
„Ostatnia rodzina” to film, który na festiwalach filmowych jest bezkonkurencyjny i na którego temat krytycy wypowiadają się dobrze lub bardzo dobrze. Ale ten entuzjazm nie udziela się wszystkim. O ile nie ma wątpliwości co do przedstawienia sylwetki Beksińskiego-seniora, to kiedy pytamy o Tomka, jego byli współpracownicy i znajomi zaczynają się denerwować. Batalia o Tomka Beksińskiego dopiero się rozkręca.
Chociaż ja po obejrzeniu filmu o tragedii rodziny Beksińskich byłam zachwycona kreacją aktorską, jaką udało się stworzyć Dawidowi Ogrodnikowi, okazuje się, że zupełnie inne odczucia mieli ci, którzy znali Tomka osobiście. Trzeba przyznać, że filmowy młody Beksiński to nieustannie myślący o śmierci neurotyk, któremu na dodatek zdarza się wpadać w szał, nie bacząc przy tym na uczucia innych.
Tomek oczywiście miał też cechy negatywne, zdarzało mu się wybuchać, był cholerykiem. Ale po pierwsze, nie składał się z samych wybuchów, a mam wrażenie, że w tym filmie skoncentrowano się na tym właśnie. Poza kilkoma scenami w radiu czy na dyskotece, Tomek zachowuje się tam w sposób niewyobrażalny. Skacze, krzyczy, biega, rozwala szafki w kuchni, wyrzuca telewizor przez okno. Tomek się tak nie zachowywał. Czytaj więcej
W podobnym tonie wypowiadała się też przyjaciółka Tomasza, Aneta Awtoniuk. Na antenie radiowej "Jedynki" wspomina, że zanim poznała go osobiście, zakochała się w jego niesamowitych audycjach. Jednak sam film zdecydowanie krytykuje. — Ostatnia rodzina nie jest filmem o rodzinie Beksińskich. To jest film o jakiejś rodzinie, gdzie są totalnie zaburzone, patologiczne relacje.
Jeśli film „Ostatnia Rodzina” jest „oparty na prawdziwych wydarzeniach”, to „Smoleńsk” jest filmem dokumentalnym.
Do głosów krytyki dołączył teraz dziennikarz Trójki, Piotr Stelmach, który w bardzo emocjonalnym wpisie na Facebooku wyznaje, że po obejrzeniu „Ostatniej Rodziny „ma w sobie jakąś dziwną zadrę”.
Próbowałem Go w tym filmie poszukać. Próbowałem znaleźć tam Jego poczucie humoru. Fakt, że często specyficzne, ale sklejone z Nim nierozerwalnie. Akcentowane często w rozmowach, artykułach, a nawet prowadzonych przez Niego audycjach.
Nie dyskutuję ze sztuką aktorską, bo od tego są inni, nie ja, ale wciąż nie mam w sobie zgody na takiego „Beksę”, jaki został pokazany w „Ostatniej rodzinie”. Kogoś o kompletnie rozbryzganej psychice. Raz nieszkodliwego, a raz drastycznie szkodliwego czuba, który chyba niespecjalnie lubił ludzi.
Dawid Ogrodnik, wspominając pracę nad postacią Tomka, przyznaje: — Rzeczywiście chciałem stworzyć trochę antybohatera, żeby w scenie końcowej, osiemdziesiątej szóstej, widz doznał czegoś więcej, co jest poza postacią Tomka, ale co mówi dużo więcej o człowieczeństwie. Chciałem, żeby mój bohater prowokował, żeby ludzie mieli z nim problem.
Napisz do autora: lidia.pustelnik@natemat.pl
