Druga żona Przemysława Gosiewskiego wezwała MON do zawarcia ugody w sprawie o zadośćuczynienie i odszkodowanie za śmierć jej męża w katastrofie smoleńskiej. Suma, jakiej oczekuje, zmroziła wiele osób. Nie brakuje bezlitosnych komentarzy: "Tylko 5? Dać jej 15 mln", "Ale musiała go kochać".
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Do akt sprawy dotarł portal OKO.press. Jak pisze, europosłanka Beata Gosiewska domaga się od MON 1,25 mln zadośćuczynienia dla siebie i dla dwójki dzieci oraz po 400 tys. zł tytułem odszkodowania. Wychodzi prawie 5 mln zł.
Na tym nie koniec. Do tego jeszcze dla dzieci 72 tys. wyrównania renty i 2 tys. zł miesięcznie renty dodatkowej. Dodatkowej, ponieważ syn i córka już dostają rentę po ojcu. Rodzina otrzymała też wcześniej zadośćuczynienia, w sumie 750 tys. zł. Z oświadczenia majątkowego Gosiewskiej nie wynika, aby miała problemy finansowe. Na koncie ma prawie 1,4 mln zł oraz 107 tys. euro, a także papiery wartościowe o wartości blisko 290 tys. zł.
We wniosku pisze, że ma inny problem: nie ma własnego mieszkania, mieszka w mieszkaniu teściowej. Jak zaznacza – to tylko 48 metrów kwadratowych wraz z dwójką dzieci. Uzasadnia, że gdyby żył mąż, byłoby ją stać na większe.
Internauci przypominają, że Gosiewska jest europosłanką, a dieta deputowanego w PE to 26 tys. zł. Wielu komentujących nie ma wątpliwości, że przy obecnym kierownictwie w resorcie obrony ministerstwo zgodzi się na proponowaną ugodę.
– To niespotykana na całym świecie bezczelność – mówi naTemat Paweł Deresz, który sprawę odszkodowań uważa za zamkniętą.
europosłanka PiS, wdowa po Przemysławie Gosiewskim
Nawet gdyby pominąć dynamiczny rozwój jego kariery politycznej i za punkt odniesienia przyjąć osiągane przez niego dochody sprzed katastrofy, budżet rodzinny zmarłego zostałby przez niego zasilony kwotą ponad 3,5 mln zł.