Wywalczyli to, co chcieli – od września pierwsza klasa obowiązkowa tylko dla siedmiolatków. Rodzice dostali wybór, więc powinni się cieszyć. A wcale się nie cieszą. Podobnie jak nauczyciele, dyrektorzy szkół, władze gmin i samorządów. Radości wielkiej naprawdę nie widać, a przynajmniej nie przebija się ona w ogólnym odbiorze. Widać za to za chaos i potworny bałagan. Totalne wariactwo, które brutalnie zderzyło się z rzeczywistością. Nikt nic nie wie. Już zaczęły się protesty, petycje, gołym okiem widać rodzicielską wściekłość. I urzędniczą, bo sprawa sześciolatków wywołuje zamęt w całej Polsce. Czy tak wyobrażali to sobie państwo Elbanowscy?
Można powiedzieć, że Karolina i Tomasz Elbanowscy namieszali i zniknęli zostawiając niezły galimatias. Szkoły i nauczyciele chcą 6-latków, apelują o zapisywanie dzieci do pierwszej klasy. Przedszkola ich nie chcą, bo nie mają miejsca, dlatego gminy organizują dla nich zerówki w szkołach, rodzice kompletnie zdezorientowani....A czas nagli coraz bardziej, bo nadszedł termin podejmowania decyzji, w całej Polsce ruszają rekrutacje. I ciągle niewiele wiadomo.
Rodzice w rozkroku
Nie zazdroszczę rodzicom, którzy stoją teraz przed dylematem, co zrobić. Oto wpis matki 6-letniego dziecka, który pojawił się na Facebooku fundacji Ratuj Maluchy państwa Elbanowskich:
Wasza akcja, choć w pełni popieram, teraz - w roku MOJEGO wyboru przysporzyła mi kłopotu. Przedszkole z premedytacją nie organizuje zajęć dodatkowych, żeby udowodnić jak bardzo dzieci się nudzą w przedszkolu. Szkoła jest otwarcie niechętna 6-latkom twierdząc, że to tylko problem. A my, rodzice stoimy w rozkroku, wybierając mniejsze zło. Do tego doprowadziła ta akcja! Bo mam wybór, ale to jest wybór między złym a gorszym. Po co mi ten wybór?? Nigdzie nas nie chcą, takie są fakty!Czytaj więcej
Albo taki:
Nowa ustawa nic nie zmieniła. Nadal jest bałagan i stres dla rodziców. Jestem mamą sześciolatki - powinnam się cieszyć, że jest zmiana i wolny wybór. Czyżby?! W przedszkolu nie mogą zostawić mojego dziecka, a w szkole rejonowej, najbliżej domu nie ma zerówki. Owszem, znajdzie się miejsce w innej szkole, ale na drugim końcu miasta. Po roku będę mogła przepisać dziecko do pierwszej klasy w rejonowej szkole. Stres, nerwy i BRAK WOLNEGO WYBORU.Czytaj więcej
Zresztą w wielkiej niepewności są też rodzice 3- latków. Bo jak przedszkola zrobią miejsca dla 6-latków, to właśnie dla tych najmłodszych tego miejsca może nagle zabraknąć. Kołomyja straszna. Ci rodzice również nie wiedzą, na czym stoją. Piszą o tym również na Facebooku Stowarzyszenia Rzecznika Praw Rodziców państwa Elbanowskich.
Główni doradcy pani minister
Gdy ustawa została przyjęta, była wielka radość i fetowanie, Karolina i Tomasz Elbanowski byli na czołówkach wielu mediów. Po czym słuch – ten mocno medialny – zupełnie o nich zaginął. Pozostawili po sobie wrażenie pierwszych, naczelnych doradców nowej minister edukacji i głównych jej konsultantów. W końcu byli jej pierwszymi gośćmi, wszyscy widzieli, jak duże poważanie mają nie tylko u Anny Zalewskiej, ale w całym rządzie.
Ale wrócili. Widać, że czuwają nad reformą i chwała im za to, że jak już zaczęli, ciągną sprawę do końca. Ale bałagan cały czas tworzy się jeszcze większy... Dlaczego człowiek ma poczucie, że o pewnych kwestiach można było pomyśleć dużo wcześniej? Albo w ogóle nie trzeba było ich ruszać?
W ubiegłym tygodniu Elbanowscy znów spotkali się z minister edukacji. Poszło o zerówki. Część gmin – ratując się jak mogą – postanowiła przenieść ostatnie grupy przedszkolne do szkół, co rodzicom się nie podoba. Z ich głosami Elbanowscy pojawili się w Ministerstwie Edukacji, już po raz kolejny zresztą w czasie kadencji tego rządu.
Lokalne władze mają słuchać rodziców
To spotkanie zainspirowało Annę Zalewską do kolejnej interwencji. Jej efektem jest specjalny list, który minister właśnie wysłała do wszystkich wójtów, burmistrzów i prezydentów w kraju. Który – dziś można śmiało powiedzieć – wywołuje jeszcze większą niepewność, co dalej. Pokazuje też, jak władza nie kontroluje tego, co z tak ważną reformą tak naprawdę się dzieje. I że wbrew jej zapowiedziom, wcale nie jest łatwo wcielić ją w życie.
W tym liście minister pisze, że to rodzice mają wybierać, czy chcą, by ich 6-letnie dziecko chodziło do przedszkola czy do zerówki w szkole. Bo doszły do niej słuchy, że lokalne władze przymuszają rodziców do szkolnych zerówek. I słusznie, niech rodzice decydują. Ale co mają zrobić przedszkola, które pękają w szwach i nie mają miejsca dla 6-latków? Co mają zrobić szkoły, które to miejsce mają, bo z powodu cofnięcia reformy do pierwszej klasy pójdzie bardzo niewiele dzieci 7-letnich? Zresztą przez ostatnie lata przygotowywały się na przyjęcie 6 latków.
"PiS cofnął reformę w momencie, w którym zdążyły się do niej dostosować wszystkie placówki. Potwierdzają to resort edukacji, NIK, a nawet inspektorzy sanitarni. Aż 93 proc. rad rodziców uważa, że ich szkoła ma bardzo dobrze przygotowane pomieszczenia i pomoce dydaktyczne do pracy z sześciolatkami" – czytamy w raporcie z początku lutego w "Dzienniku Gazeta Prawna".
Rodzice wściekli
Jak napisała "Gazeta Wyborcza", tym listem minister edukacji właśnie „pogrzebała pomysł samorządów, które przenosząc do szkół zerówki, chciały opanować chaos związany z cofnięciem przez PiS sześciolatków do przedszkoli".
Rodzice są wściekli. Teraz jeszcze bardziej na samorządy, które ich zdaniem robią wszystko, by zniechęcić ich do przedszkoli. Niektórzy chwycili list Zalewskiej i z pretensjami pobiegli na sesję rady miasta. Na przykład w Zielonej Górze. I żądają, by ich dzieci chodziły do przedszkola, a nie do zerówki, bo tak mówi prawo. Wiceprezydent Warszawy Włodzimierz Paszyński nazwał rzeczy po imieniu:"To szczucie rodziców na samorządy".
Winna Platforma, wtedy był chaos
Same szkoły jak mogą kuszą, by posyłać dzieci do I klasy. Podobno w niektórych miastach dyrekcja chodzi po przedszkolach i namawia. W Sosnowcu wymyślono 500 zł wyprawki dla pierwszoklasisty, nie mówiąc o pakiecie badań.
A minister Zalewska cały czas zachowuje spokój. Zbeształa samorządy za to, że nie mają prawa tworzyć zerówek w szkołach skoro rodzice chcą, by dzieci kontynuowały edukację w przedszkolu. „Niezapewnienie miejsc wychowania przedszkolnego dzieciom mającym do tego prawo, jest naruszeniem przepisów prawa” – pogroziła przypominając, że rodzice mogą złożyć skargę na gminę do wojewody.
A za cały chaos obwinia PO. Bo jej zdaniem – o czym mówiła w PR1 Polskiego Radia – zamieszanie było w poprzednich latach. A teraz chaos chcą wprowadzić jedynie samorządy kojarzone z PO. Celowo też dezinformują rodziców, bo miejsce w przedszkolach jest. Na przykład w Warszawie.
Ale chaos jest. I nerwy, i stres. „Nie o to walczyliśmy” – napisała na FB Elbanowskich jedna z matek.
Zanim została wprowadzona reforma PO, zerówki były zarówno w szkołach jak i w przedszkolach. Dzieci chodziły do przedszkola przez 4 lata. Potem weszła opcja z 6-cio latkami w I klasie. A teraz, po wprowadzeniu kolejnej zmiany przez PIS, dzieci 6-cio letnie zostały na lodzie.W przedszkolach ich nie chcą, a w tylko nielicznych szkołach tworzone są zerówki i w tym problem. Z ostaje pierwsza klasa w wieku 6 lat-a nie o to walczyliśmy!Czytaj więcej
Co dalej? Wypada podziękować państwu Elbanowskim za te zmiany?
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
Reklama.
Jedna z matek
No dobrze, byłam i jestem za tym, żebyśmy mieli wybór, ale co teraz z 3 latkami? Mam takiego szkraba którego chce posłać do przedszkola pod blokiem a już słyszę, że nie ma miejsc że będą przekierowywać do innych przedszkoli... może teraz czas powalczyć o 3 latki?Czytaj więcej
Komentarz matki
Chyba w dwóch dzielnicach 6-latki będą w przedszkolach, reszta do szkoły. Jestem przeciwnikiem 6 latka w 1 klasie, ale teraz już nie wiem co mam robić.Czytaj więcej