Nominacja na szefa ukraińskiej kolei "polskiego reformatora" była sensacją. Dopiero teraz na jaw wychodzi w jakie bagno wsiąka Polak.
Nominacja na szefa ukraińskiej kolei "polskiego reformatora" była sensacją. Dopiero teraz na jaw wychodzi w jakie bagno wsiąka Polak.

Ratowanie biznesu ukraińskich kolei miało być dla Wojciecha Balczuna sympatyczną przygodą, delegacją z honorarium 1,5 miliona dolarów, ale zmienia się w koszmar. Polski prezes zdążył już rozwścieczyć 300 tys,. pracowników, mafię żyjącą z ograbiania kolei i na dodatek naruszył interesy ukraińskich oligarchów.

REKLAMA
Wojciech Balczun zwierzał się znajomym, że jako prezes ukraińskich kolei Ukrzaliznycja zmuszony jest korzystać z ekipy ochroniarzy. Kierowaną przez niego spółką co chwila wstrząsają kryminalne wydarzenia. 19 lipca porwano Walerego Ludmirskiego, to jeden z wysoko postawionych menedżerów spółki odpowiedzialny za zakupy energii elektrycznej. Wyszedł z psem na spacer, a napastnicy zastrzelili zwierzę i uprowadzili go pozostawiając na miejscu zdarzenia jednego trampka i iPhone'a.
Kryminalne domysły budzi również śmierć zastępcy Ludmirskiego, który wcześniej zginął porażony prądem podczas koszenia trawy w ogródku. Po tym zdarzeniu Ludmirski kazał rodzinie ewakuować się za granicę. Jego krewni proszą teraz o pomoc w schwytaniu porywaczy i oferują 100 tys. dolarów nagrody.
O tym, w jakie bagno wszedł polski prezes, świadczy to, że ukraińskie media natychmiast dopisały szczegóły życiorysów współpracowników. Decydowali o wielomilionowych kontraktach na zasilanie energią ukraińskiej trakcji, a umowy trafiały do firm z kręgów mafijnych. Kolej kupowała energię przez pośredników i po zawyżonych cenach, twierdzą dziennikarze stacji telewizyjnej 1+1. Ukraińskie biuro antykorupcyjne poinformowało również o zatrzymaniu dyrektora oraz szefa departamentu spółki organizującej zakupy dla kolei. W sumie wobec różnych pracowników kolei wszczęto 400 postępowań korupcyjnych.
Polak potrafi?
O Wojciechu Balczunie mającym uratować ukraińską kolej głośno zrobiło się w kwietniu tego roku. Polak miał powtórzyć to samo, co zrobił w Polsce, kiedy w 5 lat postanowił na nogi spółkę przewozową PKP Cargo. Firma przynosiła straty choć faktycznie była monopolistą na rynku. Po restrukturyzacji jest notowana na giełdzie w Warszawie.
Problem tylko w tym, że Ukrzaliznycja to co najmniej 5-krotnie większy moloch. Zatrudnia 300 tys. pracowników, ma zdezelowane wagony, ale o dziwo pełne pasażerów pociągi dalekobieżne i całkiem przyzwoite, czyste dworce. Firma w ubiegłym roku miała 640 mln dolarów strat, ale tak naprawdę nikt nie zna prawdziwego stanu finansów. Owszem, obraca milionami dolarów dziennie. Jest jednak do cna przeżarta korupcją, a jej menedżerowie przedstawiają fałszywe raporty finansowe, kryjąc własne malwersacje. Ujawniono, że tylko super rabat, z którego korzystały spółki oligarchy Rinata Achmetowa kosztował firmę 2 mld dolarów rocznie. Oczywiście doniecki miliarder miał pierwszeństwo w zamawianiu tanich wagonów.
W tej sytuacji za pierwszy sukces Polaka uznano, że w ogóle udało mu się zająć fotel prezesa. Realnie nastąpiło to dopiero kilka tygodni po oficjalnej nominacji – taki był opór do zmian. Pod koniec lipca Balczun przedstawił rządowi plan działania. Pokazując 5 dróg, jakimi pieniądze uciekają ze spółki: kradzież paliwa, zakup po zawyżonych cenach, łapówki w rozliczeniach biletów i przyznawaniu ulgowych taryf. – Za te pieniądze można wyremontować 60 tys. wagonów – oświadczył w mediach, ale zaraz potem, w kontrwywiadzie naskoczył na niego minister infrastruktury Władimir Omeljan. Ocenił, że plan polskiego prezesa to tylko prezentacja slajdów, nieco uszczegółowiona w porównaniu do przesłuchania go jako kandydata.
– Ukraińskie koleje padały łupem każdej z kolejnych ekip rządzących, dlatego nominacja Balczuna nie spodobała się wielu osobom. Zwyczajnie nie wierzę, że przysłany z Polski prezes może odczarować ukraińskie koleje. Ta spółka latami popadała w ruinę i potrzeba wieloletniej pracy, aby ją odbudować. Kontrakt Balczuna dotyczyć ma niespełna dwóch lat, w tym czasie nie da się wiele zdziałać – mówi natemat Aleksandra Danko, ukraińska dziennikarka pisząca o transporcie i infrastrukturze.
Najtrudniejsze na świecie
Dodaje, że zagranicznym ekspertom, z których pomocy korzysta ukraiński rząd zaczyna już brakować zapału. Wypalą się tak samo jak Aivaras Abromaviczius, minister rozwoju, a z pochodzenia Litwin – podał się do dymisji, gdy zoorientował się, że światłych reform jakie zaplanował nie chcą ani jego urzędnicy, ani polityczny sprzymierzeńcy. To właśnie on najbardziej promował Balczuna, obiecując, według nieoficjalnych informacji, 1,5 mln dolarów za sukces w transformowaniu kolei.
Wojciech Balczun, szef ukraińskich kolei
Obserwator Finansowy

Ukrzaliznycja nie da się nawet porównać do PKP Cargo – pod każdym względem jest w trudniejszej sytuacji. To wyzwanie, które mi jest trudno porównać do czegokolwiek na świecie. Moja rola, jako szefa kolei ukraińskich, sprowadzi się do zainicjowania maksymalnie wielu zmian. Liczę się z tym, że to na mnie spadnie krytyka, bo zwykle, gdy zaczyna się coś naprawiać najpierw trzeba zburzyć stary porządek. Ale w efekcie powinny powstać podwaliny pod nową, europejską, dobrze zorganizowaną, efektywną, generującą zyski kolej. Czytaj więcej

Wojciech Balczun podczas nieoficjalnych rozmów na forum ekonomicznym w Krynicy najbardziej narzekał na kolejarskich związkowców. Nie tylko zażądali 20-procentowych podwyżek, szukają na niego wszelkich haków. Aby ich nie dostarczać, Balczun zrezygnował z latania służbowym śmigłowcem Bell, a podróżuje pociągami. Dał podwyżkę 25 proc. ale tylko tym, których praca związana jest bezpośrednio z usługami w zakresie przewozów. Na chwilę powstrzymał pomruk niezadowolenia 300 tys. tłumu kolejarzy. Nie złapali się jednak na sztuczkę, kiedy mówił "o planach włączenia pracowników ich w proces zmian w spółce". Właśnie w ten sposób zbajerował przed laty kolejarzy polskim PKP Cargo – wzięli odprawy i sami odeszli.
Najwięcej ironicznych docinków prowokuje drugie zajęcie polskiego prezesa. Poza pracą menedżera jest gitarzystą rockowego zespołu Chemia. Podobno miał wystąpić na Ukrainie, jednak Balczun nie pojawił się na scenie. Ukraiński zespół Pluszowy Brooklyn nagrał hip-hopową piosenkę, w której dziękuje Polsce za Wojciecha Balczuna. W rewanżu proponują, by PKP przyjęły ukraińskiego piosenkarza Pawło Zibrowa.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl