To, że rządzący znają się na kulturze, a w szczególności na robieniu filmów, chyba już nikogo nie dziwi. Dopiero co słyszeliśmy o proponowanej superprodukcji o Polsce z Tomem Cruisem w roli głównej, a teraz wiceminister kultury przekonuje, że w roli Jana III Sobieskiego doskonale sprawdziłby się Mel Gibson. Czy to rzeczywiście najbardziej fortunny wybór?
Kilka dni temu minister MSWiA ku aprobacie nowojorskiej Polonii przekonywał, że filmy typu „Pokłosie” czy „Ida” nie są tymi, którymi powinniśmy chwalić się na świecie, ponieważ nie przedstawiają właściwej jego zdaniem wizji historii. Zamiast nich powinniśmy dążyć do opowiadania dziejów naszego kraju za pomocą hollywoodzkich superprodukcji, angażujących gwiazdy światowego kina. Jakie konkretnie? Na przykład Mela Gibsona.
Ministerstwo kultury najwyraźniej ma dokładnie taki sam pogląd na tę sprawę. — Wydaje mi się, że Gibson byłby idealnym Janem III Sobieskim. Proszę go sobie wyobrazić z tym przyklejonym wąsem, ucharakteryzowanego na sarmatę — powiedział Jarosław Sasin w rozmowie z RMF 24.
Przypomnijmy, że pomysł nie jest nowy i przyszedł z samej góry. — Zbierzmy pieniądze na jeden, dwa czy trzy hollywoodzkie filmy, które pokażą, jak było naprawdę w Polsce w czasie drugiej wojny światowej — przekonywał Jarosław Kaczyński podczas ubiegłorocznej konwencji w Legionowie.
Wzór do naśladowania
Mel Gibson rzeczywiście ma doświadczenie w produkcjach historycznych, począwszy od kultowego „Bravehearta”, a na „Patriocie” kończąc. Jeśli jednak ministrowie szukali kryształowego aktora, który byłby ozdobą filmu o polskich zmaganiach na przykład w czasie II wojny światowej, to Mel Gibson z pewnością taką postacią nie jest.
Aktor jest bohaterem nie jednego skandalu. Wciąż pamiętamy, że dekadę został aresztowany za jazdę pod wpływem alkoholu i w przypływie furii zaczął obrażać policjanta za pomocą mocnych, antysemickich wyrażeń. Miał wówczas zapytać go, czy jest Żydem, a następnie rzucić ze złością: "Pie***eni Żydzi. Są odpowiedzialni za wszystkie wojny na świecie!".
Aktor tłumaczył się ze swoich słów wielokrotnie.
Antysemityzm nie jest zresztą jedynym grzechem amerykańskiego gwiazdora. Podczas zdjęć do „Człowieka bez twarzy” podobno regularnie wrzeszczał na grającą tam 11-letnią Gaby Hoffmann. W 2012 roku miał z kolei powiedzieć, że John Lennon zasłużył na śmierć.
Aktor miał potem odcinać się od tych wypowiedzi, ale w Hollywood wciąż cieszy się reputacją osoby o raczej kontrowersyjnych poglądach i wybuchowym temperamencie. Jeśli nawet pominiemy te rysy na życiorysie aktora i jego kandydaturę do roli narodowego bohatera będziemy oceniać wyłącznie przez pryzmat talentu aktorskiego Gibsona, pozostaje pytanie, dlaczego do filmu o Polakach nie zaangażować raczej polskich aktorów.
Czyżby wiceminister uważał, że brakuje nam równie utalentowanych aktorów, co Mel Gibson? Chyba, że dla nie bez znaczenia jest tu fakt, że Mel Gibson uchodzi również za zagorzałego katolika.
Reklama.
Mel Gibson
dla "The Independent"
Jestem osobą publiczną, powinienem być wzorem do naśladowania i inspiracją, a jestem dupkiem.Czytaj więcej
Mel Gibson
Cieszę się, że nie żyje. Zasłużył na śmierć. Uważał się na pier***nego Mesjasza. Posłuchaj jego piosenek! Imagine. Nienawidzę tej pier***nej piosenki.Czytaj więcej