Niedawno przygotowaliśmy w naTemat sylwetkę polityka, który naszym zdaniem będzie w przyszłości w stanie nie tylko pokonać Jarosława Kaczyńskiego i zakończyć erę wszechwładzy Prawa i Sprawiedliwości, ale też doprowadzić do rozejmu w wojnie polsko-polskiej. Opisaliśmy najważniejsze cechy tego człowieka, ale nie potrafiliśmy podać żadnego nazwiska. Wy w komentarzach wielokrotnie powtarzaliście tymczasem jedno: Rafał Trzaskowski.
Wielka nadzieja
My poprzestaliśmy na konkluzji, że najbardziej racjonalnym kandydatem wydaje się być chadek po 40-tce, pozbawiony skrajnych poglądów i najlepiej czujący się w politycznym centrum, który ma opinię człowieka sukcesu, oraz dobrego męża i ojca. O wymienienie nazwisk osób pasujących do tego profilu poprosiliśmy jednak naszych czytelników.
I trudno przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz byliście w komentarzach do jakiegoś politycznego tematu tak zgodni. Oczywiście padały różne nazwiska. Ktoś jako młodego chadeka pozbawionego nacjonalistycznych fobii i zdolnego dogadać się zarówno z biskupami, jak i z Brukselą wymienił Janusza Korwin-Mikkego. Ktoś stawiał na Tomasza Cimoszewicza. Padło też kilka nazwisk popularnych dziennikarzy i publicystów.
Znakomita większość komentarzy, maili i wiadomości wysłanych nam na Facebooku mówiła jednak o jednym i tym samym człowieku. Nasi czytelnicy uznali, że do przedstawionego przez nas profilu pasuje Rafał Trzaskowski. Choć były minister administracji i cyfryzacji po wyborach parlamentarnych zniknął ze świecznika, wygląda na to, że w jego karierze politycznej tkwi zaskakująco wielki potencjał.
Nie jest idealny, ale...
Choć zacznijmy od tego, że Rafał Trzaskowski do naszego "wzoru" pasuje tylko częściowo. Owszem, to typowy chadek. Pochodzi z krakowskiej inteligencji, ma dyplomy Kolegium Europejskiego w Natolinie, Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego i był stypendystą Oxford University, a zarazem potrafi naturalnie i "normalnie" wypadać w kontakcie z wyborcami. Ma też markę dobrego taty i wsparcie żony Małgorzaty.
Tytułu człowieka sukcesu też nie można mu odebrać. Ma 44 lata, a był już wiceministrem i ministrem. Jednocześnie z karierą polityczną zdążył zrobić doktorat. Ma wypracowane wpływy nie tylko w polskiej polityce, ale i na świecie. W tym na korytarzach i w gabinetach Strasburga i Brukseli.
Od naszego "ideału" odróżnia go jednak kilka ważnych cech. Po pierwsze, ciąży na nim piętno Platformy Obywatelskiej. Dziś tego typu przeszłość to coś pozytywnego tylko w oczach coraz węższego grona wyborców. Co więcej, Rafał Trzaskowski jest członkiem zarządu krajowego PO. Dla jednych to wciąż nadzieja na odnowienie partii i uratowanie ją przed całkowitym upadkiem. Wielu innych może jednak podnieść argument, że firmował on to, co wyprawiał Grzegorz Schetyna.
No i Rafał Trzaskowski to jednak zawodowy polityk. Jasne, że wykształcenie i doświadczenie pozwalają mu odnaleźć się także poza parlamentem i ministerstwami, ale stricte niepolitycznymi zajęciami parał się ostatni raz ponad 10 lat temu. Wydaje się tymczasem, że przyciągnąć większość Polaków na środek sceny politycznej mógłby tylko ktoś, kto politykę wybrał jako ukoronowanie kariery rozpoczętej w zupełnie innej, mało kontrowersyjnej dla wyborców branży.
Wybrany "głosem ludu"
Tyle na niego narzekania. Z drugiej strony mamy takie opinie:
To tylko wycinek opinii z komentarzy do naszego głośnego materiału, zamieszczonych za pośrednictwem Facebooka. Warto zwrócić uwagę, że wiele z nich dorobiło się też dziesiątek polubień. A do tego wszystkiego dochodzą maile podobnej treści, które nieprzerwanie spływają do nas od środowego wieczora.
Na pierwszy rzut oka widać też, że głosy te pochodzą ze środowisk mocno zróżnicowanych pod względem wieku, płci, czy regionu Polski, z której pochodzą fani Rafała Trzaskowskiego. Podsumować to wszystko można chyba tylko sparafrazowanym cytatem z klasyka: Panie Rafale, Pan się nie boi!
"Tylko ktoś szalony podjąłby takie ryzyko"
Zdaje się jednak, że największą przeszkodą przed spełnieniem przez Rafała Trzaskowskiego pokładanych w nim nadziei jest... on sam. – Rafał zdaje sobie sprawę, że musiałby spalić za sobą wiele mostów i pójść na wojnę z ludźmi, którym sporo zawdzięcza. Sądzę, że to go hamuje – mówi w rozmowie z naTemat posłanka PO od lat blisko współpracująca z Trzaskowskim.
"Off the record", bo nie ma ochoty skończyć u przewodniczącego Schetyny niczym Protasiewicz i Kamiński. Robienia z niego nowego lidera opozycji ponoć nie lubi też sam Trzaskowski.
– Poza tym, ostatniej rzeczy jakiej potrzebujemy teraz na opozycji to pączkowanie kolejnych ugrupowań. Może i jemu rzeczywiście udałoby się stworzyć coś szerokiego, ale co jeśli to by nie wyszło? To byłby wielki prezent dla PiS, który widząc rozbitą opozycję mógłby się pokusić o przedterminowe wybory i umocnić u władzy. Tylko ktoś szalony podjąłby takie ryzyko, a Trzaskowski szaleńcem na pewno nie jest – konkluduje nasza rozmówczyni.