Roczna składka OC o wartości samochodu? – U mnie rekordzista miał zapłacić 13,5 tysiąca złotych. To kuriozalna sytuacja – mówi naTemat Jarosław Iglikowski, warszawski taksówkarz. Takie stawki to m.in. konsekwencja nowych reform PiS.
O jedno zero za dużo
Beata Strużak zaniemówiła, gdy odebrała list od towarzystwa, w którym ubezpieczyła swoje auto. Przez chwilę myślała, że to może czeski błąd i w proponowanej kwocie jest o jedno "zero" za dużo. – 11 137 złotych i 8 groszy, tyle miałam zapłacić. To kwota większa niż wartość mojego auta – wyjaśnia w rozmowie z naTemat.
Strużak jest zawodowym kierowcą. Jeździ swoją taksówką w Lublinie. W ubiegłym roku miała stłuczkę i to wpłynęło na wysokość nowej składki. Okazuje się, że nie jest jednostkowym przypadkiem.
– U nas rekordzista miał zapłacić 13,5 tysiąca. Aby jej uniknąć zmienił ubezpieczyciela. Mimo to i tak dostał po kieszeni. Takim osobom towarzystwa nierzadko odmawiają ubezpieczenia, czy też odbierają ulgi za bezszkodową jazdę – tłumaczy Jarosław Iglikowski, przewodniczący Związku Zawodowego "Warszawski Taksówkarz".
Iglikowski od ponad 10 lat nie miał nieszczęśliwych przygód z autem. Ma 60-procentową zniżkę, a mimo to zapłacił znacznie więcej niż dotychczas. W jego przypadku składka OC wzrosła o 100 procent i wynosi blisko 2 tysiące złotych. Zawodowi kierowcy z reguły płacili więcej niż zwykli użytkownicy dróg, ale ich składki nie odbiegały drastycznie od normalnych użytkowników dróg. – No cóż, płaczemy i płacimy – przyznaje Strużak.
Podnieśli do wielkości ryzyka
Inni kierowcy też będą płakać. Od początku roku składki OC za dziewięcioletniego Volkswagena w niektórych firmach ubezpieczeniowych wzrosły o ponad 120 proc. To i tak niewiele w porównaniu do AC nowej Skody Octavii - tutaj odnotowano wzrost o niemal 500 proc. Pierwsze podwyżki na początku roku podyktowane były wprowadzeniem nowego podatku bankowego, który uderzał w towarzystwa ubezpieczeniowe. Kolejny skok był rezultatem zaleceń Komisji Nadzoru Finansowego.
– Przez ostatnie lat mieliśmy do czynienia z wojną cenową ubezpieczycieli. Dochodziło do ofert, jak ubezpieczenie od złotówki. W dłuższej perspektywie mogłoby to uderzyć w rentowność towarzystw. Nie zabezpieczało wypłacalności świadczeń. Nie raz już dostawaliśmy skargi, że odszkodowanie nie jest wypłacane w pełnej kwocie, czy z opóźnieniem. Dlatego rekomendowaliśmy towarzystwom podniesienie składek obowiązkowego ubezpieczenia do wielkości ryzyka – tłumaczy naTemat Maciej Krzysztoszek z KNF.
Wkrótce kolejne podwyżki
Wcale nie oznacza to, że ubezpieczyciele są zadowoleni z zaleceń nadzoru. Muszą się jednak dostosować. Realistycznie też powinni podchodzić do sytuacji na rynku, na którym obserwuje się pewną stałą tendencję. – Zdecydowanie najważniejszy wpływ na podwyżkę składek ma wzrost wypłacanych odszkodowań – stwierdza Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń.
W 2010 r. towarzystwa wypłaciły, i to tylko z OC, ok. 5 mld złotych. W ubiegłym roku było to już 6,4 mld. Oczywiście, rzutuje to na wysokość stawek OC. Po prostu towarzystwa muszą zabezpieczyć środki na zaspokojenie roszczeń poszkodowanych.
Podniesienie opłat może mieć jednak negatywny skutek. Już teraz 1 procent polskich kierowców, mimo ogromnych konsekwencji, jeździ bez OC. Czy to dużo? – Gdy słyszymy, że to mniej niż jeden procent, to nic nie wskazuje na problem. Wydaje się, że niby znikoma liczba. Wyobraźmy sobie jednak, że bez OC na drogi wyjeżdża ludność sporego miasteczka, około 100 tysięcznego. To już poraża –przekonuje Tarczyński.
Co ciekawe, mimo znacznego wzrostu opłat wprowadzenie przez towarzystwa obowiązkowych ubezpieczeń dla kierowców jest dla nich nieopłacalne. Ta tendencja utrzymuje się od 2006 roku. A pojawiają się kolejne czynniki, mogące wzmocnić już przewidywane podwyżki.
– Od przyszłego roku zakłady będą musiały stosować rekomendację nadzoru finansowego, związaną z zadośćuczynieniami, czyli wypłatami za szkody nie dającymi się wymiernie wycenić, jak np. śmierć bliskiej osoby w wypadku. To kolejna kwestia, która może zwiększyć wartość wypłat dla poszkodowanych i tym samym oczywiście przełożyć się na cenę ubezpieczeń OC – dodaje Tarczyński.
Nic dziwnego, że już kierowcy zastanawiają się, jak ominąć drastyczne podwyżki. W internetowych komentarzach spekulują chociażby, czy skoro ZUS da się płacić za granicą, nie można tego samego zrobić z OC...
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl