Kto jest właścicielem warszawskiej palmy? Mieszkańcy stolicy czy artystka? To pytanie zadają sobie warszawiacy, którym przykro, że ozdoba ronda de Gaulle'a straciła liście. Usunęła je Joanna Rajkowska, która palmę w centrum miasta postawiła. O kontrowersyjnej akcji, porozmawialiśmy z jedną z aktywistek, Joanną Erbel, socjolożką, związaną z inicjatywą "Chleba zamiast igrzysk".
Większość warszawiaków była przekonana, że palma jest własnością miasta i to od władz zależy, co się z nią robi.
Palma jest własnością artystki Joanny Rajkowskiej, która zgodziła się na przyłączenie się do protestu. Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy palma zabiera głos. Podobna akcja odbyła się w czasie strajku pielęgniarek i położnych w 2007, kiedy z inicjatywy Ewy Majewskiej na palmie zawisł czepek położnej. Był to znak solidarności Warszawy z protestującymi w Białym Miasteczku.
I właśnie dlatego postanowili państwo zdjąć liście z warszawskiej palmy?
Zdjęcie liści to protest przeciwko polityce władz miasta, traktującej Euro 2012 jako priorytet w sytuacji, kiedy jest wiele innych znacznie bardziej palących potrzeb, związanych z życiem codziennym mieszkanek i mieszkańców Warszawy. Jesteśmy przeciwko wykorzystywania przestrzeni publicznej jedynie dla Euro. Nie zgadzamy się na wysokie koszty, które Polska poniosła za sprawą organizacji mistrzostw. Miasta słono zapłaciły m.in. za strefy kibica. Sama Warszawa wydała 27 mln. To przerażające, w sytuacji, kiedy wciąż słyszymy, że stolica nie ma pieniędzy na dofinansowanie posiłków dla dzieci w szkołach czy na żłobki. Pytamy, czy nas stać na to, żeby w tej sytuacji budżetowej urządzać taki festiwal.
Ta akcja, jak i szereg innych, na przykład demonstracja 10 czerwca w Poznaniu "Chleba zamiast igrzysk", mają na celu pokazanie, że nie wszyscy się cieszą z tej imprezy. Wierzymy, że miasto wreszcie zrozumie, że są inne problemy, a nie tylko Euro. Mistrzostwa są dla wybranej grupy osób, względnie bogatych. Bilety były dostępne w losowaniu, do tego są stosunkowo drogie. Kolega opowiadał mi, że dało się zauważyć, że przed meczem otwarcia, bilety w najlepszym sektorze kosztowały po 1000 złotych. Bogata lewobrzeżna Warszawa szła na stadion na mecz otwarcia, a biedniejsi mieszkańcy prawobrzeznej stolicy maszerowali jedynie do strefy kibica.
Powtarza nam się, że Polska jest zieloną wyspą, a niestety na co dzień tego nie widać. Co więcej, skutki Euro będziemy odczuwać dużo dłużej po tym jak zostanie zlikwidowana strefa kibica. Czekają nas kolejne cięcia.
Na palmie pojawił się także transparent z napisem "Chleba zamiast igrzysk".
"Chleba zamiast igrzysk“ to szersza inicjatywa. Chleb jest symbolem podstawowego wyżywienia. Igrzyska odnoszą się do trzytygodniowego spektaklu, który pozostawi nasze państwo z długami. To właśnie przez Euro będą cięcia budżetowe, które wpłyną na gorszą sytuację finansową wielu polskich rodzin. Władze powinny również o nich pamiętać.
Wiele osób zarzuca, że chcą państwo ośmieszyć nasz kraj przed obcokrajowcami. Palma bez liści wygląda co najmniej śmiesznie. Dlaczego nie zrobili państwo tej akcji po Euro?
Euro jest dobrym momentem. Przed mistrzostwami było wiele dyskusji, że na Euro trzeba pokazać, że jesteśmy zjednoczonym i szczęśliwym narodem. Premier i prezydent niezależnie apelowali, żeby w te dni nie protestować. Dlaczego nie? Przecież żyjemy w wolnym kraju. Prawo do protestu jest naszym demokratycznym prawem, z którego teraz korzystamy. To tak, jakby robić wesele i zakazać rodzinie się kłócić, ponieważ wydaliśmy na nie ogromne pieniądze. To przecież hipokryzja.
Wierzy pani, że że ta cała akcja przyniesie jakiś efekt?
Nie wiem, czy przyniesie to jakiś efekt. Tego typu akcje to z jednej strony protest, z drugiej zaś rodzaj kampanii świadomościowej. Jeśli ludzie zwracają na to uwagę,
przyglądają się temu i chwilę się nad tym zastanowią, zainteresują się tym media to tak – efekt w pewnym stopniu został osiągnięty.
Możemy liczyć na to, że liście wrócą na palmę po Euro?
Nie wiem jak będzie. Ona jest ciekawym obiektem. Jest symbolem wolności, różnorodności, sympatii dla tych, którzy mają inne zdanie na dany temat. Palma, a wraz z nim rondo de Gaulle'a, to uprzywilejowane miejsce, właśnie dla takich akcji.
Jest Pani kibicką biało-czerwonych?
Nie, nie jestem kibicką. Nie jestem też osobą, którą ogarniają emocje sportowe. Ale mam wielu znajomych, którzy są kibicami, w tym też i takich krytycznych wobec Euro 2012. Tu nie chodzi o sprzeciw wobec piłce nożnej, ale drogiej sportowej imprezie.