– Po raz kolejny dowiaduję się, że profesor Bogdan Chazan nie może mnie znaleźć i w związku z tym nie dostałam do dzisiaj żadnego zapowiadanego pozwu. Bardzo na niego czekam, dlatego ułatwię poszukiwania, chociaż wygooglanie moich danych jest bezproblemowe – pisze na Facebooku Anka Grzybowska, kobieta, która oskarżyła Chazana o to, że 12 lat temu chciał jej odebrać możliwość porodu przez cesarskie cięcie, mimo że poród naturalny z wszelkim prawdopodobieństwem skończyłby się tragicznie.
Swoisty coming-out, w którym przyznała się do bycia pacjentką Chazana, Anka Grzybowska, dziennikarka, zamieściła na Facebooku 20 września. W odpowiedzi Chazan zapowiedział proces. Do Anki Grzybowskiej zaczęły spływać świadectwa innych kobiet, które były pacjentkami tego lekarza. Grzybowska opracowała część z nich i opublikowała jako artykuł.
Grzybowska otrzymała wiadomości, w tym dokumentację medyczną, od kilkuset kobiet, dlatego teraz rozważa napisanie książki na ten temat. Tymczasem postanowiła publicznie odpowiedzieć na twierdzenia, jakoby Chazan nie mógł wytoczyć jej procesu, gdyż nie zna adresu, pod który sąd ma doręczyć pozew.
W utrzymanym w kpiarskim tonie wpisie na Facebooku wymienia wszystkie metody skontaktowania się z nią - od adresu pocztowego, przez adresy e-mail, po numery telefonu. Anka Grzybowska zachęca Chazana - znanego przeciwnika legalności aborcji i reprezentanta środowisk kościelnych - by ją wreszcie pozwał.
– Jeśli faktycznie pozwie mnie Pan do sądu, to będzie jedno z ciekawszych starć na sali sadowej w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Czekam, Panie Profesorze – pisze Grzybowska i apeluje o udostępnianie jej wpisu, by Chazan mógł się z nią spotkać w sądzie, jeśli naprawdę tego chce.