
REKLAMA
Po ostatnim odcinku krytyki "Azji Express" nie wytrzymał projektant mody Łukasz Jemioł. "Kochani, pisanie bezpodstawnych bzdur prowadzi niestety do sądu" – napisał na swoim profilu. Poprosiliśmy Łukasza o komentarz, ale... odesłał nas do oglądania programu i samodzielnego wyciągania wniosków.
Na nasze pytania odpowiedziała za to Paulina Młynarska, która jest jedną z najbardziej zajadłych przeciwniczek "Azji Express". – Program budzi mój głęboki sprzeciw, bo pokazuje znanych ludzi, którzy mają być przykładem dla innych. A uczestnicy reprezentują postawę cwaniacko-postkolonialną – mówi.
– Naprawdę, sceny, kiedy uczestniczki pozujące z torebką za 15 tys. przyjmują "ostatnią" miską ryżu od miejscowej ludności są zwyczajnie żenujące. Kiedy patrzę, jak celebrytka trzepoce długimi rzęsami narzekając na smród w pociągu, to od razu proponuję przejechać się podmiejskim pociągiem po Polsce. Gwarantuję, że poczuje taki sam, albo gorszy smród – dodaje.
A przecież Azja Express to najdroższe show w historii TVN-u.Miał przede wszystkim bawić, ale też pokazać inny świat, gdzie wartością jest przyjaźń, wspólna przygoda, a do przeżycia wystarczy symboliczny dolar. Wydźwięk zaskoczył pewnie samych twórców. – Rozumiem, że ten program budzi zaciekawienie. Wysyła się celebrytów, którzy są obecnie kimś w rodzaju "nowej arystokracji", poza strefę komfortu i wrzuca w środowisko, w którym muszą sobie jakoś radzić – uważa Młynarska.
– Zestawienie Lady Rozenek z telewizji z Rozenek biegającą w szortach i żyjącą za dolara może kogoś zaciekawić. Ale kiedy pojawia się wymiar wielokulturowy, to pokazywany świat w "Azji Express" budzi we mnie sprzeciw. Akurat podróżowałam po Azji południowo–wschodniej, także z plecakiem, i wiem, jak bardzo ważne są relacje między mieszkańcami tych krajów i podróżnikami. A TVN zaserwował nam wizerunek "białasa-cwaniaka", któremu się wszystko należy – denerwuje się dziennikarka.
Podobnie uważa podróżnik Paweł Kilen, który w 2006 roku przemierzył Azję, Afrykę, Nową Zelandię i Australię autostopem. – Samo założenie programu jest fałszywe. Próbować udowodnić mieszkańcom, że się nie ma pieniędzy, kiedy wiadomo, że to się dzieje na potrzeby programu, a uczestnicy pochodzą z bogatego świata, jest po prostu nieuczciwe. Całe szczęście, że oni spotykali się z Azjatami, którzy z natury są przyjaźnie nastawieni do ludzi. W Afryce to by nie przeszło. Afrykanie po prostu nie byliby tak wyrozumieli widząc, jak ktoś próbuje ich zrobić w konia. Zostaliby po prostu wyśmiani. – twierdzi.
Mieszane uczucia budzi także sam montaż programu. Niektórzy uczestnicy narzekają, że ich postacie są przerysowane, przedstawione tak, aby budziły kontrowersje. Na "nieobiektywny montaż" narzekała np. modelka Renata Kaczoruk, która uważa, że widzowie dostali jej obraz przedstawiony w "krzywym zwierciadle".
"Obejrzałem przed chwilą drugi odcinek Azja Ekspres i szczerze mówiąc mam mieszane uczucia. .. Oczywiście nie mam o te przekłamania pretensji, bo najważniejsze jest to co przeżyliśmy, zobaczyli i się pośmiali, ale prawda jest taka, że w telewizji najważniejszy jest montaż" – skomentował na swoim profilu Przemysław Saleta, który pożegnał się z programem jako jeden z pierwszych.
Napisz do autora: oskar.maya@natemat.pl