
Reklama.
– Myślę, że odwołanie pokazu w Kijowie wynika z ostrożności dyplomacji – stwierdził Smarzowski w rozmowie z Polską Agencją Prasową. – Może rzeczywiście termin tego pokazu nie był zbyt szczęśliwie dobrany i to było za wcześnie? – dodał. Mimo to twórca ma nadzieję na projekcję w przyszłości. – Na początku zamkniętą, a potem o tym filmie rozmawiać – zaznaczył.
Pytany o to, czy powinien cokolwiek robić w kierunku, by "Wołyń" dotarł do Ukraińców, powiedział, że nie jest to jego zadaniem. – Jestem do dyspozycji, jestem gotowy do rozmowy, ale to zadanie dyplomacji – wyjaśnił Smarzowski. Ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyc tłumaczył z kolei, że istniała obawa przed protestami osób niezgadzających się z narracją obrazu.
Swoje zdanie w sprawie wyraził m.in. Andrij Parubij, Przewodniczący Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy. – Czytałem recenzje tego filmu. Sam nie miałem możliwości go obejrzeć, ale przeprowadziłem wiele rozmów na ten temat z przywódcami państwa polskiego. Prosiłem ich, by nie dokonywali żadnych ocen, ponieważ do czasu, gdy jest to po prostu film, można go traktować jako dzieło artystyczne pewnego reżysera – mówił dziennikarzom. – Ale jeśli przywódcy Polski będą dokonywali oficjalnych ocen, może to być odebrane jako stanowisko państwa – dodał.
Dzieło Smarzowskiego w dwa pierwsze weekendy wyświetlania obejrzało prawie 600 tys. widzów. "O filmie "Wołyń” opowiadać trudno przede wszystkim dlatego, że pozostawia widza ze świadomością ogromnego, wprost niewyobrażalnego zła, które już się wydarzyło i które wciąż dzieje się w różnych zakątkach świata. A taką prawdę naprawdę trudno przełknąć" – pisała w naTemat Lidia Pustelnik.
źródło: dziennik.pl
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl