Popularny market chciał przyciągnąć klientów, pokazać jak wychodzi im naprzeciw, teraz zbiera tego żniwo. O tym, w jaki sposób zachowują się Polacy, można przeczytać m.in. na fanpage'u Lidla. Z opowieści wyłania się obraz klienta, który z pazerności jest w stanie zrobić dosłownie wszystko.
Klienci mogą oddawać produkty
Lidla, zakupione między 27 października a 30 listopada. Mowa o takich, których opakowania są w "stanie nienaruszonym lub częściowo zużytym, bądź zużytym". Ich zwrot oznacza zwrot pieniędzy. Jak to wygląda w praktyce, opisuje
autor bloga "Wrocławskie Podróże Kulinarne". "Ludzie robią zakupy na 1000 zł, wypakowują towary w domu, a na drugi dzień przyjeżdżają do sklepu z koszykiem wypchanym pustymi pudełkami" – czytamy.
Internauci zarzucają sieć opisami dantejskich scen, które odbywają się w sklepach na terenie całego kraju. Piszą o "zapaszkach" unoszących się nad kasami, taśmach zawalonych opróżnionymi już pudłami i "cebulandii", która je do sklepów tłumnie znosi.
"Pan przede mną zaczął wyrzucać przy kasie puste opakowania. MIAŁ ICH 4 WIELKIE TORBY. Po wszystkim: ciastka, masła, jogurty, chemia gospodarstwa domowego, opakowania po wędlinach i mięsie itp., itd... (...) Ludzie nakupili marek własnych Lidla za setki złotych, przynieśli do domu, zjedli bądź przepakowali do jakichś worków (bo trudno mi uwierzyć, a puste opakowania odnieśli do sklepu, po to, by odzyskać kasę. "Niezadowolenie z zakupu" to tylko pretekst" – pisze jedna z osób.