Łukasz Warzecha postanowił zająć się scenopisarstwem. Jednak czytając jego krótkie dziełko można dojść do jednego tylko wniosku: powinien wrócić do felietonów. W "sztuce futbolowo-politycznej 'Spotkanie'" o prezydent Warszawy pisze per "bladź", czyli po prostu k***a.
Na jednym z portali znany prawicowy dziennikarz Łukasz Warzecha opublikował swoją wizję fikcyjnego spotkania w warszawskim ratuszu. Do biura Hanny Gronkiewicz-Waltz przychodzi grupa pijanych rosyjskich kibiców. Jeden z nich pytając o prezydent miasta mówi o niej per "bladź", czyli "ku***a". Ten fragment dobrze oddaje wymowę całej dykteryjki Warzechy.
Są w niej sceny przedstawiające pijanych rosyjskich kibiców, z których jeden wymiotuje na biurko prezydent miasta. Hanna Gronkiewicz-Waltz i i Ewa Gawor (szefowa Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego) są uniżone wobec Rosjan, mówiąc, że chętnie wydadzą zgodę na marsz, ale najpierw muszą dostać wniosek. Na koniec spotkania godzą się na oddanie biura prezydent przybyszom. Tą krótką sztukę kończy scena, w której Ewa Gawor sprząta wymiociny rosyjskiego kibica i przygotowuje biuro, by kibice mogli zacząć w nim urzędować.
W biurze Hanny Gronkiewicz-Waltz o artykule Warzechy urzędnicy dowiedzieli się od nas. Do czasu oddania artykułu nie udało nam się uzyskać od nich komentarza. Z kolei autor "sztuki futbolowo-politycznej" po wysłuchaniu naszego pytania stwierdził tylko: "Nie będę dla was komentował tej sprawy". Możemy się tylko zastanawiać, czy kierowała nim niechęć do naTemat, czy też zastanowił się nad tym, co napisał i zdał sobie sprawę, że nie byłby w stanie obronić swoich słów.
Albo doszedł do podobnego wniosku, jak założycielka Feminoteki. - Nie warto tego komentować - mówi Joanna Piotrowska. - To artykuł na żałosnym poziomie, utrwala negatywny wizerunek Rosjan. Wstyd, że osoba uchodząca za poważną pisze takie rzeczy. A używanie takich zwrotów pod adresem kobiet nakręca pogardę w ich kierunku - mówi w rozmowie z naTemat.