
Rzecznik rządku otrzymał swoje stanowisko, gdy był już radnym Wieliczki. Obiecywał, że uda mu się pogodzić ze sobą obie funkcje. Na obietnicy się skończyło, na sesje rady Wieliczki nie chodzi. Ale diety pobiera.
REKLAMA
Jak donosi "Gazeta Wyborcza", radny Bochenek na sesji nie pojawił się ani razu między lutym, a majem. Później czasem się udawało przyjechać, sporadycznie. Bo warto. Gdy radny przyjdzie na sesję dostanie 2 tysiące złotych, jeśli się nie pojawi – tylko 800 zł miesięcznie. Gra warta świeczki.
– Nie chcę rezygnować ze spraw lokalnych, będę umiał pogodzić te zadania – twierdził jeszcze w styczniu Bochenek. Nie wychodzi mu to najlepiej, jednak mimo wielu nieobecności na sesjach rady gminy władze gminy nie zamierzają go odwoływać ze stanowiska. Co więcej, robią co mogą, by dostosować harmonogram prac do kalendarza rzecznika rządu.
Rafał Bochenek to człowiek o wielu talentach. Był pogodynkiem w telewizji, konferansjerem na konwencjach PiS. Potrafi poprowadzić każdą imprezę, łącznie z dożynkami i zlotem Koła Gospodyń Wiejskich. Potrafi łączyć funkcję rzecznika i radnego, Choć odległość dzieląca Warszawę od Wieliczki mała nie jest. I pewnie tym można tłumaczyć wpadki rzecznika rządu Beaty Szydło.
źródło: "Gazeta Wyborcza"
Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl
