Stacja Dworzec Gdański. Do metra wsiadają dwie młode Azjatki. Wydawałoby się, że goście z dalekiego wschodu nie mają na pieńku z "miejscowymi". A jednak, po kilku przystankach podchodzi do nich pewien pan. Dziewczyny dowiadują się, że mają wyp***lać, bo pewnie są tu nielegalnie.
- Jakiś odważny Polak stanął w obronie dziewczyn i zaraz sprawnie przeprowadził obie panie z tyłu wagonu na jego przód. Posadził je między innymi ludźmi i sam nad nimi stanął. Dziewczyny wyglądały na przerażone - relacjonuje jedna z pasażerek, która wydarzenie udokumentowała na Facebooku.
Mężczyzna, który stanął w obronie dziewczyn starał się uspokoić agresora, ale bez skutku. Drugi z panów nie dawał za wygraną i nadal wyrażał swoje oburzenie - obecnością dziewczyn i reakcją młodego Polaka. Właściwie zaczął mu grozić.
- Współpasażerowie siedzący w tylnej części wagonu się przesiedli. Dojechaliśmy do stacji Świętokrzyska, wsiedli nowi pasażerowie, zajęli wolne miejsca, ale napięcie było nadal ogromne - przekonuje pasażerka.
Wtedy pan, który stanął w obronie dziewczyn, zadzwonił na policję.
- Na szczęście w metrze jest zasięg. Doszły do mnie fragmenty bardzo rzeczowej rozmowy. Że rzeczywiście w tej chwili nic się nie dzieje, ale trudno powiedzieć, co się stanie za moment, bo pan w czarnej koszulce nie odpuszcza i jest mocno nietrzeźwy, jak i agresywny.
Na stacji Centrum wszystko się zadziało bardzo szybko. Najpierw wsiadł ktoś z obsługi metra i zatrzymał motorniczego. Zaraz za nim wbiegła Służba Ochrony Kolei.
- Który to pan?
- Ten w czarnej koszulce. Bez włosów. Z tatuażem - powiedzieli pasażerowie.
Wyprowadzili go sprawnie na peron. Kilkadziesiąt sekund i pociąg ruszył dalej dalej.
Dziewczyny z Azji były przerażone. Mężczyzna, który im pomógł tłumaczył, że nigdy wcześniej nie widział podobnego zdarzenia. To kolejny, w krótkim czasie, epizod tego typu w warszawskiej komunikacji. Niedawno ofiarą przemocy w tramwaju padł naukowiec, który podpadł jednemu z pasażerów, mówiąc po niemiecku.