Są działaczki, które o prawa kobiet walczą w śnieg, deszcz i upał, rok po roku. Te, które co kilka miesięcy spotykały się na pikietach, na których znały wszystkich po nazwisku. Ale to nie one stworzyły ten wielki tłum, który 3 października płynął wielotysięcznym strumieniem ulicami miast, miasteczek i wsi, choć bez ich wieloletniej pracy Czarny Poniedziałek nie byłby możliwy. To dzięki dziewczynom i kobietom takim jak Ty, rząd majstrujący przy naszych ciałach ma teraz stracha. Ale to wcale nie znaczy, że nam odpuści.
Rewolucja Kobiet - to zwrot odmieniany przez wszystkie przypadki przez uczestniczki Czarnego Poniedziałku. Ta wielka, kobieca energia, którą zademonstrowałyśmy wczoraj, wywołała uniesienie manifestantek i popłoch wśród rządzących, którzy kilka dni wcześniej wyrzucili do kosza dziesiątki tysięcy podpisów kobiet i mężczyzn pod europejskim projektem Ratujmy Kobiety, a za to zabrali się za prace nad projektami totalnego zakazu aborcji, zakazu części antykoncepcji i zniszczenia leczenia niepłodności metodą in vitro.
Gorący kartofel
Teraz rząd PiS próbuje umyć te same ręce, którymi wciskał guziki za pracą nad antykobiecymi projektami. Jeśli zastanawiasz się, co dalej po Strajku Kobiet, to pierwsza rzecz, którą powinnaś zrobić, to nie dać się oszukać. W sprawie zakazu przerywania ciąży nigdy nie było kompromisu, a zakaz z 1993 roku, dopuszczający jedynie 3 dramatyczne wyjątki (gwałt, zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety albo inne formy powikłania ciąży), to układ zawarty między biskupami Kościoła rzymskokatolickiego, a ówczesnymi posłami wbrew woli społeczeństwa.
Od tego czasu środowiska katolickie wielokrotnie składały projekty, które - przegłosowane - wprowadziłyby totalny zakaz aborcji. Nie bierzecie więc za dobrą monetę słów rządu o tym, że to nie on przygotował ten projekt, bo to nie ma żadnego znaczenia w sytuacji, jeśli posłowie PiS go przegłosują.
Środowiska świeckie przez 23 lata były zaś podzielone wezwaniami do liberalizacji prawa na wzór europejski i wezwaniami do uciszenia dyskusji, by nie wywoływać "wojny światopoglądowej". W tym samym czasie środowiska związane z biskupami składały kolejne restrykcyjne projekty, a Polki przerywały niechcianą ciążę na potęgę w podziemiu (chałupniczo lub pod opieką lekarską, za którą musiały słono dopłacić). Tak wygląda ten polski "kompromis".
Solidarność naszą bronią
Tym, co pokazał Czarny Poniedziałek w ponad 100 miejscowościach w całej Polsce była siła kobiecej solidarności. I właśnie ten duch siostrzeństwa jest tym, co powinno po 3 października zainspirować nas do dalszych działań - różnorodnych w formie i treści, ale nadal solidarnych. Niektóre z nas wolą działania bardziej stonowane, powściągliwe - inne uważają, że czas na uprzejmości po 23 latach się skończył w sytuacji, gdy fanatycy biorą na celownik zarówno antykoncepcję, jak i aborcję, a także in vitro.
Ważne, by te z nas dla których najważniejszą osobiście kwestią jest znieczulenie porodowe, wspierały te, które mówią o dostępie do sterylizacji dla osób, które nie chcą być rodzicami. By kobieta chora na niepłodność wspierała inną kobietę, która chce przerwać niechcianą ciążę. A ta, dla której najważniejszym postulatem jest legalna aborcja, powinna wspierać inne kobiety, których dostęp do leczenia niepłodności metodą in vitro jest zagrożony przez działania ideologów katolickich.
Kobieca rewolucja uda się tylko wtedy, gdy będziemy jedna za wszystkie i wszystkie za jedną. I gdy nie będziemy roztrząsać w nieskończoność, jaki sposób działania jest najwłaściwszy, tylko będziemy protestować w wielu miejscach w taki sposób, jaki uznamy za słuszny.
Działaj
Ptaszki ćwierkają, że po oszałamiającym sukcesie Czarnego Poniedziałku organizacje kobiece ruszą w Polskę, by edukować seksualnie mieszkanki zarówno dużych miast jak i mniejszych miejscowości. Chwała im za to, ale to nie znaczy, że nie warto zrobić czegoś na własną rękę, zwłaszcza że kobiety, w przeciwieństwie do księży, nie mają sieci parafii w całym kraju.
Warto skrzyknąć się z kobietami i dziewczynami, z którymi uczestniczyłyśmy w Czarnym Proteście i zorganizować projekcję filmu o prawach kobiet (w tym o świadomym macierzyństwie lub rezygnacji z niego), dyskusję, wspólne czytanie książek, które dają kobietom power, pikietę pod lokalnym biurem partii, która próbuje w ten czy inny sposób ograniczyć nasze prawa. W mniejszych miejscowościach wiadomo, z kim można działać - w większych trzeba wylogować się z fejsa i spotkać w realu z kimś, z kim wymieniamy komentarze.
Jeśli jesteś wkurzona tym, że posłowie redukują nas do macic, choć mamy mózgi i masz dość bycia grzeczną i układną - dołącz np. do grupy, która zapowiada zastąpienie miesięcznicy Miesiączką Warszawską (finał pod Pałacem Prezydenckim). Jeśli wolisz bardziej umiarkowane działania, umów się na wizytę w biurze poselskim swojego posła i wytłumacz mu, że zmuszanie kobiet do rodzenia lub odmawianie im prawa do macierzyństwa jest złym pomysłem. Gdy usłyszysz, że jakiś fanatyk publicznie obraża kobiety, możesz złożyć na niego skargę do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Trzymaj rękę na pulsie i reaguj. Politycy byli rozbestwieni naszym letargiem, a teraz przerazili się, bo zobaczyli, że chodzenie na pasku biskupów budzi społeczny gniew.
Na początku 2017 roku rozpocznie się zbiórka miliona podpisów pod europejską inicjatywą ustawodawczą Save Women, która na poziomie Unii zagwarantuje Polkom dostęp do leczenia metodą in vitro i badań prenatalnych. Już teraz możesz zacząć planować, jak i z kim zbierać podpisy w swoim regionie.
Reaguj
Obserwuj to, co się dzieje z europejską dyrektywą dotyczącą edukacji seksualnej, która wprowadziłaby do polskiej szkoły wiedzę zamiast zabobonów. Zapisz się do lokalnych grup Dziewuch i Czarnego Protestu. Pisz i komentuj debatę Parlamentu Europejskiego o prawach kobiet, która odbędzie się już za kilka dni. Podejmij decyzję, że jeśli dojdzie do zapowiadanego przez Barbarę Nowacką marszu miliona kobiet, to weźmiesz udział i zabierzesz bliskie sobie kobiety i mężczyzn.
Działaj indywidualnie z koleżankami, we współpracy z organizacją pozarządową lub w partii - to Twój wybór. Nie zgadzaj się na "kompromis" z "kompromisem", niezależnie od tego, czy chodzi o in vitro, antykoncepcję czy aborcję, której dostępność chce ograniczyć PiS swoim własnym projektem (ma go pokazać w środę). Dyskutuj z nieprzekonanymi, ale nie z fanatykami - szkoda czasu, dla nich i tak jesteś czarownicą ubraną w nazistowski mundur, choć to Hitler i Stalin zakazali swoim rodaczkom przerywania ciąży.
Nie przejmuj się seksistowskimi bredniami szarmanckich, zatroskanych panów, którzy w wyłącznie męskim towarzystwie będą wytrwale debatować o Twojej macicy w "Kawie na ławę", ale napisz im kilka stanowczych, choć cenzuralnych słów na Facebooku. Działaj rozważnie i z fantazją. Miej z tego dużo radości. Życzę Ci ekscytującej rewolucji.