Typ urody uznawany za najatrakcyjniejszy zmieniał się na przestrzeni wieków kilkunasto-, jeśli nie kilkudziesięciokrotnie. Jednak pod płaszczykiem kulturowych wzorców drzemie w nas ciągle sporo z naszych przodków. Zwierzęce instynkty budzą się bezwolnie, kiedy przychodzi do wyboru partnera. Wbrew pozorom odbieramy znacznie więcej sygnałów, niż feromony, eksploatowane w reklamach branży perfumeryjnej. Jeśli kiedykolwiek zdarzyło się wam poczuć erotyczny dreszczyk w towarzystwie osoby, którą uznaliście za nieatrakcyjną, to tekst dla was.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki
Większość kobiet, które nie urodziły się z włosami koloru słomy, zapragnęła kiedyś blondu na swojej głowie i zrealizowała to niewinne marzenie (wyłączając brunetki o oliwkowej cerze i minimalnym poczuciu estetyki). W powszechnym przekonaniu mężczyźni wolą bowiem niewiasty jasnowłose. Czy naprawdę? Z badań przedstawionych w 2011 roku w „Scandinavian Journal of Psychology” wynika, że ankietowani poproszeni o wskazanie ideału kobiecego piękna wybrali ciemne brunetki. Psychologowie ewolucyjni są jednak zdania, że w codziennym życiu mężczyźni większą uwagę zwracają na blondynki.
Jasne włosy, karnacja i oczy są najmłodszą znaną pigmentacją, która wykształciła się w plemionach północnej Europy zaledwie 11 tysięcy lat temu. To ewolucyjne przystosowanie pozwoliło na łatwiejszą penetrację skóry przez promienie ultrafioletowe, niezbędne do syntezy witaminy D3. Myśliwi późnego paleolitu wybierali kobiety o jaśniejszej pigmentacji, nie tylko dlatego, że wyróżniały się, ale także ponieważ były zdrowsze.
Co więcej, włosy i oczy zazwyczaj ciemnieją z wiekiem, więc jasnowłose i jasnookie kobiety były kojarzone z młodością. Ostatnim czynnikiem, który tłumaczy męską predylekcję do blondynek może być fakt, że jasna pigmentacja jest zazwyczaj skorelowana z wysokim poziomem estrogenu. Hormon ten powoduje między innymi, że blondynki mają zazwyczaj mniejsze i delikatniejsze owłosienie. W bezgolarkowym średniowieczu była to niewątpliwie cecha nie do pogardzenia.
BMI? Nie, WHR
Wprawiają was w zdumienie mężczyźni kręcący nosem na figurę Anji Rubik i Freji Behy Erichsen? Dziwicie się koledze, który związał się z dziewczyną z 10-kilogramową nadwagą i uważa ją za boginię seksu? Za tymi nie podlegającymi modzie gustami stoi atawistyczny WHR, czyli waist to hip ratio, współczynnik powstający z podzielenia obwodu talii przez obwód bioder. Podobno najbardziej pożądana proporcja to 0,7 (i mniej). Nie bez przyczyny w rankingach najseksowniejszych ciał wysokie miejsca zajmują niezmiennie Scarlett Johansson czy Monica Bellucci.
Pociąg do krągłych bioder jest naturalną skłonnością, ponieważ dla kobiet o szerokich miednicach naturalny poród był najczęściej łatwiejszy i bezpieczniejszy. Przed rozwojem medycyny kobieta o tym typie sylwetki miała więc większe szanse przeżyć połóg i zaopiekować się potomstwem. Większość mężczyzn nie dostrzeże różnicy 5 kilogramów, ale właśnie proporcje bioder w stosunku do talii. Gruszki, nie musicie się już martwić, że nie jesteście klepsydrami.
Co z tymi feromonami?
Fermony to naturalne substancje chemiczne wydzielane przez rośliny i zwierzęta, które służą do komunikacji. Wbrew temu, co pisze się o ich ukrytym oddziaływaniu, wiele osób odbiera zapach innych ludzi całkiem świadomie. Wypowiadane z lekkim wstydem historie o tym, że poważne kandydatki i kandydaci do związku „źle komuś pachnieli” (i nie chodziło bynajmniej o brak higieny czy złe perfumy) nie należą wcale do rzadkich.
Zapach odgrywa niebagatelną rolę w dobieraniu się zwierząt w pary, sygnalizując genetyczną kompatybilność, która ma szanse zaowocować zdrowym potomstwem. Z punktu widzenia biologii ewolucyjnej najlepszy partner, to taki, który najbardziej różni się od nas genetycznie, symptomami różnic są już choćby różnice w budowie tkanki widoczne gołym okiem. Nie trudno też wpaść na to, że dziecko dwóch osób noszących okulary, ma znacznie większe szanse mieć wadę wzroku.
Magnetyczna czerwień
Kobiece magazyny jednogłośnie doradzają czerwień, jako kolor zwiększający atrakcyjność. Na paznokciach, na ustach i oczywiście na ciele. Patrząc na kreacje filmowych femmes fatales, dzielnice czerwonych latarni czy walentynkowe dekoracje, nie trudno wywnioskować, z czym kojarzy czerwień nasza kultura. Wyjątkową moc oddziaływania tego koloru potwierdzają także liczne badania. W jednym z nich, przeprowadzonym w 2008 roku przez Daniela Nesta i Andrew Elliot z University of Rochester naukowcy usiłowali stwierdzić na ile konotacje czerwieni z atrakcyjnością seksualną są wytworem kultury i kwestią naszych skojarzeń, a na ile naturalnym odruchem.
Grupie ankietowanych pokazywano zdjęcie kobiety w czerwonej i niebieskiej bluzce o identycznym kroju. Jak nie trudno się domyślić, za bardziej atrakcyjną została uznana, kiedy nosiła czerwień. Następnej grupie pokazano zdjęcia kobiety w niebieskiej bluzce, ale zrobione na tle w różnych kolorach. Za najbardziej ponętną została uznana sfotografowana na czerwonym tle. Wydaje się więc, że kontekst kulturowy jest tu kwestią drugorzędną. Naukowcy nie są zgodni w wyjaśnianiu tego, jak to się stało, że kolor kojarzony z krwią, zagrożeniem czy trucizną pobudza erotycznie i zwiększa atrakcyjność (także męską!). Być może sekretem jest stan ekscytacji, który wzbudza w nas czerwień, niezależnie od tego czy jest to ekscytacja seksualna, czy pobudzenie w obliczu niebezpieczeństwa.
Ponętna owulująca
Może i płaczesz i jesteś kłótliwa przed okresem, ale nie martw się. Już za kilkanaście dni będziesz niesamowicie pociągająca dla płci przeciwnej. Nic nie musisz robić. Wystarczy stara, sprawdzona owulacja. Do niedawna naukowcy sądzili, że fakt, że kobiety są w stanie bardziej niż inne samice ssaków ukryć dni płodne jest ewolucyjnym przystosowaniem, pozwalającym na lepszy, bo bardziej przemyślany dobór partnera. Tyle, że nie do końca tak jest. Sygnalizujemy owulacje na kilka sposobów, choć nasi rozmówcy nie łączą tych sygnałów z dniami płodnymi.
Badacze z New York State University nagrywali kobiety wypowiadające proste zdania w kilku fazach cyklu. Słuchający ich mężczyźni mieli za zadanie wskazać kobietę, która wydała im się najatrakcyjniejsza. Co ciekawe, nie wybierali kobiety, o obiektywnie najprzyjemniejszym głosie, ale dziewczyny, które były nagrywane podczas owulacji. W dniach płodnych kobiety mówią wyższym głosem, zmienia się też intonacja ich wypowiedzi.
Poza głosem, zmienia się też wygląd. Rysy się wygładzają, cera promienienie, talia smukleje dzięki zmieniającej się gospodarce wodnej organizmu. Naukowcy z University of New Mexico zostali wyróżnieni niechlubnym antyNoblem za badanie przeprowadzone z udziałem tancerek erotycznych. Okazało się, że podczas dni płodnych dostawały co miesiąc niemal dwukrotnie wyższe napiwki niż zazwyczaj.
Na tle tych sensacji fakt, że podczas owulacji zmienia się także zapach kobiecych ciał nie powinien nikogo dziwić. Fascynuje natomiast to, jak działa na mężczyzn. Podczas badania przeprowadzonego na University of Florida grupa mężczyzn miała za zadanie powąchać kilka tiszertów. W każdym z nich spały przez trzy dni kobiety w różnych fazach cyklu. Panowie nie tylko nie mieli najmniejszych problemów ze wskazaniem, który zapach odpowiadał im najbardziej, ale też w ich ślinie po powąchaniu koszulek noszonych podczas owulacji momentalnie wzrastało stężenie testosteronu.
Z zestawienia cech mimowolnie pociągających, wynika, że zwierzęta w nas interesuje przede wszystkim przekazanie swoich genów dalej w doborowym towarzystwie. Ciężko orzec czy to dla nas dobrze czy źle, na pewno nie najgorzej dla potencjalnego potomstwa. Na bezwarunkowe odruchy nakłada się jednak jeszcze kształtowany przez wieki bagaż kultury. To ona sprawia, że łysiejący w młodym wieku mężczyźni nabuzowani testosteronem, często są postrzegani jako mniej atrakcyjni od wykazujących mniejsze natężenie drugorzędnych cech płciowych kolegów. Mimo że w analogicznym do przytoczonego wyżej badaniu, w którym to kobiety wąchały męskie koszulki, ci pierwsi zdobywają druzgoczącą przewagę. W życiu codziennym pozostaje nam obwąchiwać swoje randki i zainwestować w czerwone sukienki.