Bohaterka "afery ściankowej" recenzuje dla nas film "Smoleńsk": Poradziłabym sobie lepiej w głównej roli
Oskar Maya
06 września 2016, 16:33·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 06 września 2016, 16:33
Jeszcze nie opadły emocje po premierze "Smoleńska", a obraz już zdążył podzielić widzów. Jedni uważają "Smoleńsk" za gniota, inni twierdzą, że "ten film po prostu trzeba zobaczyć". O wrażeniach z premiery mówi nam Joanna Majstrak, która przy okazji została bohaterką "afery ściankowej".
Reklama.
Co z tą ścianką?
Samej Majstrak dostało się, za pozowanie na ściance ustawionej dla fotoreporterów. Nie spodobało się to przede wszystkim dziennikarce Joanne Racewicz. – Skąd odwaga, żeby stanąć na ściance z napisem „Smoleńsk” i uśmiechać się promiennie? Pozowanie i uśmiechy na ściance z napisem: „Smoleńsk”? – pytała retorycznie wdowa po zmarłym w Smoleńsku oficerze BOR.
– Nie rozumiem pretensji, które ma pani Racewicz. Skoro zaproszono dziennikarzy i fotoreporterów, to chyba właśnie po to, żeby robili zdjęcia. Zostałam zaproszona przez fotoreporterów tak samo, jak inni aktorzy filmu.
"Byłabym lepsza niż główna aktorka"
A sam film?– Przede wszystkim "Smoleńsk" daje do myślenia. To jest chyba największa zaleta tego filmu. Podobała mi się też rola Jerzego Zelnika, który tym razem zagrał negatywnego bohatera. I to właściwie jedyne pozytywne rzeczy, które można powiedzieć o tym filmie – mówi naTemat Joanna Majstrak. – Szczególnie aktorzy zagrali poniżej swoich możliwości. Nie wiem dlaczego, pewnie ciążyła na nich zbyt duża presja.
W filmie występują dotychczas mało rozpoznawalni aktorzy teatralni, jak Lech Łotocki czy Beata Fido. W obsadzie znalazła się również Anna Samusionek, aktorkę znaną raczej z seriali ale również bohaterkę kilku obyczajowych afer.
– Beata Fido na pewno mogła lepiej zbudować swoją postać. Jest zdecydowanie najsłabszych punktem tego filmu, a przecież to ona miała budować dramaturgię całego obrazu Jestem przekonana, że zrobiłabym to lepiej. Za to prawie nie widać na ekranie Lecha Łotockiego, który zagrał prezydenta. A szkoda, bo to dobry aktor – dodaje aktorka.
Prezes brylował do północy
Na każdej imprezie "branżowej" jest nie tylko ścianka, ale też bufet. Darmowy. Jeżeli kogoś zbulwersowała "afera ściankowa", to nikomu nie przeszkadzał bankiet, na którym po części oficjalnej bawiły się nowe elity. A tutaj było typowo: kelnerzy roznosili wino, serwowano przekąski, tworzyły się konwersacyjne bukiety. Towarzysko wyróżniał się Jacek Kurski, prezes Telewizji Polskiej. Z bankietu wyszedł dopiero około północy.
– Co prawda prezydenta Andrzeja Dudy i Jarosława Kaczyńskiego nie było na bankiecie, ale za to prezes TVP Jacek Kurski został nieco dłużej niż inni. Właściwie cały czas otoczony rozmówcami. Z pewnością był najbardziej atrakcyjnym towarzysko gościem bankietu.– stwierdza Majstrak.