
Nieoczekiwanie 83-letnia aktorka staje w obronie ZUS-u i przekonuje, że ma już dość "skowytu oszukanych pupilków". – To moi koledzy, lubię ich, ale w tej sprawie nie mam litości. Żadna z osób, które dziś narzekają na wysokość swojej emerytury nie napisała, ile w rzeczywistości zapłaciła składek przez te 40 czy 50 lat pracy. A przecież, aby wyciągnąć coś systemu, trzeba najpierw coś tam wpłacić. Ja na przykład jeszcze za komuny płaciłam wysokie składki. Dziś mam wysoką emeryturę. Wystarczającą zarówno dla mnie, jak i nawet dla mojego psa - przekonuje w naTemat.
To już kolejna gwiazda skarżąca się na głodową emeryturę. Rok temu Krzysztof Cugowski, wokalista Budki Suflera, ujawnił, że jego emerytura wyniesie zaledwie 570 złotych. Wcześniej na skromne 1000 zł z ZUS-u pomstowała piosenkarka, Maryla Rodowicz. To oczywiście nie koniec, bo narzekanie na ZUS stało się tak modne, jak bywanie na festiwalu gwiazd w Międzyzdrojach. Beata Tyszkiewicz, aktorka, ujawniła mediom swoje świadczenie – 1080 zł. Jerzy Połomski w rozmowie z Onetem wyznał, że otrzymuje 1500 zł miesięcznie, zaś piosenkarz Andrzej Rosiewicz ma otrzymywać 590 zł. Wszyscy wyrażają swoje rozczarowanie, bo przecież przepracowali po 40 czy 50 lat na scenie, a teraz ZUS przeraża ich swoimi bezwzględnymi kalkulacjami.
Tymczasem ZUS kończy już tegoroczną akcję wysyłania ubezpieczonym druków Informacji o Stanie Konta Ubezpieczonego. Adresaci dowiadują się z nich, na ile ZUS prognozuje ich przyszłą emeryturę. Rozczarowanych jest znacznie więcej.
Niejednokrotnie wstawiają skany korespondencji na swoje konta w serwisach społecznościowych z komentarzami w stylu: „tyle ZUS chce mi dać na starość” albo „po co płacić składki, gdy ZUS wylicza mi marną emeryturę”. Sugerowanie, że to od ZUSu zależy ile dostaniemy na starość jest z gruntu rzeczy fałszywe. Przyszła emerytura zależy tylko od wartości zgromadzonych składek. Czytaj więcej
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
