Oboje jesteście po 30., razem od 7 lat. Na głównej twojego Facebooka dawno minęła już wiosna pierścionków z drogocennymi oczkami, lato wesel, a po jesieni wspólnych kredytów nastała zima Franków, Stasiów i Amelek. Nie wbijasz tęsknie wzroku w witryny jubilerskie i nie jesteś pewna co właściwie można robić fajnego z kimś, kto nie potrafi mówić, ale fakt, że temat stabilizacji był zawsze z chirurgiczną precyzją omijany przez twojego lubego, zaczyna cię niepokoić.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Podobnie jak fakt, że po dwuletniej batalii o to, kto wyrzuca śmieci, wyrzucasz je sama, wierząc, że on rzeczywiście ma bardzo krótką pamięć (choć nie do składów drużyn piłkarskich). Zawsze kiedy czarne chmury zaczynają zbierać się nad obrazem waszej idylli, wyciągasz skrawki wspomnień chwil, kiedy byłaś pewna, że to właśnie to. Splecione ręce na jakimś koncercie, pierwsze Walentynki, fiołkowy zachód słońca na dachu. Nie ma tego za wiele, ale przecież siedem lat to wystarczająco długo, żeby pozapominać jakieś nieistotne szczegóły.
Kobiety mają zadziwiająco rozwiniętą umiejętność wierzenia w możliwość magicznej przemiany pod wpływem miłości. Do tej oczekiwanej czasem długie miesiące transformacji wystarczy ponoć nawet jednostronne uczucie. Zmiany ani widu, ani słychu? Widać wystarczająco się nie starały, nie wychowywały, nie pilnowały. Facet dogadujący się ze znajomą z nadwagą, dla którego jednocześnie bardzo ważne jest, żeby kobieta była szczupła i umięśniona nigdy nie pomyśli „no tak, pospotykam się z nią, wytrenuję i będzie taka jak sobie wymarzyłem”. Zasada „wszystko, albo nic”, wyznawana przez lwią część facetów jest na pewnym poziomie znacznie dojrzalsza niż podejście kobiet-reformatorek.
Tacy mężczyźni podchodzą do kobiet jak do dorosłej osoby i nienaruszalnej całości. Oczywiście skreślając kobiety palące i krótkonogie czy opowiadające świńskie dowcipy i wielkostope mogą (teoretycznie) stracić szanse na spotkanie „tej jedynej". Ale bądźmy szczerzy, algorytmów i zastrzeżeń jest w tej ważkiej kwestii tak wiele, że nikt nie będzie rozpaczał na etapie wstępnych eliminacji. A tak na marginesie – zgrabne porównanie ludzi do połówek pomarańczy zawsze wydawało mi się raczej ironicznym mottem na makatkę dla sfrustrowanych scenarzystek komedii romantycznych, niż ważną życiową prawdą. Przed wami zestaw cech partnerów dla których naprawdę warto usunąć Tindera (a nie tylko wykasować aplikację) i nauczyć się przyrządzać napawającą was obrzydzeniem sztukę czerwonego mięsa.
Nie będzie cię traktował jak trofeum
Trzy czwarte, jeśli nie dziewięć dziesiątych facetów woli kobiecą łydkę oglądać w szpilce, niż w bucie zakonnicy na modnej słoninie. Podobnie sprawa ma się z makijażem. Każdy mężczyzna obdarzony minimum instynktu samozachowawczego będzie co prawda deklarował, że pięknie wyglądasz bez niego, ale zdziwi się twoją niesamowitą urodą dopiero, kiedy spędzisz pół godziny przed powiększającym lusterkiem. Preferencje co do wyglądu to jednak nie to samo, co robienie z kobiety swojej wizytówki. Facet, który to robi, będzie chciał, żebyś wyglądała w określony sposób, żeby mógł się z tobą obnosić, tak jak z drogim zegarkiem, na zasadzie „niech patrzą i zazdroszczą”. Niekiedy miłośnicy wizytówek nie ograniczają się tylko do określania czcionki, ale i treści. Idealna wizytówka śmieje się z żartów kolegów swojego właściciela i uśmiecha miło, ale raczej nie dominuje dyskusji. Zresztą jakiej dyskusji? Seksistowski żarcik – „hihihi”, brak logicznej spójności chętnie wygłaszanych poglądów politycznych - „to ciekawe, co mówisz, Marku”.
Zamiłowanie do chwalenia się dziewczyną przejawia w jakimś stopniu większość facetów, ale czym innym jest wyrażenie preferencji co do założenia innej sukienki, a czym innym poproszenie o głęboki dekolt, czerwoną szminkę i niewyrażanie poglądów. Co ciekawe, miłośnikami wizytowników okazują się często mężczyźni, którzy w domowych pieleszach są zupełnie inni, tolerancyjni i słuchający. Ta przypadłość jest charakterystyczna dla facetów niepewnych siebie, którzy potrzebują jakiegoś rodzaju zewnętrznego potwierdzenia swojej wartości lub obracających się w mocno konkurującym męskim towarzystwie, narzucającym taki model. Jest jeszcze trzecia ewentualność – mężczyzna, który tak traktuje swoją kobietę, może po prostu uważać ją za ładną, ale głupią i zwyczajnie się jej wstydzić.
Będzie NAPRAWDĘ miły
Niby banał. No bo jak tu być z kimś, kto jest niemiły? Nie jesteśmy przecież bandą zaburzonych masochistów (a przynajmniej nie wszyscy). Tyle, że bycie niemiłym w związku może przybierać setki niepozornych postaci, które nas uwierają, ale złapanie którejś za rękę i powiedzenie stop jest bardzo trudne. Te delikatniejsze nie ranią od razu, ani nie zalewają wściekłością, ale jątrzą poczucie własnej wartości i samopoczucie. Każą zastanawiać się czy jesteśmy przewrażliwione, albo myśleć, że „nie mamy poczucia humoru” (koronny argument wszystkich złośliwych facetów). Jak rozróżnić skryto-niemiłego? Miej się na baczności np. jeśli lecisz na randkę po całym dniu pracy i godzinie na fitnessie, a on wita cię słowami „chyba nie myłaś włosów z tydzień, moja droga” (w domyśle: śmiech). Niby nic strasznego, nie ma się o co obrażać, ale miało być miło, a tobie reszta wieczoru schodzi na łapaniu się na myślach jak źle musisz wyglądać.
Czasem faza randek mija niepostrzeżenie, a ty masz faceta, który wchodzi do łazienki, kiedy się kąpiesz i mówi „o, masz już dwie fałdy na brzuchu”. Czujesz złość, ale nie na niego, tylko na siebie, że nie robisz regularnie szóstki Weidera. Na tym polega dowcip ze skryto-niemiłymi. Wstyd ci przecież za SWÓJ wygląd lub zachowanie, więc winę przypisujesz SOBIE. Pamiętam jak kiedyś dyskutowałam na jednej z domówek o jakimś filmie z grupą palącą na balkonie, a wtedy moja ówczesna randka poklepała mnie po plecach i powiedziała „taktak, jesteś przecież taką wielką filmoznawczynią” ze złośliwym uśmiechem. Niby zwykły, ironiczny (a więc w domyśle „inteligentny”) komentarz, ale kiedy słyszysz coś takiego piąty raz i to w towarzystwie pół obcych ludzi, zaczynasz się zastanawiać czy rzeczywiście chodzi o to, że za bardzo się mądrzysz, czy ktoś tu czerpie satysfakcję z negowania faktu, że masz coś do powiedzenia. Ważne, żeby nie dać sobie wmówić drażliwości. Zadaj sobie jedno, zajebiście ważne pytanie – ile osób zawstydza cię w ten sposób. Co druga, a może tylko on?
Mówisz, masz
Nie podoba ci się, że twój facet nie ma odruchu wkładania po śniadaniu naczyń do zmywarki, a rozwieszanie prania zostawia na rano, kiedy z braku czasu po prostu wyjmuje z pralki skotłowane ubrania i kładzie je na suszarce. Nigdy nie dał ci kwiatów, a ty uwielbiasz je dostawać i chciałabyś, żeby to on zajmował się przeglądem twojego samochodu, bo nie lubisz mechanika, który traktuje cię jak głupią cizię. Rozmawiacie. Na każdą mniejszą (Dzień musztardy obchodzony 6 sierpnia) i większą (2 rocznica) okazję zaczynasz dostawać bukiety. Zapominasz na dobre o istnieniu Pana Wiesława, mechanika, który nawiedzał cię w snach kiedy zbliżała się pora na wymianę opon, kpiąc, że nie umiesz wlać płynu do chłodziarki. Pranie cudownie odzyskuje zapach kwiatów leśnych/limonki, a kiedy wracasz z pracy puste blaty zapraszają do gotowania. Czary-mary i abra-kadabra.
Mądry mężczyzna rozumie, że związek to kompromisy, a nie wojenka podjazdowa. Zdaje sobie sprawę, że fakt, że jego mama zabierała mu brudne talerze sprzed nosa nie oznacza, że ty powinnaś przejąć ten obowiązek, tylko raczej, że to on powinien sobie wyrobić bardziej funkcjonalne nawyki. Nie traktuje drobnych przysług i miłych gestów jako wielkiego poświęcenia i nie podkreśla swoich zasług, jeśli już coś zrobi, bo widzi, że to dla niego nosisz koronkowe majtki (choć wolisz fioletowe we flamingi) i pamiętasz, żeby kupić jego ulubione kabanosy, nawet jeśli sama nie tykasz paskudztwa.
Będzie kibicował twojemu samorozwojowi
Jedna z moich koleżanek dostała krótko po skończeniu studiów bardzo odpowiedzialną, ale i nieźle płatną pracę. Cieszyła się nieprzytomnie, bo ostatnie dwa lata zeszły jej na czytaniu z rosnącym przerażeniem artykułów o braku perspektyw na rynku pracy dla świeżo upieczonych absolwentów. Kilka dni później była zdania, że powinna poszukać dla siebie czegoś innego. Dowcip polegał na tym, że nie był to efekt ciężkich pierwszych dni, a rozmowy z narzeczonym. Narzeczonym w jej odczuciu niezwykle troskliwym, który wytłumaczył jej usłużnie, że dwa staże, to za mało, żeby porywać się na samodzielne stanowisko i że jeszcze narobi sobie wstydu w branży, w której przecież chce pracować.
Nie wierz, jeśli facet mówi ci, że boi się, że sobie z czymś nie poradzisz. On rzeczywiście się boi, ale raczej tego, że poradzisz sobie znacznie lepiej od niego. To typ człowieka, który nie może się niczym pochwalić, więc dopilnuje, żebyś i ty nie mogła. Lubi też narzekać i szukać winnych swojego niepowodzenia, lub powodzenia w jego odczuciu niedostatecznego. Rada? Uciekaj natychmiast, masz w domu nie tylko charakterologicznego nieudacznika, ale i wroga. Oczywiście brak dopingu może objawiać się też w subtelniejszy sposób, jako rodzaj zamknięcia na nowości np. jeśli twój mąż mówi ci rzeczy w rodzaju „Co, zapisałaś się na salsę, w twoim wieku? Chcesz się zabić czy ośmieszyć?”, albo pyta po co ci właściwie te studia podyplomowe.
Wzajemny rozwój stał się jakiś czas temu modnym hasłem, do którego zachęcają nas kobiece magazyny i internetowe gwiazdy coachingu. W moim odczuciu nie chodzi tu o kultywowanie rzeczy, które robilibyście i w pojedynkę. Przykładowo jeśli jesteście zagorzałymi miłośnikami opery i chodzicie tam razem, tak jak chodziliście wcześniej oddzielnie, robicie coś wspólnie, a nie rozwijacie się wzajemnie. Z kolei jeśli po powrocie z opery lubisz pojeść sobie ciastka na kanapie i pooglądać najdurniejszy program jaki będzie akurat nadawany, bardziej niż współmiłośnik arii rozwinie cię facet, który weźmie cię na rower, pokaże nieznany park i upraży słonecznika w syropie klonowym.
Słowem będziesz z nim robić rzeczy, które ci się spodobają, ale których sama nigdy byś nie zrobiła. Nie muszę chyba dodawać, że powinno to zawsze działać w obie strony – ty podsuniesz mu ciekawą książkę, albo pokażesz, że francuskie sery pleśniowe są nie tylko śmierdzące, ale też przepyszne. Wzajemny rozwój to jednak nie tylko intelekt i ciało, ale też emocje. Dzięki niemu nauczyłaś się lepiej radzić sobie ze złością i lękami? A może wręcz przeciwnie, we dwoje nakręcacie się w narzekaniu i wizji świata jako nieuczciwego, niebezpiecznego miejsca?
Nie da ci powodów do zazdrości
Z facetem, z którym warto być, czujesz się nieprzypadkowo wybrana z tłumu innych kobiet (i bynajmniej nie dlatego, że on opowiada o liczbie kandydatek). Nie masz wrażenia, że jesteś zabłąkaną gąską, która pojawiła się pod jaworem w odpowiednim czasie i została mianowana na tyle prestiżowe, co tymczasowe stanowisko obecnej dziewczyny. Wartościowy mężczyzna nie wybrał cię, bo nie mógł poderwać ciekawszej dziewczyny, albo ze względu na jędrne pośladki. Wie, że pośladki mają to do siebie, że opadają. Podobnie jak wie, że zastępowanie kobiet młodszymi modelami jest domeną facetów, którzy nie mogą pogodzić się z piętnem, jakie odciska na nich upływający czas.
Komunikat wysyłany przez dobrego faceta jest jasny – nie musisz bać się tego, że są (i zawsze będą) młodsze, ładniejsze i szerzej uśmiechnięte, bo ja się wcale nie rozglądam, ty jesteś najlepszą z opcji. Taki mężczyzna jest pewien nie tylko tego, że ty jesteś wartościowa, ale też tego, że on jest wartościowy w twoich oczach. Nie musi opowiadać ci anegdot o tym, jak to barmanka robiła mu niedwuznaczne propozycje i jak to dziewczyny z pracy ciągle do niego wypisują i zapraszają na wino, żeby zobaczyć twoją reakcję mającą potwierdzić, że ci zależy.
Jego profile nie składają się z selfie
Po prostu nie.
Nad dobrym związkiem się pracuje, tyle, że zanim się zacznie, lepiej popracować najpierw nad sobą. Kontrolowanie dynamiki psychiki własnej, cudzej i jeszcze dynamiki relacji to trochę za dużo na raz. Jeśli obawiasz się, że bardziej niż partnerką czy miłością jesteś dla swojego faceta ściereczką do polerowania ego, wyklej sobie kulkami z bibuły (praca manualna uspokaja) napis „dostajesz to, na co wyrażasz zgodę”, a kiedy będzie dla ciebie oczywistością ekwiwalentną drugiej zasadzie dynamiki, przestań ją wyrażać. W dobrym związku uczucia i uwaga nie powinny być wyszarpywane, emocje napięte, a szczęście organizowane.