Najczęściej idą na medycynę. Za rok studiów w Polsce płacą prawie 50 tysięcy złotych. Ale to i tak dużo taniej niż w USA czy Wielkiej Brytanii. Dlatego z roku na rok coraz chętniej studenci z bogatych krajów azjatyckich przyjeżdżają do naszego kraju. Zdaniem ekspertów i tak mogłoby być ich więcej. Ale śledząc fora internetowe widać, że są w Polsce tacy, których zamożni studenci z Azji kłują w oczy.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
No bo tak: po ubraniach widać, że kasy im nie brakuje, na zajęcia przyjeżdżają taksówkami, na imprezach w klubach zawsze są otoczeni dziewczynami, a do tego na studia dostali się bez egzaminu, czy bez konkursu świadectw. Bo uczelnie nie prowadzą rekrutacji zagranicznych studentów. A potem przez wszystkie lata studiów cudzoziemcy są dla szkół wyższych oczkiem w głowie. I to budzi zazdrość.
Ukraińcy dominują
Liczba zagranicznych studentów rośnie z roku na rok. W roku akademickim 2013/14 było ich w Polsce prawie 36 tysięcy; w kolejnym już 46 tysięcy, a w minionym 57 tysięcy. Oczywiście nie ma jeszcze szacunków, ilu ich będzie od października, ale to niemal pewne, że liczba ta wzrośnie.
Zdecydowanie największą grupę studentów - cudzoziemców stanowią Ukraińcy. Według danych GUS z roku akademickiego 2015-16 było ich ponad 30 tysięcy. Na kolejnym miejscu znaleźli się Białorusini - 4,6 tys. i Norwedzy - 1,5 tys. Hindusi znaleźli się w tym zestawieniu na 11 miejscu, a Saudyjczycy dopiero na 12. Ale to właśnie obecność studentów z Azji najczęściej budzi emocje. "Bo żyją jak szejkowie, jak pączki w maśle" - można przeczytać na jednym z forów internetowych.
Studenci z Arabii Saudyjskiej trafiają do nas dzięki Programowi Stypendialnemu Króla Abdullaha. Król finansuje studia, wszelkie koszty zamieszkania w innym kraju, a także wydatki na podróże do kraju na czas przerwy w nauce. Z programu korzysta około 140 tysięcy Saudyjczyków - połowa w USA, część w innych krajach Azji. W Europie jest ich kilkanaście tysięcy, z czego w Polsce nieco ponad 850. Trochę więcej, prawie 900, jest studentów z Indii.
Zagraniczni studenci w Polsce
1. Ukraina 30589 2. Białoruś 4615 3. Norwegia 1581 4. Hiszpania 1407 5. Szwecja 1291 6. Turcja 1205 7. Czechy 1119 8. Rosja 1042 9. Niemcy 1040 10. Litwa 917 11. Indie 896 12. Arabia Saudyjska 854 13. Chiny 846 14. Kazachstan 773 15. USA 717 Czytaj więcej
dane GUS opracowane przez studyinpoland.pl
Studenci z Azji stanowią kilkanaście procent wszystkich cudzoziemców na uczelniach. – To niewiele – uważa dr Bianka Siwińska, dyrektor wykonawcza Fundacji Edukacyjnej "Perspektywy" oraz koordynatorka programu "Study in Poland". – Szacuje się, że na świecie 4,6 mln osób studiuje poza swoim krajem. Ponad połowa z nich to Azjaci. Tymczasem w Polsce studentów z Azji jest około 7 tysięcy i pod tym względem wypadamy słabo na tle Europy.
Dlaczego udaje się to innym, a nam wychodzi gorzej? – M.in. dlatego, że Polska nie ma jednej, niezależnej agencji, która koordynowałaby promocję naszego szkolnictwa zagranicą. Wszystkie kraje takie rozwiązanie stosują, a u nas wciąż się na to nie zdecydowano, a co za tym idzie brakuje jednolitej strategii – zaznacza koordynatorka programu "Study in Poland". – Wcześniej promocją swojej oferty zagranicą zajmowały się poszczególne uczelnie. Odkąd istnieje "Study in Poland" połączyliśmy siły i jest efekt. Do niedawna studenci z Ukrainy najczęściej wybierali uczelnie rosyjskie. Po latach naszej pracy na Ukrainie - najchętniej decydują się na studia w Polsce – mówi Siwińska.
Polska w tyle
Drugi problem to to, że polskie uniwersytety i politechniki wciąż słabo wypadają we wszelkich światowych rankingach. Dwie najlepsze polskie uczelnie - Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Jagielloński właśnie wypadły z 4. setki słynnego Rankingu Jiao Tong University w Szanghaju. – A skoro studenci z Azji mają do dyspozycji duże pieniądze, to chętniej wybiorą szkołę z wyższej pozycji w rankingu – uważa dr Siwińska.
I jest jeszcze problem trzeci, który dopiero w przyszłości może przynieść poważniejsze skutki. To rasizm.
Dla uczelni studenci z bogatych azjatyckich państw są cenni. W Warszawie za rok studiów na medycynie płacą ponad 11 tysięcy euro. W Olsztynie cena podana jest w naszej walucie i wychodzi mniej więcej na to samo 48 tysięcy złotych. Ale wykładowcy przyznają, że jest z nimi sporo problemów.
Trudno się dogadać
– Połowa z nich nie jest w stanie wskazać, gdzie jest wątroba. A gdy takiemu studentowi uwagę zwróci lekarka, że coś robi nie tak, to obraża się i wychodzi. Wielu rezygnuje ze studiów na medycynie już po pierwszym roku, bo jest to dla nich za trudne. Niektórzy wracają do siebie, inni przenoszą się na jakiś łatwiejszy kierunek – takie opinie o studentach z Arabii Saudyjskiej krążą wśród lekarzy w internecie.
Problemy w komunikacji wynikają z różnic kulturowych, kłopoty z nauką - z braku wiedzy. Ci studenci trafiają na medycynę bez egzaminu. Uniwersytet Medyczny w Lublinie na swoich stronach internetowych informuje, że pozyskiwaniem kandydatów na Wydział z Oddziałem Anglojęzycznym i ich wstępną weryfikacją zajmują się firmy rekrutacyjne, z którymi uczelnia współpracuje. Potem odbywa się tylko rozmowa kwalifikacyjna.
Najwięcej studentów - cudzoziemców wybrało Warszawę. Tu na Uniwersytecie Medycznym na studiach dziennych jest około 700 obcokrajowców, stanowią 10 procent wszystkich studentów. Najczęściej są to właśnie Saudyjczycy, ale też studenci z Malezji, Norwegii, czy Szwecji.
Z kilkuset zostało kilkudziesięciu
Na dużą liczbę studentów z Arabii Saudyjskiej liczył Olsztyn. Kilka lat temu miasto nawiązało współpracę z Saudyjczykami, przyjechało kilkaset osób na kursy przygotowawcze m.in. na naukę polskiego. Dziś zostało ich niewielu. – Znaczna część po skończeniu kursów postanowiła studiować w większych miastach – informuje rzeczniczka Uniwersytetu Warmińsko -Mazurskiego Wioletta Ustyjańczuk. Jak przyznaje, na pierwszym roku medycyny nie będzie ani jednego Saudyjczyka, na wyższych latach pozostało tylko 20.
Trudno zatem mówić o sukcesie. Liczba studentów z bogatych państw wprawdzie w Polsce rośnie, ale inne kraje Europy zazwyczaj nas wyprzedzają. A to tylko potwierdza, że uczelnie w naszym kraju pozostają w tyle za innymi.
Patrząc na światową średnią u nas studiuje niewielu studentów z Azji. Ich liczba rośnie, ale i tak procentowo uczy się ich dużo mniej niż w innych krajach Unii Europejskiej. Więcej jest ich choćby w Czechach, na Węgrzech, Słowacji, Litwie, Łotwie, Estonii, a nawet Bułgarii. Podobnie jak Polska wypada pod tym względem również Chorwacja.
dr Bianka Siwińska
Liczba ksenofobicznych incydentów rośnie i to jest niepokojące. Wydaje mi się, że jeszcze nie jest to moment, w którym sygnały dotarły do potencjalnych studentów z Azji odstraszając ich od studiów w Polsce. Ale jest to ten moment, w którym musimy zrobić wszystko, aby tych studentów ochronić. Podobny problem miała Australia, gdzie studiowało wielu młodych ludzi z Indii. Po serii ksenofobicznych incydentów Hindusi zrezygnowali z nauki w tym kraju. Dla Australii jest to duża strata - i biznesowa, i intelektualna.