Zasili unijny budżet i ograniczy ryzykowne działania inwestorów - podatek od transakcji finansowych. Kryzys de facto został wywołany przez … sektor finansowy. Rządy za pomocą pieniędzy podatników ratują banki przed plajtą. Pomoc ta pochłonęła już 4,6 bln euro, a banki dalej się cieszą przywilejemi ulg podatkowych. CZYTAJ WIĘCEJ

ekonomisty nie miała w ogóle racji bytu?
Niewdzięczni Grecy?
- To miałoby sens pod warunkiem, że Greccy hotelarze nie podnieśliby od razu cen, bo wiedzą, że na podróż Niemcy dostali bon. Ale nawet wtedy byłby to projekt jednorazowy, a takie nie są potrzebne Europie - ocenia prof. Witold Orłowski.
- Co będzie w następnych latach? Przecież rząd niemiecki nie może ciągle dopłacać do greckiej gospodarki, chociaż i tak już to robi. Równie dobrze, zamiast bonów, Niemcy mogliby przelać pieniądze do Grecji, na to samo by wyszło - uważa doradca prezydenta. Pomysł Roubiniego, dodatkowo, mógłby się nie spodobać politykom - szczególnie tych krajów, które nie są na skraju zapaści.
Pomysł z powietrza
Propozycję amerykańskiego ekonomisty bombarduje też wiceprzewodniczący sejmowej komisji gospodarki Maks Kraczkowski z PiS. - Przede wszystkim ekonomiści powinni swoje teorie podpierać wyliczeniami, tu ich brakuje - wskazuje parlamentarzysta Prawa i Sprawiedliwości. To jednak najmniej ważny element w ocenie "bonów dla każdego".
- To nie problem tysiąca euro pomnożonego przez setki tysięcy niemieckich turystów. Przecież sama Hiszpania, do uratowania sektora bankowego, potrzebuje 100 miliardów euro. Próba naprawienia tego lub sytuacji w Grecji niemieckimi turystami to jak gaszenie pożaru szklanką wody - uważa Kraczkowski.
Roubini nie trafił w sedno
Obaj nasi rozmówcy wskazują, że pomysł Roubiniego to rozwiązanie jednorazowe, na chwilowy brak gotówki, a nie głęboki kryzys, jaki dotknął Grecję czy Hiszpanię. Ten pierwszy kraj ma problem z jakąkolwiek wypłacalnością i oddawaniem długów. - Grecka gospodarka po prostu jest skrajnie niekonkurencyjna. Nie potrafi w ogóle na siebie zarabiać i spłacać długów i wątpię, by niemieccy turyści mieli tutaj coś ruszyć - mówi
Maks Kraczkowski
Poseł PiS

Próba naprawienia sektora bankowego w Hiszpanii lub sytuacji w Grecji niemieckimi turystami to jak gaszenie pożaru szklanką wody.

prof. Orłowski. - A od jednorazowych zastrzyków finansowych mamy Europejski Bank Centralny.
Z kolei w Hiszpanii zagrożony jest sektor bankowy, który jeśli padnie to pociągnie za sobą na dno całą gospodarkę. I chociaż wsparcie i tak już rozwiniętej hiszpańskiej turystyki na pewno zwiększyłoby obrót pieniędzmi - czyli dało profity bankom - ale to nadal za mało. - Sedno problemu to brak regulacji finansowych i kontroli nad rynkami, a nie chwilowej słabej kondycji turystyki - dowodzi bezsensu pomysłu Roubiniego poseł Kraczkowski.
Spojrzenie z USA
Nouriel Roubini, niestety, w swoim zamyśle otarł się o daleko posunięty idealizm. Wątpliwe bowiem jest, by na przykład Grecy, którym do tej pory nie chciało się za dużo pracować i płacić podatków, zmienili swoją mentalność tylko na skutek niemieckiego wsparcia. - To taka amerykańska, idealistyczna wizja, w której osoba otrzymująca pomoc chce odpłacić tym samym. Niestety, to tak nie działa - przypomina prof. Witold Orłowski.
- W USA robi się to samo. Rząd pompuje tam pieniądze w gospodarkę, licząc na to, że "coś zaskoczy". I od kilku lat nic tam nie zaskoczyło - porównuje prezydencki ekonomista. Przy czym sytuacja Stanów Zjednoczonych nie jest tak zła jak w Grecji, więc mało skuteczne pomysły przechodzą łatwiej, niż w Europie. Grekom, twierdzi Orłowski, potrzebne jest przywrócenie konkurencyjności w gospodarce, a doraźne łatanie finansów na pewno tego nie sprawi.