Mówi się, że wszyscy Włosi, którzy opuszczą Italię i zdecydują się osiąść w innym kraju wcześniej czy później założą tam knajpę. I to niezależnie od wykształcenia i od tego, czy mieli wcześniej styczność z gastronomią. Oczywiście to bardziej rodzaj anegdoty, niż prawo fizyki, jednak coś jest ewidentnie na rzeczy. Poznajcie 7 rewelacyjnych warszawskich knajpek, gdzie zjecie jak w Bel Paese i nie zostawicie krocia.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Bella Napoli Enzo Rossi
Bella Napoli to tak naprawdę sieciówka. Ale gwarantuję, że gdyby nikt was o tym nie poinformował, sami też byście się nie domyślili. Założyciel restauracji, Enzo Rossi zanim został biznesmenem wiele lat przepracował w pizzeriach w małych miasteczkach na południu Italii. W końcu w jednej z nich otworzył własną restaurację, która dzięki jego wnikliwym obserwacjom odniosła natychmiastowy sukces, a Enzo zaczął planować dalszą kulinarną ekspansję.
Menu nie należy może do oryginalnych, szczególnie dla znawców kuchni włoskiej, ale wszystkie pozycje są pewne - nie musicie się zastanawiać czy szef kuchni odróżnia fettuccine od pappardelle. Znajdziemy w nim choćby amatricianę, czyli spaghetti z sosem pomidorowym na bazie podsmażonego boczku i ostrego sera (23 zł), a także gnocchi z borowikami (29 zł) i bogaty, jak na włoską restaurację wybór sałat, między innymi sałatkę z owoców morza i selera naciowego czy sałatkę z awokado i krewetkami serwowaną na focacci. Rękojmią jakości serwowanego tu jedzenia, niech będzie fakt, że pierwsza restauracja Bella Napoli została otwarta na Bródnie w 2003 roku, a dziś Enzo Rossi ma w stolicy aż pięć flagowych lokali.
Ristorante San Lorenzo
San Lorenzo to niewątpliwie najelegantsze miejsce prezentowane w naszym zestawieniu, gdzie można iść na niezobowiązujący obiad, ale też na spotkanie biznesowe czy randkę. Obecnie San Lorenzo, już od 16 lat dające sobie wyśmienicie radę na trudnym stołecznym rynku ma oprócz restauracji także bar z nieco skromniejszym menu na Żurawiej.
W menu jest kilka znanych i lubianych klasyków, ale nie brakuje wyszukanych dań jak domowy makaron taglioni barwiony atramentem kałamarnicy z ośmiorniczkami, pomidorkami cherry i genueńskim pesto (29 zł) czy polędwiczka z tuńczyka pieczona w sezamie, a podana na kremie z awokado (59 zł). W dopracowanej kuchni San Lorenzo po prostu nie da się nie zakochać, natomiast trochę nieswojo mogą się tu czuć osoby lubiące mniejsze restauracje, bowiem sala główna i antresola łącznie mieszczą około stu osób. San Lorenzo często wprowadza też menu sezonowe, obecnie na Jana Pawła można zjeść potrawy z czarną truflą.
Spacca Napoli
Spacca Napoli to zdaniem wielu Włochów najlepsza pizzeria w mieście. Być może to powoduje, że mimo że w menu nie brakuje innych dań, ciężko się na nie zdecydować, kiedy patrzy się na gości z niemym zachwytem pałaszujących swoje pizze. To jedna z nielicznych stołecznych knajp o nowoczesnym wystroju, więc jeśli macie już serdecznie dosyć sztafażu knajpy na Zatybrzu urządzonej w latach 50. wpadajcie na Świętokrzyską. Kultowe pizze to powszechnie znane Margherity (23 zł) i Capricciose (26), jak i wynalazki takie jak Tarturo - z sosem truflowym, szynką parmeńską, płatkami sera Gran Padano i mozzarellę fiordilatte. Spacca Napoli serwuje także zapiekanki i treściwe sałaty, które wypełniają brzuchy na dłużej niż kilkadziesiąt minut, choćby sałatka Orzo (kasza perłowa, bakłażany, cukinia, marchew, świeża mięta).
Doppio Cuore
Przymiotnik, który jako pierwszy przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o Doppio Cuore to "niepozorny". Ani wystrój, ani zdjęcia online, ani ogródek na tyłach Nowego Światu nie zapowiadają tego, co znajdziemy w menu. Tutaj przychodzi się nie tyle na pizze, co na mięsa, ryby i owoce morza. Przebojem jest niewątpliwie carpaccio. Poza tym klasycznym, z polędwicy wołowej (32 zł), możemy tu zamówić carpaccio z łososia, miecznika, tuńczyka, a nawet z ośmiornicy (42). Polędwica wołowa powraca w znakomitym stylu jeszcze w kilku innych daniach, np. w kremie z octu balsamicznego czy w sosie z zielonego pieprzu. Świetnie smakują też dodatki, np. fasolka szparagowa z anchois. To dość droga restauracja, a z pewnością najdroższa w tym zestawieniu, ale cóż, takie jest święte prawo każdej restauracji, która otrzymała prestiżowy tytuł warszawskiej knajpy roku.
Carpaccio
Gdybyście sięgnęli po podręcznik wybierania restauracji w obcym miejscu z pewnością byłoby tam napisane, żeby unikać głównych arterii, starego miasta, ponieważ ceny są tam najwyższe, a że część klientów za dwa dni będzie na drugim końcu świata, więc nie warto dbać o jakość. Tyle, że w Warszawie nie ma ani za dużo starego miasta, ani turystów, więc lokal przy Nowym Świecie nie traci charakteru dla localsów. Posiłek w Carpaccio warto zacząć np. od muli na świeżych pomidorach z grzankami (45 zł), żeby kontynuować wieczór w towarzystwie makaronu z chilli, siekaną polędwiczką i suszonymi pomidorami.
Culiinaria Italiana
Miłośnicy Italii i nietypowych inicjatyw kulinarnych z pewnością kojarzą Kuchnię Dantego. To projekt, w ramach którego dwóch Włochów gotuje dla zgromadzonej publiczności w prywatnych mieszkaniach i wynajętych przestrzeniach specjały rodzimej kuchni, deklamując przy okazji pieśni z „Boskiej komedii”. Najpierw po włosku, potem po polsku. Po latach tułaczki panowie (którzy poznali się w zamierzchłych czasach na Erasmusie w Polsce i legitymują się tytułami doktorskimi) postanowili wreszcie znaleźć stałe lokum. Tak powstała Culiinaria Italiana, niezobowiązujące bistro na Hożej. Swoje podwoje po wakacyjnym remoncie otwierają ponownie w przyszłym tygodniu. Menu jest skromne, ale przystępne cenowo. A kto próbował choć raz jak gotują Leonardo i Alfredo ma gwarancję, że bistro na Hożej także przypadnie mu do gustu.
La Bomboniera
Na koniec coś na deser. Kto choć raz w życiu spróbował sławnych sycylijskich ciastek, cannoli, czyli rurek z ciasta nadziewanych kremem z serka ricotta i posypanych pistacjami będzie szukał tego smaku już zawsze. W stolicy można dostać je między innymi w cukierni La Bomboniera, którą warszawiacy pokochali tak bardzo, że doczekała się dwóch lokali. Atmosfera jest niezobowiązująca, a słodkości raczej na wynos (choć oczywiście da się usiąść i napić pysznej kawy. W ofercie znajdziemy między innymi wspomniane już cannoli (11 zł, ale nie słyszałam, żeby ktoś po konsumpcji żałował wydanych pieniędzy), ciastko Banoffe (7 zł), czyli rodzaj babeczki z bananem, toffi i ręcznie ubijaną bitą śmietaną, czy wilgotne ciasto z mąki migdałowej i wiele wiele innych. Jeśli pójdziecie do lokalu ukrytego w podwórku przy Alei Solidarności możecie poprosić włoską, przemiłą obsługę o pomoc w wyborze.