Moje dziecko będzie teraz w szóstej klasie i wreszcie chcielibyśmy wiedzieć na 100 procent, czy zostanie w podstawówce, czy nie. Pani minister ogłosiła przecież, że od 2017 roku likwiduje gimnazja i ten rocznik ma być eksperymentalny. – Nic na ten temat nie wiemy. Nie dostaliśmy żadnych wytycznych – usłyszałam w szkole jeszcze w lipcu. Dzwonię do kuratorium, do biura edukacji i wszędzie to samo. Mówią, że o gimnazjach wiedzą tyle, co z mediów. – Wyczytałam, że minister ma coś ogłosić w połowie września. Trzeba czekać – taką informację usłyszałam dziś.
Zamęt może być jeszcze większy niż w przypadku sześciolatków. Na wielu frontach – i w gimnazjach, i w podstawówkach, i w samorządach, które w ostatnich dniach burzą się coraz bardziej. Jeśli, zgodnie z zapowiedzią minister Anny Zalewskiej w Toruniu, ma to nastąpić w przyszłym roku szkolnym, czasu robi się coraz mniej. A człowiek wreszcie chciałby mieć pewność.
Czy obecni szóstoklasiści na 100 procent zostaną w podstawówce? – Nie wiem. Dziś mamy obietnicę likwidacji gimnazjów. Wiemy na ten temat tylko to, co piszą w prasie, przepisów wykonawczych jeszcze nie ma. Wyczytałam, że mają być do końca roku kalendarzowego – usłyszałam dziś, jako rodzic, w jednej z instytucji oświatowych. A że rodzice wreszcie bardzo chcieliby wiedzieć, jak będzie? – Wiem. My też jesteśmy bardzo ciekawi. Na ten moment likwidacja gimnazjów jest obiecana. Nic więcej na ten temat nie wiemy – mówi pracownik.
– A co będzie z budynkami po gimnazjach? Mówi się coś o tym?
– Nie wiemy. Czytałam, że być może w niektórych umieszczą 7 i 8 klasy, jak nie będzie dla nich miejsca w podstawówkach.
Ustawa ma być przed świętami Rodzice są zdezorientowani, tak samo jak nauczyciele i samorządy, choć minister Anna Zalewska zapowiedziała wprost, że rocznik, który zaczyna we wrześniu I klasę gimnazjum, będzie ostatnim. Jednak zbliża się wrzesień, a ciągle jest ogólny zamęt i niewiele więcej wiadomo. Na Facebooku MEN też widać, że rodzice chcieliby już wiedzieć, na czym stoją.
W czerwcu minister Anna Zalewska powiedziała, że chciałaby, aby ustawa została przyjęta przed świętami, o czym opowie w połowie września. Jeśli tak się stanie, do następnego września zostanie raptem 9 miesięcy - na przygotowanie podręczników do klas 7-8, a także całej podstawy programowej, na zatrudnienie nauczycieli, zrobienie miejsca dla 7- i 8-klasistów, przygotowanie pracowni fizycznych czy chemicznych, których dziś przecież w podstawówkach nie ma.
Czasu naprawdę cały ogrom... Jak z tego wszystkiego wyjdą dzieci?
Czy odejdą nauczyciele
Niektóre gminy w ciemno próbują się przygotowywać. Ale w tym czasie z gimnazjów już uciekają nauczyciele. Nikt nie chce zostać na lodzie. Znam taką nauczycielkę – choć woli pracę ze starszą młodzieżą, od września będzie uczyć maluchy i jest tym trochę przerażona. Nigdy wcześniej w szkole podstawowej nie pracowała. – Wahałam się, ale trafiła się okazja, a nie wiadomo, co będzie później – tłumaczyła.
Część znajomych rodziców, których dzieci idą w tym roku do I klasy gimnazjum, otwarcie przyznaje, że przy wyborze wcale nie kierowali się tym, czy szkoła jest dobra i jak wysoko plasuje się w rankingach. Celowo wybierali takie placówki, które stanowią zespół szkół razem z podstawówką. – Stwierdziliśmy, że tak będzie bezpieczniej, bo jest większe prawdopodobieństwo, że nauczyciele po prostu przejdą z jednej szkoły do drugiej i w gimnazjum nagle ich nie zabraknie – powiedziała jedna z mam.
Wychodzą też inne kwestie, o których wcześniej się nie mówiło. Niektóre gimnazja zastanawiają się, na przykład, czy w ogóle robić wcześniej zaplanowane remonty, bo teraz już się nie opłaca. Inne pobrały kredyty lub korzystają z dotacji unijnych. Jak to wszystko zwracać, gdy je zlikwidują? – Nie wiem, nie wiem... Nie wiem, co z tego będzie... – pani w jednym z okręgowych Związków Nauczycielstwa Polskiego jakby łapała się za głowę. – Po cichu powiem, że nauczyciele, jak mogą, to uciekają. Każdy musi też myśleć o sobie.
Miasta zabierają głos
Przeciwko likwidacji gimnazjów opowiedziało się właśnie ponad 70 procent samorządów należących do Związku Miast Polskich. "Na razie pewne jest, że jeśli pani minister wprowadzi w życie medialne show, jakie prowadzi, to w regionie trzeba będzie zamknąć około 800 gimnazjów" – mówiła Grażyna Hołyś-Warmuz, rzecznik prasowy oddziału śląskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego, cytowana przez "Głos Szczeciński". Informacja o tym, że MEN prowadził debatę w kwestii edukacji jest zwyczajnie wyśmiewana:
Rodzice chcieliby też, na przykład wiedzieć, dlaczego MEN finansuje w tym roku podręczniki dla wszystkich klas szkoły podstawowej, z wyjątkiem 6, która ma być przecież najbardziej eksperymentalna.
Na stronach podstawówek dziś można znaleźć takie komunikaty:
"W roku szkolnym 2016/2017 bezpłatne podręczniki i materiały ćwiczeniowe otrzymują uczniowie klas 1, 2, 3, 4, 5. Uczniowie klas 6 kupują wszystkie podręczniki we własnym zakresie."
I jest jeszcze kwestia liceum. Jeśli reforma zacznie obowiązywać w 2017 roku, w I klasie LO tak naprawdę spotkają się trzy roczniki: 2003-2005, bo część z tych dzieci to sześciolatki. Jedne będą kończyć gimnazjum, drugie podstawówkę. Wtedy dopiero będzie tłok – również pokoleniowy w jednej klasie. A chaos jeszcze większy.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
Reklama.
"Gazeta Wrocławska"
12 sierpnia
"Likwidacja gimnazjów może skutkować tym, że szkoły które w ostatnich latach dostały od Unii Europejskiej pieniądze na remonty czy pomoce naukowe, będą musiały teraz oddać gotówkę Brukseli. Tylko na Dolnym Śląsku chodzi o 75 mln zł. – Nie wiemy też co robić z gimnazjami, które dopiero starają się o dotacje - rozkładają ręce w urzędzie marszałkowskim. A ministerstwa milczą".Czytaj więcej