Beata Gosiewska domaga się dla siebie oraz dzieci 5 mln złotych za śmierć męża w katastrofie smoleńskiej.
Beata Gosiewska domaga się dla siebie oraz dzieci 5 mln złotych za śmierć męża w katastrofie smoleńskiej. YouTube.com / Beata Gosiewska
Reklama.
Jak to się stało, że mimo zawartych wcześniej ugód ze Skarbem Państwa z rodzinami ofiar katastrofy w Smoleńsku pojawiają się nowe pozwy z roszczeniami i do tego są uwzględniane?
Krzysztof Kawałkowski, kancelaria Apu.pl: Kilka miesięcy temu na rynku prawników zajmujących się odszkodowaniami rozeszły się pogłoski, że otworzyła się nowa furtka w sprawach odszkodowań za katastrofę smoleńską. Mówiło się, że teraz należy pozywać Ministerstwo Obrony Narodowej. A nie chodziło wcale, aby wywołując szum medialny toczyć nowe spory na sali sądowej. Wręcz przeciwnie od razu było wiadomo, że MON zgodzi się na ugody i następnie wypłaci pieniądze. Wiem to, ponieważ sam byłem pytany, czy poprowadzę taką sprawę.
Z informacji Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście wynika, że w tym roku wpłynęło do niego 55 spraw, w których rodziny ofiar katastrofy wzywają MON do ugody. Czy można wznowić sprawy, które zakończono już ugodami?
W ugodach na pewno był zapis o zrzeczeniu się jakikolwiek roszczeń w przyszłości. Gdyby przeciętny Kowalski najpierw podpisał ugodę ze skarbem państwa, a potem pozwał MON, każdy sąd odprawiłby go z kwitkiem. MON i Skarb Państwa to jest to samo. W całej sprawie nie pojawiły się żadne okoliczności, uzasadniające pojawienie się nowych roszczeń.
Przypomnę też, że kilka lat temu rodzina jednego z senatorów złożyła podobny pozew i sąd oddalił takie powództwo w całości. W kilku innych sprawach przeciwko MON uwzględniono je w niewielkim zakresie. Za to w tych nowych pozwach są jakieś karkołomne konstrukcje. Stwierdzenia, że TU-154 nie był ubezpieczony, a skoro należał do pułku, nad którym nadzór sprawował MON, to właśnie ten resort powinien wypłacić zadośćuczynienia i odszkodowania.
Nie wiem jak MON uzasadnia te wypłaty. Jest to złe, niesprawiedliwe, denerwujące dla rodzin innych ofiar, nie potraktowanych w taki szczególny sposób. To po prostu polityczna decyzja, aby jeszcze raz wesprzeć pieniędzmi podatników rodziny ofiar.
Beata Gosiewska
europosłanka PiS, wdowa po Przemysławie Gosiewskim

Nawet gdyby pominąć dynamiczny rozwój jego kariery politycznej i za punkt odniesienia przyjąć osiągane przez niego dochody sprzed katastrofy, budżet rodzinny zmarłego zostałby przez niego zasilony kwotą ponad 3,5 mln zł.

OKO.press
Jednak może jest tak, że bliscy tych, którzy zginęli w Smoleńsku dostali zbyt mało od państwa polskiego i należy im dodatkowo zrekompensować poniesioną stratę?
Jak na polskie warunki otrzymali bardzo dużo. Jeśli za chwilę zginąłby pan potrącony na pasach i umierał w cierpieniach na oczach bliskich to sąd w ramach zadośćuczynienia zasądziłby 100 tys., góra 150 tys. złotych. To wynika z praktyki, na tyle wycenia się śmierć człowieka w Polsce oraz wynikający z tego zdarzenia ból i zerwanie więzi rodzinne. Jest też odszkodowanie, czyli konkretnie wyliczana kwota jaką rodzina utraciła w wyniku śmierci bliskiego.
Rodziny ofiar smoleńskich otrzymały od państwa po 250 tys. złotych. W połowie było to odszkodowanie, a w połowie zadośćuczynienie. Dodatkowo otrzymali 40 tys. zł. jednorazowego wsparcia. Do tego osierocone dzieci otrzymały po 2 tys. zł miesięcznie do ukończenia 25. roku życia. Przyznano także zasiłki pogrzebowe, choć ceremonia odbyła się na koszt państwa. To bardzo dobre warunki, wręcz nieosiągalne w sądzie dla zwykłego Kowalskiego.
Największe świadczenie jakie wywalczyłem w sądzie było na poziomie 150 tys. zł. Jeszcze kilka lat temu widełki zadośćuczynień dla najbliższych ofiar wypadków komunikacyjnych wynosiły 10-60 tys. zł. Dzisiaj zasądzane zadośćuczynienia oscylują w granicach 80-100 tys. zł.
Mówi się, że skoro w katastrofie zginęli przywódcy państwa, a niektórzy politycy byli na początku rozwijającej się kariery, to należałoby rodzinom wypłacić więcej. Beata Gosiewska, wdowa po Przemysławie Gosiewskim chce dla siebie oraz dzieci po 1,25 mln zadośćuczynienia oraz po 400 tys. zł. tytułem odszkodowania
To zupełnie nierealne kwoty. W sądach nie zapadają takie rozstrzygnięcia. Jak już podawano, Marta Kaczyńska otrzymała z polisy z kancelarii prezydenta 3 mln złotych. Oznaczałoby to, że głowa państwa jest wyceniania niżej niż poseł. Przepraszam za takie rażące porównania, ale tak to się kalkuluje w branży odszkodowań i na sali sądowej.
Przypomnę, że w ramach ugody wszystkie rodziny otrzymały takie same odszkodowania. Oprócz głów naszego państwa w katastrofie zginęła również obsługa samolotu, pracownicy BOR, lekarz prezydenta, że tak powiem „zwykli ludzie”. W wielu aktualnie toczących się sprawach, kiedy w sądach rozstrzygano sprawy rozliczeń za wypadki komunikacyjne, powoływano się na wysokość odszkodowań smoleńskich. I sądy oceniały, że to są zbyt wygórowane stawki. Ponadto wypłata odszkodowania czy zadośćuczynienia nie może prowadzić do wzbogacenia się rodziny poszkodowanego. Ma być tylko materialną próbą wynagrodzenia krzywd o charakterze materialnym i niematerialnym.
Głośno było o sporze na linii rodzina zmarłego 19 latka – ubezpieczyciel. Kancelaria, która reprezentowała rodzinę, domagała się zadośćuczynienia w wysokości 1 mln złotych – po 250 tys. zł dla każdego członka rodziny, powołując się właśnie na ugodę Skarbu Państwa z bliskimi ofiar smoleńskiej katastrofy. Sąd nie przychylił się do tego wniosku i zasądził po 135 tys. złotych zadośćuczynienia dla rodziców oraz po 115 tys. złotych dla dwójki rodzeństwa zmarłego.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl