Pracownicy dostaną 100 złotych podwyżki, a ZUS przy okazji pobierze sobie dodatkowe 60 złotych w składkach.
Pracownicy dostaną 100 złotych podwyżki, a ZUS przy okazji pobierze sobie dodatkowe 60 złotych w składkach. fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Reklama.
Najbardziej z tej podwyżki zadowolony jest ZUS, któremu jak wszyscy wiemy brakuje miliardów złotych na wypłaty bieżących emerytur. Dla ZUSu "podwyżka" jest wyrażona w składkach potrącanych od podnoszonych właśnie płac.
Biedny Kowalski pracujący za najniższą pensję dzięki decyzji pani premier dostanie 103 złote więcej w wynagrodzeniu netto. W tym roku zarabiał 1 355,69 złotych, w przyszłym roku dostanie 1 459,48 zł. miesięcznie.
Tymczasem od każdego zatrudnionego na pensji minimalnej ZUS też dostanie świetną podwyżkę. Zamiast kasować 778 złotych w składkach, zgarnie 842 zł od łebka czyli 64 złote więcej. To dopiero część świetnego interesu na podwyższaniu płacy minimalnej. Wraz z wyższą pensją wzrośnie średnie wynagrodzenie na podstawie, którego obliczane są składki dla samozatrudnionych - "jednosobowych firm". O skali podwyżek dowiedzą się dopiero w styczniu 2017 roku, kiedy będą szykować przelewy. Wyższe skłądki zapłacą też przedsiebiorcy rozpoczynający przygodę z biznesem wylicza Biuro Analiz i Komunikacji Idea Bank.
Premier daje, ZUS zabiera
Po co ZUSowi te pieniądze? Tak się składa, że przed kilkoma dniami Fundusz Ubezpieczeń Społecznych - obsługujący wpłaty od pracujących i wypłaty dla emerytytów, poinformował, że nie ma pieniędzy za spłatę pożyczek od skarbu państwa. Tych, którymi przez lata uzupełniał dziurę w systemie emerytalnym. W latach 2009-2014 uzbierało się tego raptem 39 mld złotych z hakiem. FUS, wywinął puste kieszenie stwierdzając nie mamy waszej forsy i co nam zrobicie. Normalnie w takim wypadku ogłasza sie bankructwo. ZUS upaść nie może, bo wraz z nim zawaliłoby się tekturowe państwo naszych polityków. Co więc robią?
W projekcie ustawy okołobudżetowej z 7 września, napisali, że umarzają dług Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Ustawa wejdzie w życie za parę tygodni. Szybciej niż obiecywane podwyższenie kwoty wolnej od podatku. W przyszłym roku dzięki "papierowej podwyżce wynagrodzeń" do ZUSu wpłynie więcej składek, czyli jakoś to będzie.
I to już cała tajemnica nadzwyczajnej hojności premier Beaty Szydło. Nikt nie zauważył jak kupiła trochę punktów poparcia za pieniądze pracodawców, finezyjnie pomogła ZUS, jednocześnie dokręcając śrubę samozatrudnionym bez oskarżeń o podnoszenie podatków. A publicysta Robert Gwiazdowski może sobie dalej pisać listy otwarte do ubezpieczonych w ZUS.
Robert Gwiazdowski

politykom udało się Wam wmówić, że jesteście „ubezpieczeni”, płacicie „składki” i w ten sposób „oszczędzacie” na własne emerytury. Tymczasem Wasze pieniążki, które co miesiąc pod przymusem i groźbą kary pozbawienia wolności, są Wam pobierane pod mylącą nazwą „składki ubezpieczeniowej” są po prostu ordynarnym podatkiem celowym, przeznaczanym prawie w całości nie na Wasze przyszłe emerytury, tylko na wypłatę świadczeń dla aktualnie je otrzymujących emerytów i rencistów. W związku z tym w ZUS-ie nie ma w ogóle żadnych pieniędzy. Czytaj więcej

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl