Czego konkretnie chcą autorzy kolejnego projektu, który przewiduje totalną delegalizację aborcji i może spowodować również totalny zakaz antykoncepcji? Jak to się ma do treści samego projektu? Jak powinno wyglądać życie seksualne Polek i Polaków zgodne z ich wytycznymi? Postanowiłam zapytać u źródła.
Do Kancelarii Marszałka Sejmu w formie petycji kilkanaście dni temu wpłynął projekt ustawy 86 organizacji katolickich, które oprócz totalnego zakazu aborcji domagają się też innych zmian. W ustawie antyaborcyjnej z 1993 roku domagają się m.in. dopisania artykułu, który jest sformułowany tak niejasno i niezgodnie z wiedzą medyczną, że w praktyce może doprowadzić do zakazu antykoncepcji w Polsce, gdyż lekarze będą się bali więzienia za przepisanie pigułek.
„Art. 154a. Kto wytwarza, wprowadza do obrotu, reklamuje, zbywa lub nieodpłatnie udostępnia środek o działaniu poronnym lub antynidacyjnym, podlega karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2.Czytaj więcej
O to, czego konkretnie chcą i czy zdają sobie sprawę z konsekwencji proponowanych przez siebie przepisów zapytałam prezesa Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, Pawła Wosickiego - doktora fizyki.
Na pytanie co to jest "działanie antynidacyjne" i dlaczego to określenie jest stosowane w projekcie, skoro jest nieznane medycynie, Paweł Wosicki powiedział, że być może jest ono niefortunne. Wyraził także nadzieję, że Sejm w toku prac doprecyzuje różne niejasności. Na pytanie, czy zdaje sobie sprawę z tego, że tak mglisty przepis może spowodować w praktyce delegalizację antykoncepcji w Polsce odpowiedział, że autorzy projektu chcą delegalizacji części środków antykoncepcyjnych, a nie wszystkich.
Zgodnie z intencjami autorów projektu kobiety nadal powinny mieć dostęp do "zwykłych" pigułek antykoncepcyjnych. Zakazane natomiast miałyby być w Polsce spirale domaciczne i antykoncepcja awaryjna (stosowana np. w przypadku pęknięcia prezerwatywy lub gwałtu). Prezes Wosicki powiedział, że intencją autorów projektu jest odebranie kobietom dostępu do środków, które przeciwdziałają zagnieżdżeniu zapłodnionej komórki jajowej w macicy (według wiedzy naukowej to w momencie zagnieżdżenia zaczyna się ciąża - przyp. aut.).
Zapytany o to, czy jest świadomy tego, że kilkadziesiąt procent zapłodnionych komórek jajowych ostatecznie ląduje na kobiecej bieliźnie, tamponach lub podpaskach stwierdził, że to że setki tysięcy ludzi są zabijane przez klęski żywiołowe nie znaczy, że powinna być zgoda na zabijanie. W jego opinii zapłodniona komórka jajowa to człowiek. Jednocześnie nie uważa za stosowne organizowania pogrzebów wydalonym zapłodnionym komórkom jajowym.
Na pytanie czy zgodnie z proponowanym artykułem 154 a kobiety powinny trafiać do więzienia za to, że dadzą nielegalną antykoncepcję - spiralę lub pigułkę awaryjną - koleżance, dr Wosicki powiedział, że to się raczej nie będzie zdarzać.
Prezes Wosicki był świadomy tego, że ściągalność alimentów na dzieci w Polsce jest jedną z najniższych w UE, gdyż wynosi zaledwie 15-20 proc. Zaprzeczył, by organizacje zrzeszone w Federacji szykowały projekt na rzecz zwiększenia ściągalności alimentów na dzieci. Jego zdaniem obowiązujące przepisy są dobre, ale nie są egzekwowane.
Wyraził jednocześnie pogląd, że mężczyźni powinni wziąć większą odpowiedzialność za swoje życie seksualne. Jego zdaniem ludzie, którzy nie chcą mieć (w danym momencie) dzieci, nie powinni uprawiać seksu. Uprawiając seks kobieta i mężczyzna powinni liczyć się z porodem za 9 miesięcy.