W Janowie odbył się test „dobrej zmiany”. Po serii zawirowań personalnych w kierownictwie stajni w Janowie Podlaskim i Michałowie nowe kierownictwo bardzo chciało pokazać, że wie, jak się końmi handluje. Na aukcję zgłoszono 31 koni, w tym niezwykle cenną klacz Emirę. Szacowano, że z aukcji uda się uzyskać dwa mln euro może dwa i pół. Ale nie wyszło.
W ubiegłym roku klacz Pepita została sprzedana za 1,4 mln euro, a wystawione na aukcji 24 konie sprzedano za łączną sumę prawie 4 mln euro.
Nowe kierownictwo stadniny bardzo chciało choćby zbliżyć się do tego wyniku. To dlatego wystawiono Emirę, klacz tyleż piękną, co utytułowaną. Najpiękniejsza polska klacz na dzisiejszej aukcji została sprzedana za 550 tysięcy euro, choć jeszcze przed aukcją spekulowano, czy może nie zostanie pobity rekord z zeszłego roku, należący do Pepity.
Początkowo wylicytowano Emirę za 550 tysięcy euro, to dużo i... no właśnie. Czyżby jednak to było za dużo? Jak donosi „Kurier Lubelski”, Emira trafiła na aukcję po raz drugi. Trzeba przyznać, że to niespotykana sytuacja. Za drugim razem została sprzedana za 225 tys. euro i ostatecznie ma pojechać do Francji. Pracownicy słynnej stadniny w rozmowie z dziennikarzem "Kuriera Lubelskiego" podkreślali, że tak kiepskiej aukcji jak tegoroczna jeszcze nie widzieli. Podobno wielu kupujących opuszczało swoje loże przed końcem imprezy.
Kolejnym hitem aukcji miała być klacz Al Jazeera. Nie udało się jej sprzedać za cenę wywoławczą w pierwszej turze, jak również trzynastu innych koni. Czyżby klienci wyczuli, że konie za wszelką cenę muszą dziś znaleźć nabywców i tym razem to klienci będą dyktować ceny, byle tylko można było po aukcji otrąbić sukces nowego kierownictwa stadniny? W każdym razie ceny wywoławcze zostały obniżone.
To pierwsza aukcja polskich koni arabskich po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Od miesięcy piszemy o tym, jak nowa władza panoszy się w stajniach. Do kuriozalnej sytuacji doszło wkrótce po wyborach parlamentarnych, gdy zwolniono wieloletniego szefa stadniny w Janowie Marka Trelę, a na jego miejsce powołano Marka Skomorowskiego. Ten otwarcie przyznawał, że na hodowli koni się nie zna i nominację traktuje w kategoriach życiowej przygody. A w gazetach i na portalach pisano, że "tylko koni żal".
Ktoś pewnie uznał, że hodowla koni i handel nimi to biznes tak samo łatwy, jak handel pietruszką na straganie. Okazało się jednak, że jest inaczej. Już samo zorganizowanie aukcji okazało się twardym orzechem do zgryzienia. Przez kilkanaście lat „Pride of Poland” organizowała firma Polturf. Na wiele miesięcy przed aukcją wysyłała katalogi do najważniejszych – a co za tym idzie najbogatszych – klientów na całym świecie. W tym roku Pulturf wycofał się z organizacji, bo przez wiele miesięcy nie można się było doprosić o listę koni wystawionych na sprzedaż.
Polskie konie arabskie przyciągają wielkie zainteresowanie i wielkie pieniądze, ale posiadacze tych grubych portfeli to nie są klienci, którym można na ostatnią chwilę wysłać pdf-a z kilkoma zdjęciami zwierząt i ceną wyjściową. To ludzie, których trzeba dopieszczać na każdym kroku, jeśli są zadowoleni, to wydadzą setki tysięcy euro na konie.