
Trybunał Stanu to hasło, które nigdy nie znika z kampanii politycznej. PiS chce postawić przed nim PO, PO chciało osądzać PiS, a dzisiaj Ryszard Petru obiecuje, że w przyszłości przed Trybunałem zobaczymy obecny rząd. W rzeczywistości „argument trybunału” to polityczna wersja ping-ponga.
REKLAMA
Polscy politycy lubią przekonywać, że sprawiedliwość leży po ich stronie, a ich przeciwników wkrótce zobaczymy przed Trybunałem Stanu. Dzisiaj „trybunalną” narrację przypomniał Ryszard Petru. Lider Nowoczesnej, prognozując działania własnego rządu, obiecał, że przed trybunałem staną Andrzej Duda i Beata Szydło.
Wszyscy mówią o Trybunale Stanu
Jak powiedział, „nie może być równych i równiejszych, nie może być pobłażania”. Problem w tym, że Trybunał Stanu jest dziś symbolem właśnie nierównego traktowania i pobłażania, a niemal identyczne słowa w swoim dorobku mają przedstawiciele niemal każdej opcji politycznej. Dodatkowo, wymagane procedury, praktycznie uniemożliwiają skierowanie do niego sprawy.
Jak powiedział, „nie może być równych i równiejszych, nie może być pobłażania”. Problem w tym, że Trybunał Stanu jest dziś symbolem właśnie nierównego traktowania i pobłażania, a niemal identyczne słowa w swoim dorobku mają przedstawiciele niemal każdej opcji politycznej. Dodatkowo, wymagane procedury, praktycznie uniemożliwiają skierowanie do niego sprawy.
Zanim o Trybunale dla PiS zaczął mówić Petru, PiS groził nim Tuskowi (chodzi o kwestię zwłok prezydenta Kaczorowskiego). Jeszcze wcześniej PO przed Trybunałem chciała postawić Zbigniewa Ziobrę i Jarosława Kaczyńskiego. Wyjątkowo, w tej kwestii faktycznie podjęto jakieś działania. Ostatecznie jednak Sejm (w którym PO miała wtedy większość głosów) odrzucił wniosek ws. Ziobry, a sprawa Kaczyńskiego zatrzymała się na formalnościach.
Jak działa Trybunał Stanu?
Trybunał Stanu to organ władzy sądowniczej, przed którym odpowiadają najważniejsi przedstawiciele władzy wykonawczej. Prezydent, premier i ministrowie odpowiadają za łamanie konstytucji i ustaw. Sprawę zainicjować może prezydent, 115 posłów lub, w szczególnych wypadkach, sejmowa komisja śledcza.
Trybunał Stanu to organ władzy sądowniczej, przed którym odpowiadają najważniejsi przedstawiciele władzy wykonawczej. Prezydent, premier i ministrowie odpowiadają za łamanie konstytucji i ustaw. Sprawę zainicjować może prezydent, 115 posłów lub, w szczególnych wypadkach, sejmowa komisja śledcza.
– Co do zasady, politycy odpowiadają politycznie przed wyborcami, szefem partii, której są członkiem czy przed przełożonymi. Natomiast nieliczni z nich, pełniący najwyższe funkcje państwowe ponoszą – obok odpowiedzialności politycznej, karnej czy cywilnej – dodatkową odpowiedzialność – odpowiedzialność konstytucyjną. Odpowiadają, w zakresie pełnionej funkcji lub w związku z nią, za naruszenie przepisów konstytucji lub ustaw – tłumaczy dr Jacek Zaleśny, z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Polityk przed Trybunałem Stanu może stanąć w wyniku zachowania lub zaniechania, które naruszają przepisy prawne, ale nie przepisy prawa karnego, cywilnego i czy administracyjnego. Przykładowo, będzie to sytuacja, w której prezydent nie podpisał na czas ustawy, lub nie dokonał aktu powołania.
Możemy także wyobrazić sobie scenariusz, w którym w ramach negocjacji dyplomatycznych, polityk zdradził rację stanu, np. przekroczył mandat, który rząd dał mu do negocjacji i zgodził się na kwestie, które godzą w polskie interesy.
Trybunał Stanu mógłby zająć się także nie wypełnieniem obowiązków przez premier, która nie opublikowała wyroku TK, co było jej ustawowym obowiązkiem, lub nie wydała rozporządzenia, do którego była zobligowana.
– W Polsce współczesnej Trybunał Stanu faktycznie nie funkcjonuje. Na kwestię jego marginalnego znaczenia trzeba spojrzeć przez pryzmat mechanizmów pociągania do odpowiedzialności. Dzisiaj jest to praktycznie niemożliwe do zrealizowania. Nie ma warunków, aby Sejm postawił kogokolwiek w stan odpowiedzialności konstytucyjnej z dwóch bardzo ważnych powodów – tłumaczy dr Zaleśny.
Po pierwsze, wniosek wstępny o pociągnięcie osoby do odpowiedzialności konstytucyjnej musi mieć cechy aktu oskarżenia. Oznacza to, że posłowie, którzy stawiają zarzuty, muszą przedstawić dokument, który w procesie karnym byłby efektem całego postępowania przygotowawczego, w ramach którego prokurator może wzywać, przesłuchiwać, żądać dokumentów itp., tj. wykonywać czynności, niedostępne posłom i za które płaci budżet państwa.
Jeżeli zaś posłowie chcieliby zlecić przeprowadzenie np. ekspertyz, to musieliby to uczynić ze środków partyjnych czy przewidzianych na prowadzenie biur poselskich. W praktyce oznacza to, że wnioski wstępne muszą być bardziej ogólne niż akt oskarżenia i jako takie są przesłanką umorzenia postępowania przez Sejm właśnie z powodów ich formalnej niedoskonałości. Po drugie, to jest kwestia decyzji, która zapada w parlamencie.
– Jeżeli większość rządowa chce własnego ministra obronić to ma ku temu wszelkie możliwości. W tym zakresie podział sceny politycznej ma znaczenie wiodące. Jak pokazuje praktyka, przesądza on o zachowaniu posłów – dodaje dr Zaleśny.
Co do tej pory robił Trybunał Stanu?
W III RP Trybunał Stanu zajmował się dwiema sprawami. Pierwsza dotyczyła tzw. „afery alkoholowej”, a druga byłego Ministra Skarbu Emila Wąsacza. To właśnie w pierwszym przypadku posłowie niezależnie od podziałów politycznych zgodzili się co do konieczności osądzenia osób związanych z aferą. Ostatecznie jednak, pytanie kogo należy osądzić pozostało politycznie nacechowane.
W III RP Trybunał Stanu zajmował się dwiema sprawami. Pierwsza dotyczyła tzw. „afery alkoholowej”, a druga byłego Ministra Skarbu Emila Wąsacza. To właśnie w pierwszym przypadku posłowie niezależnie od podziałów politycznych zgodzili się co do konieczności osądzenia osób związanych z aferą. Ostatecznie jednak, pytanie kogo należy osądzić pozostało politycznie nacechowane.
Afera wybuchła po tym jak niemal zniszczono polski przemysł spirytusowy. Alkohol importowany, na podstawie rozporządzeń ministrów finansów był obłożony niską stawką cła, podczas gdy krajowy był obłożony gigantyczną akcyzą. Odpowiedzialnością obarczano legislację i w tej sprawie odpowiadało pięciu podsądnych, którzy mieli dopuścić do takiej sytuacji. W kolejnych przypadkach - a było ich kilkanaście - albo Sejm umarzał postępowanie, albo nie formułowano aktu oskarżenia i następowało przedawnienie sprawy.
– Ten mechanizm powinien zostać zmieniony na postępowanie przygotowawcze prowadzone przez prokuraturę, z sądem powszechnym orzekającym o winie/niewinności oskarżonego. W ten sposób można byłoby wyeliminować obowiązywanie zasady: tyle władzy, ile udźwigniecie i tyle odpowiedzialności, na ile pozwolą wasi koledzy. Ale właśnie z tego powodu, tego typu propozycja zmiany w prawie jest odrzucana przez posłów, bo nawet ci, którzy dzisiaj są w opozycji mają nadzieję, że kiedyś będą w większości, a wtedy chętnie by sobie porządzili, za nic nie odpowiadając – ocenia dr Zaleśny.
Niezależnie od poczucia sprawiedliwości, Trybunał Stanu pozostaje poza zasięgiem polityków, którzy nie mają większości parlamentarnej. Biorąc pod uwagę przykład sprawy Ziobry - nawet rządząca partia nie zawsze jest w stanie doprowadzić do oskarżenia. Ostatecznie, Trybunał Stanu pozostaje wyłącznie hasłem, z którego chętnie korzysta się w kampanii politycznej.
Napisz do autora: mateusz.albin@natemat.pl
