Maciej Nowak: Żyjemy w nienawistnych czasach i musimy z całych sił z tym walczyć
Oskar Maya
27 września 2016, 20:18·12 minut czytania
Publikacja artykułu: 27 września 2016, 20:18
Ma wyraziste poglądy i potrafi ich bronić. Maciej Nowak w rozmowie z naTemat zdradza czy drugi raz zagłosowałby na Andrzeja Dudę, czy boi się wojny oraz dlaczego polski teatr przechodzi tak głęboki kryzys.
Reklama.
Gdyby dzisiaj były wybory, znowu poparłby Pan prezydenta Andrzeja Dudę ?
Ale wtedy to nie było poparcie. Jako obywatel, który ma prawo oddać głos w wolnych wyborach, uznałem, że mając alternatywę, nie chcę aby Komorowski był dalej prezydentem. Ale faktycznie pewne nadzieje wiązałem też z Dudą.
Czy te nadzieje zaczynają się spełniać?
Nadal uważam, że to był właściwy wybór. Jestem przekonany, że Bronisław Komorowski nie powinien być dalej prezydentem. Nie było też innych, lepszych kandydatów, którzy byliby wcieleniem cnót wszelakich. Zresztą poczekajmy. To jest dopiero pierwszy rok tej prezydentury.
Optymista z Pana.
Nie jestem optymistą. Tak samo jak nie byłem optymistą przy okazji wyboru Bronisława Komorowskiego. Nie ma ludzi idealnych, czasami po prostu trzeba wybierać mniejsze zło. Ale pewne moje nadzieje zostały spełnione.
Na przykład jakie?
Zwiększenie wrażliwości społecznej naszego państwa. Wprowadzenie programu 500 plus, uruchomienie dyskusji o ludziach wykluczonych przez biedę, o ludziach mieszkających poza siecią kolejową, zakaz eksmisji na bruk, wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej, wprowadzenie większej kompetencji dla inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy, przywrócenie 50 procentowego uzysku dla twórców. To są pozytywne rzeczy, które przyniósł nam obecny rząd. A że, jest także szereg negatywnych faktów.. Też oczywiście takie odnotowałem.
Program 500 plus może się okazać kiełbasą wyborczą, na którą nas nie stać.
Tego nie wiem, nie jestem politykiem ani finansistą. Ale ten program w sposób realny zmienił życie dziesiątkom ludzi w Polsce. Nawet jeżeli to była kiełbasa wyborcza, to mimo wszystko jest to sprawa drugorzędna. Ważniejsze dla mnie jest to, że ten pomysł realnie wpłynął na życie środowisk defaworyzowanych, środowisk, które nie były beneficencjami transformacji sprzed ćwierć wieku. Egoizm jest jedną z najgorszych cech funkcjonowania naszego społeczeństwa. Poprzez fakt, że jednak należę do grupy uprzywilejowanej, mam obowiązek upominać się o los tych, którym jest gorzej.
Mówi Pan jak socjalista. Jest Pan pod urokiem obecnej władzy ?
Nie jestem pod żadnym urokiem, bo nikt mnie nie zaczarował. Po prostu bardzo nie lubię egoizmu i zachłanności, które po 89 roku się rozwinęły się w ogromny sposób w Polsce i zostały w dodatku uznane za cnoty. A ja egoizmu nie uważam za cnotę.
Jednak obecna rzeczywistość jest daleka od ideału. W ubiegły piątek, znana homofobka i gdańska radna Anna Kołakowska dostała medal od prezydenta RP. W Kielcach trwa homofobiczna wystawa podszyta mową nienawiści wobec środowisk homoseksualnych. Co Pan na to?
Wszystko to wiem. Obserwuję regularnie i z przerażeniem. Uczestniczę w rozmaitych działaniach, które przeciwstawiają się narastaniu agresji. Jestem zaangażowany w ruchy gejowskie. Także przy moim udziale udało się właśnie stworzyć w Poznaniu chyba największą manifestację w obronie praw środowisk homoseksualnych, w której uczestniczył prezydent Poznania.
Z przerażeniem odnotowuje przeróżne akty agresji, wobec osób homoseksualnych, wobec osób o innym kolorze skóry. Wobec takich zachowań nie mam najmniejszej akceptacji. Ale myślę, że to nie jest wyłącznie skaza Polski, tylko obecnie taki jest klimat całej Europy. Proszę zobaczyć co się dzisiaj dzieje w Niemczech. Żyjemy w nienawistnych czasach i musimy z całych sił z tym walczyć. Ale walczyć jako Europejczycy, nie tylko jako Polacy. Bo nacjonalizm opanował całą Europę.
Zarządzanie strachem, szczególnie strachem przed "innymi" nowe elity opanowały do perfekcji.
Zgadzam się, tyle, że to zjawisko wisi nad całą Europą. Sprzeciwiam się brunatnej fali na skalę moich możliwości. Na razie nie ma przecież problemu najazdu obcych nam kulturowo ludzi. To jest wydumany problem. Realnym problemem są uchodźcy z objętych wojną terenów Ukrainy. Właśnie jestem w trakcie zatrudniania w moim teatrze chłopaka, który uciekł z Donbasu.
Niedawno ukazał się wstrząsający reportaż gdzie opisywano przypadek Ukraińca, który pracował gdzieś pod Poznaniem i stracił rękę. Do momentu wypadku udało mu się zarobić osiemdziesiąt dwa złote. Tacy pracownicy nie są objęci żadną ochroną, nie mogą się ubiegać o status uchodźcy, chociaż na Ukrainie trwa regularna wojna, której Zachód nie chce zauważyć.
Doprowadziło to do sytuacji, że Polska z wszystkich państw europejskich jest najbardziej zainfekowana pracą niewolniczą. Czytałem, że obecnie w Polsce pracuje 300 tys. niewolników. To są ludzie z Korei Północnej, z Ukrainy, Wietnamu.
Przechodząc do spraw teatru. Zna Pan kulisy afery z aktorami z Teatru Polskiego ?
Oczywiście, bo środowisko teatralne jest bardzo małe. We Wrocławiu sytuacja jest obecnie wyjątkowo zasyfiona i boję się, że nierozwiązywalna. Na pewno wszyscy na tym stracą.
Pewnie skończy się w ten sposób, że krnąbrni aktorzy zostaną zastąpieni tymi, co nie będą się sprzeciwiać dyrektorowi Morawskiemu.
Sytuacja teatru Polskiego we Wrocławiu jest dramatyczna, ale nie jest jednak sytuacją wyjątkową.Tego typu pacyfikacje odbywają się dość regularnie. W tym roku mieliśmy podobną pacyfikacje w Warszawie, w teatrze Studio. To są analogiczne ruchy mające na celu spacyfikowanie aktorów i przywołanie ich do porządku. Pokazanie kto tu rządzi. A rządzi interes polityczny, interes finansowy, a na pewno priorytetem nie są na pewno względy artystyczne.
Widział pan przedstawienie "Śmierć i dziewczyna"? Podobno to było wiele hałasu o nic..
Wie pan, w sztuce bardzo rzadko spotykamy się z arcydziełami, ale żeby powstało arcydzieło, musi powstać także wiele spektakli średnich. Ewelina Marciniak jest wybitną reżyserką i niezależnie od tego, czy robi raz słabsze, innym razem genialne przedstawienie, to nie można jej odbierać do tego prawa. Dla mnie tak bardzo nie jest istotne, czy spektakl " Śmierć i dziewczyna" jest wybitny, czy nie jest wybitny.
Natomiast problemem jest ta cała awantura, która wybuchała wokół. Zwracam uwagę, że sytuacja była dosyć zawikłana, był tam przecież pewien rodzaj prowokacji oraz spekulacji politycznych. Z całą pewnością reakcja ministra kultury była niewłaściwa.
Ale wydarzenia z grudnia ubiegłego roku, nie maja nic wspólnego z tym co dzieje się dzisiaj w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Ustępujący dyrektor nie przygotował swojego następcy. Mechanizm wyłaniania dyrektorów w instytucjach kulturowych przestał dawno działać. Środowisko teatralne bardzo długo wierzyło, że konkurs jest najbardziej demokratyczną formą wyłaniania dyrektorów. Tym czasem okazuje się, że to była fikcja.
Bo pojawiły się naciski polityczne.
Władza dzisiaj swobodnie manipuluje konkursami, wybiera kogo chce. Po drugie, to środowisko jest naprawdę malutkie. W tym mechanizmie konkursowym jest niewypowiedziana nadzieja, że nagle ktoś się objawi, że gdzieś nagle wypłynie genialny dyrektor. A przecież my wszyscy dobrze wiemy, kto może być dyrektorem, a kto nie może nim być.
Prawdziwi fachowcy, zazwyczaj się nie zgłaszają. Z podstawowego powodu – jeśli ktoś jest naprawdę dobry, to zazwyczaj już pracę ma. Proszę zobaczyć, we Wrocławiu były dwa konkursy i nikt odpowiedzialny się nie pojawił. To był rodzaj łapanki. Analogiczna sytuacja jest w teatrze Ateneum w Warszawie, gdzie ogłoszono trzy konkursy i wciąż nie ma dyrektora. To samo jest w Dramatycznym w Białymstoku, Horzycy w Toruniu czy Nowym w Łodzi gdzie nie przyszedł nikt o niepodważalnym autorytecie. A w branży teatralnej autorytet jest sprawą najważniejszą.
To może alternatywą są teatry komercyjne ?
To są zupełnie dwie różne sprawy. Teatr komercyjny realizuje zadania na rynku komercyjnym. Trudno oczekiwać, żeby teatr komercyjny działał za pieniądze państwowe. To jest pewien rodzaj wewnętrznej sprzeczności i pewnego paradoksu: Dyrektorzy chcą działać na rynku prywatnym ale za pieniądze państwa. Na przykład we Francji te dwa światy, teatrów publicznych i prywatnych w ogóle się nie przenikają. Stanowią dwie różne organizacje, inne systemy finansowania. A u nas za wzór dla teatrów państwowych stawiany jest warszawski Teatr Polonia czy Teatr 6 piętro...
Co sądzi Pan o aktorach teatralnych grających w serialach?
Nie piętnuje kolegów, którzy idą zarabiać do telewizji. Właśnie jeden z aktorów mojego teatru dostał propozycję z serialu i uważam, że nie powinien odmawiać. To też jest wyzwanie zawodowe. Aktorzy o osobie lubią mówić: aktor-traktor. Coś w tym jest. Dlaczego mamy rozliczać artystów z innych standardów? Sam też biorę udział w programie "Top Chef". Każdy chce mieć na herbatkę czy prosecco. Zresztą ja nie oglądam w ogóle telewizji, a jedyny serial, który kojarzę to "Artyści", który jest akurat produkcją genialną.
Seriali Pan nie ogląda, ale do kina Pan z pewnością chodzi. Widział Pan już "Smoleńsk" ?
Nie oglądam słabych filmów. A z wszystkich przekazów wynika, że jest to film bardzo nieudany. Ale gorsze jest to, że nagle odczuwam presję z wielu środowisk, że trzeba pójść. A niby dlaczego mam oglądać słabe filmy? Ta presja jest po prostu śmieszna. Na przykład Agata Duda, która słusznie wybrała Woody Allena zamiast "Smoleńska", nagle jest w mediach pouczana, szczególnie przez środowiska prawicowe, że koniecznie "Smoleńsk"musi zobaczyć. A film to nie jest przecież jakiś obowiązek.
Patriotyczny obowiązek.
Z zasady nie uczestniczę w wydarzeniach, które mnie nie interesuje. Natomiast zawłaszczone słowo patriotyzm powoli staram się odzyskiwać. Na przykład 11 listopada ubiegłego roku, kiedy odbywał się finał programu kulinarnego, przywiozłem z Poznania biało-czerwoną rozetę, którą w glamourowym programie przypiąłem sobie do kostiumu i przypiąłem także Ewie Wachowicz.
Zna Pan powiedzenie :" Cywilizacja, w której kucharze stają się celebrytami, musi się za chwilę się rozpaść"?
Oczywiście, że z tym się zgadzam. Ale musimy do tego podchodzić poważnie. To nie jest już tylko żart towarzyski. W moim teatrze właśnie realizujemy finał konkursu Metafory Rzeczywistości, której tematem jest hasło" To be War/or not to be"z plakatu Mieczysława Wasilewskiego. Chcemy poruszyć temat wojny wykorzystując do tego teatralne środki wyrazu.
W ubiegłym roku prowadziłem koncert zatytułowany " Proszę Państwa będzie wojna"w reżyserii Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego. To powiedzonko, nie może być tylko śmiesznym żartem o kucharzach, tylko problemem, który warto przemyśleć na poważnie. A poza tym wojna już trwa. Tylko skoro nie ma jej u nas, wydaje nam się, że nas nie dotyczy.
Polacy najbardziej boją się wojny religijnej.
Ponieważ jestem osobą niewierzącą, zawsze z dala od kościoła, to poznałem księży dopiero jako dorosły chłopak. I akurat trafiłem na bardzo fajnych kapłanów takich jak: Krzysiek Niedałtowski, duszpasterz środowisk twórczych w Gdańsku arcybiskup Tadeusz Gocłowski, czy świetni księża prowadzący swoją działalność w ramach Caritasu. Ale temat wojny religijnej nie jest moim zmartwieniem. W tym przypadku stoję z boku.
Z księdzem Międlarem raczej Pan by wspólnego języka nie znalazł.
Ale ja staram się omijać ludzi agresywnych, niemiłych, czy niesympatycznych. To są dorośli ludzie, przecież nie będę ich wychowywał, ani próbował zmieniać. Oczywiście będę bronił moich wartości, nadal będę chodził na Marsze Równości. Byłem też na manifestacji solidarności z uchodźcami. Po prostu staram się odczuwać problemy moich rodaków.
Dla niektórych środowisk i tak będzie Pan zawsze "lewakiem"niezależnie od tego, jak stara się być Pan obiektywny.
Naprawdę nie przejmuję się tym, co inni o mnie myślą. Chcę moim życiem dawać świadectwo moich poglądów i moich ideałów. Na pewno nie pójdę nigdy za stadem baranów, tylko zawsze będę chodził własnymi ścieżkami. Jeśli zdarza mi się być na jakieś manifestacji, to tylko wtedy, kiedy jestem na sto procent pewny, że tam powinienem być. Zawsze będę wierny moim poglądom. I odczytuję zadowolenie pewnych grupy z tego jaki jestem.
Co Pan sądzi o coming outcie posła Pawła Rabieja?
To, że to się znalazło się we wszystkich mediach, trzeba uznać za dowód medialnej histerii. Przecież to jest dorosły człowiek, który zwyczajnie powiedział prawdę. Czy on rzeczywiście w ten sposób obnosi się swoją seksualnością? Bardziej obnosi się swoją seksualnością Ryszard Petru, prowadzający się za rękę ze swoją żoną.
O swojej nieheteronormatywności Paweł mówił przecież już wcześniej. Odbieranie tej informacji w tak bazarowy sposób jest dla mnie zaskoczeniem. Ja w ogóle jestem za tym, żeby osoby, które prowadzą publiczną działalność mówiły prawdę. W przeciwnym wypadku łatwo mogą stać się np. ofiarą szantażu, czy dziwnych wpływów.
Chciałby Pan, żeby Robert Biedroń został prezydentem ?
Bardzo mu kibicuje, ale nie jestem obserwatorem sceny politycznej. Jestem dziennikarzem lifestylowym, który obserwuje świat z perpektywy talerza.