Lider KOD Mateusz Kijowski zaliczył potężną wizerunkową wpadkę, gdy przed kamerę nie potrafił podać nazwiska legendarnej "Inki". Stwierdził, że brutalnie zamordowana przez reżim PRL sanitariuszka V Wileńskiej Brygady Armii Krajowej nazywała się Stańczykowska. Dla wielu stanowi to dowód, że na jej pogrzebie robił więc jedynie polityczny happening. Najgłośniej Kijowskiego krytykowali politycy PiS, ale... okazuje się, że sami nie wiedzą, kim była "Inka".
Na wstępie przypomnijmy, że pełne dane legendarnej postaci powojennego podziemia antykomunistycznego to Danuta Helena Siedzik. Młoda ofiara PRL-owskiego reżimu częściej wspominana jest jednak w przedwojennym stylu, jako Danuta Siedzikówna. Nazwisko nie jest specjalnie trudne i dość znane, ale sprawia problemy nawet tym, którzy twierdzą, że o pamięć o tzw. Żołnierzach Wyklętych walczą najmocniej.
Jeszcze większą wpadkę niż lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski zaliczyła bowiem europosłanka Prawa i Sprawiedliwości Jadwiga Wiśniewska. Na antenie TVP Info przedstawicielka partii rządzącej chciała ostro skrytykować Kijowskiego za niewiedzę, a sama stwierdziła, iż "Inka" nosiła nazwisko... Śledzikówna. Nie umknęło to uwadze polskich internautów.
Obie wpadki skłaniają do podejrzeń, iż zarówno KOD, jak i PiS temat tzw. Żołnierzy Wyklętych i niedawny pogrzeb "Inki" i "Zagończyka" wykorzystały tylko i wyłącznie do swoich partykularnych politycznych celów.