W wielu polskich wsiach nie chcą wielkich chlewni i hodowli świń.
W wielu polskich wsiach nie chcą wielkich chlewni i hodowli świń. Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta

Najpierw natknęłam się na małą wieś Budziszewko w Wielkopolsce i wielki lokalny konflikt. Jeden z mieszkańców chce wybudować chlewnię świń i nie może, bo wieś protestuje. – Zawiązała się prawdziwa koalicja przeciwko smrodowi. Taki jest chłop XXI wieku! – mówi mi z uśmiechem sołtys. Ale potem temat zaczął rozszerzać się coraz bardziej. Okazało się, że takich Budziszewek w Polsce jest mnóstwo. I nigdzie na wsi nie chcą dziś wielkich hodowli świń! Tak zmieniła się polska wieś.

REKLAMA
W Budziszewku aż się gotuje. Licząca 400 mieszkańców wieś mocno się podzieliła, były zbierane podpisy, powstała nawet inicjatywa obronna o nazwie "Stowarzyszenie „Natura Budziszewko”. Oliwy do ognia dolał jeszcze fakt, że chlewnię na ponad 1000 świń chce budować syn sołtysa. I sprawa, jak mówią niektórzy, nabrała politycznego znaczenia, padają słowa o kumoterstwie i kolesiostwie, o tym, że ktoś w ogóle zapomniał ich o tej inwestycji powiadomić. Ale to drugie dno. Pierwsze jest takie, że będzie nieprzyjemny zapach, chlewnia zniszczy środowisko, tzw. gnojówka trafi do jeziora i do wód gruntowych, ludzie zaczną chorować. Ba, pojawił się nawet argument, że dzieci nie będą się rodzić!
logo
Budziszewko. Fot. Wikipedia/CC BY-SA 3.0
Kury też niedobre
Sołtys Budziszewka osobiście słyszy, że zatruje całą wieś. Mówi o zazdrości i nienawiści. Broni syna i przekonuje, że zapach, owszem, może być wyczuwalny, ale tylko do 100 metrów od chlewni. Tymczasem protestują nawet ci, którzy mieszkają dwa kilometry dalej. I nawet ci, którzy sami hodowali kiedyś świnie, nie mówiąc o tych, którzy mają je do dziś. Oczywiście, w dużo mniejszych, nie przemysłowych ilościach.
Wieś się zmieniła. U nas mieszkańcom przeszkadza nawet ferma na 40 tysięcy kur. Choć są jeszcze tacy, którzy śpią ze świniami, w domach połączonych z chlewnią. I to im nie przeszkadza. Ale protestują – mówi naTemat Zbigniew Nowak.
Smród w tym wszystkim jest najgorszy. I 30 lat temu nikt by pewnie o takim proteście nie pomyślał. – 30 lat temu to świnie były inaczej hodowane. Inaczej karmione. I dlatego, mówiąc wprost – smród też był inny. A my chcemy dziś normalnie żyć – mówi jedna z mieszkanek.
Jeden z mieszkańców

"Ferma w Budziszewku ma powstać blisko jeziora, w obszarze chronionego krajobrazu, blisko domków letniskowych i szlaków rowerowych, 1000 metrów od gospodarstwa agroturystycznego. W Budziszewku znajduje się obszar chronionego krajobrazu "Dolina Wełny i Rynna Gołaniecko-Wągrowiecka". Akt prawny ustanowienia obszaru chronionego krajobrazu wyraźnie zakazuje budowy dużej chlewni (powyżej 300 jednostek przeliczeniowych) i całkowity zakaz budowy chlewni bez ściółkowych".

Tak, wiele się ostatnio na wsi zmieniło. I sama wieś, i świadomość jej mieszkańców, nie mówiąc o tym, że mieszkańcy w ogóle. Rolnicze portale poświęcają temu dużo miejsca. W mieście raczej się o tym nie mówi. A problem jest, i to wcale nie mały. - I co ja mam teraz zrobić? Z czego żyć? Jak się rozwijać? Mam wyjechać do Irlandii? - pyta inwestor, Maciej Nowak.
topagrar.pl

Hodowla zwierząt na wsi, dziś jest poważnym problemem. Tereny wiejskie bowiem coraz częściej zamieszkiwane są przez ludzi niezwiązanych z produkcją rolną, stają się siedliskiem, ostoją i miejscem wypoczynku dla „miastowych”. Ci, pomimo że chętnie sięgają w sklepie po wieprzowinę, nie chcą sąsiadować z chlewniami. Mało tego, protestują również okoliczni rolnicy. Czytaj więcej

Kto kupi działki koło świń?
Dziś na wsi też chcą mieć czystość i spokój, żadne wielkie inwestycje nie są im potrzebne. – Większość ludzi ucieka na wieś nie po to, by oddychać nieświeżym powietrzem, tylko wręcz przeciwnie. U nas są trasy rowerowe wyznaczone, są ścieżki krajoznawcze. Chcemy przyciągnąć turystów. Ta chlewnia nijak ma się do tego – słyszę od jednej w mieszkanek Starych Wierzchowisk pod Lublinem, gdzie mieszkańcy na razie zablokowali budowę chlewni na kilkaset świń.
Protest tu był ogromny, choć inwestor tłumaczył, że hodowla będzie nowoczesna i nikt nie poczuje żadnych nieprzyjemnych zapachów. – Inwestor odgrażał się, że poda sprawę do sądu. A my ciągle żyjemy nadzieją, że ta chlewnia nie powstanie. Jak ktoś chciałby sprzedać działkę w pobliżu, to kto ją kupi i za jakie pieniądze? Obok smrodu świń? – pyta.
"Świniom jest wszystko jedno, nam nie"
Komitet protestacyjny powstał niedawno w Rąbczynie pod Wągrowcem. Za inwestycją było tylko 3 mieszkańców. W Gradzanowie Zbęskim pod Mławą przerażenie wywołała zapowiedź hodowli 12 tysięcy świń. – Żaden człowiek, który ma dom obok, tego nie wytrzyma. To, co szykuje nam inwestor, oznacza tylko jedno – nasz koniec – mówili niedawno reporterowi Radia dla Ciebie. "Świniom jest wszystko jedno, gdzie mieszkają, nam nie", "Tysiąc świń koło domu, tego nie życzymy nikomu!" – z takim transparentami protestowali mieszkańcy Chróściny Opolskiej. Przykładów w ostatnich miesiącach jest mnóstwo. – Z tego co wiemy to 90 procent takich inwestycji jest oprotestowywanych – mówi Zbigniew Nowak.
logo
Fot. Screen/Google
"W nocy dzieci się duszą"
Tam, gdzie chlewnie powstały, wielu ma już dość. "Gazeta Lubuska" cytuje mieszkańców Myszęcina w gminie Szczaniec, gdzie chlewnia powstała: "W nocy dzieci się duszą, nie możemy oddychać, okna otworzyć".
"Gazeta Lubuska"
sprzed kilku dni

Mieszkańcy Myszęcina skarżą się na bóle głowy. Dodają, że potracili kontakty towarzyskie, nikt nie chce tu przyjeżdżać, bo we wsi śmierdzi i są roje much. Jako jednoznaczną przyczynę wskazują tuczarnię trzody chlewnej. Doszukują się nieprawidłowości w kontrolach i nie odpuszczają. - Uporczywy smród i fetor daje nam pełne podstawy by twierdzić, iż działalność ta rażąco narusza przepisy, normy i ustawy jakimi powinni się kierować właściciele - napisali do wójta, z prośbą o przeprowadzenie szczegółowej kontroli tuczarni. Czytaj więcej

A to wieści z okolic Oławy. – Niektórzy wymiotują, czasem aż trudno oddychać – mówiła sołtys Kun Izabela Motylewska-Chuda, którą cytowały lokalne media.
I trudno im się dziwić, że nie chcą takich sąsiadów. Tylko, jeśli jest taka potrzeba, gdzie takie inwestycje budować skoro nawet wieś ich nie chce?

napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl