Prawo i Sprawiedliwość pokłóciło się z połową Europy, bo liczyło na stabilną opiekę ze strony USA. Tymczasem wygrana Donalda Trumpa oznacza, że jesteśmy zdani na samych siebie i naszych partnerów w Europie. Teraz trzeba jak najszybciej zabrać się za odbudowę relacji z Unią Europejską i członkami NATO ze Starego Kontynentu.
Prawo i Sprawiedliwość zapewniało w kampanii wyborczej, że Polska wstanie z kolan. Tym leżeniem na kolanach była normalna współpraca w ramach polityki zagranicznej i wewnętrznej z naszymi partnerami. Rządzący uznali, że to poniżające i zaczęli prowadzić politykę taką, jaką uznali za stosowne.
PiS rządzi w Europie
Kompletnie zapominając, że polityka międzynarodowa opiera się na transakcjach wiązanych: my wam coś damy, a wy dacie coś nam. PiS oczekiwało, że będziemy dostawali, nie dając nic w zamian. A tym "w zamian" było chociażby niezrywanie negocjacji na francusko-niemieckie śmigłowce – nie ma co się oszukiwać, że przetargach zbrojeniowych kwestie polityczne są tak samo ważne jak techniczne i biznesowe.
PiS jednak wolało po swojemu i skłóciło nas z całą starą Europą. To już kolejny raz, kiedy Jarosław Kaczyński postawił na złego konia, bo przecież naszym głównym partnerem w Unii Europejskiej miała być Wielka Brytania, która się z tej Unii wyautowała. Rząd uważał, że może sobie na to pozwolić, bo i tak obronią nas Stany Zjednoczone, znacznie silniejsze militarnie niż kraje Starego Kontynentu.
Clinton vs Trump
I tak by było, gdyby wygrała Hillary Clinton. Była sekretarz stanu po aneksji Krymu i agresji na Ukrainę wyleczyła się z mrzonek o możliwości ucywilizowania Putina, jakie miała jeszcze na początku rządów Obamy. Nie ma więc wątpliwości, że kontynuowałaby politykę Obamy wyznaczoną na szczycie NATO w Warszawie, czyli wzmacniania wschodniej flanki Sojuszu.
Trump ma zupełnie inną wizję. Wielokrotnie mówił, że Stany będą broniły tych, którzy będą im płacić. Przerażenie budzi fakt, że otwarcie zakwestionował artykuł 5 Paktu Północnoatlantyckiego. Poza tym Trump otwarcie i wprost komplementował Putina. O tym, jak dużym zagrożeniem dla Polski jest jego wygrana pisaliśmy w naTemat na długo przed wyborami.
Zagrożenie
Wygrana Donalda Trumpa (sprawdź naszą relację z nocy wyborczej w USA) oznacza, że musimy pogodzić się z Europą. Bo nie ma co liczyć na to, że nowego prezydenta ucywilizuje jego administracja. Wszak Sekretarzem Stanu ma zostać Newt Gingrich, który stwierdził, że Estonia to przedmieścia Petersburga i nie jest pewny, czy USA pospieszyłyby jej z obroną.
Oczywiście nie oznacza to, że powinniśmy kompletnie odpuścić kontakty z USA. Wręcz przeciwnie. Tymczasem tak wygląda obsada naszej ambasady w Waszyngtonie – po wyrzuceniu w akcie politycznej zemsty Ryszarda Schnepfa, jest wakat na stanowisku ambasadora. Nie ma też attache obrony.
PiS i Trump
Bać się też trzeba tego, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma żadnych kontaktów z obozem Trumpa. Przyznał to minister Waszczykowski w porannej rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w TVN24. A informacja, że ich nawiązywaniem może się zająć Matthew Tyrmand nie tylko nie uspokaja, ale napawa jeszcze większym przerażeniem.
Nie wiadomo też, czy Waszczykowski dotrwa do inauguracji Trumpa. Odżyły pogłoski o jego dymisji. – Od dwóch tygodni minister próbuje się spotkać z prezesem na osobistej rozmowie, ale mu się nie udaje – cytuje polityka PiS dziennik "Rzeczpospolita". Nawet jeśli Waszczykowski zostanie, to źle dla polskiej polityki zagranicznej, że nie jest w stanie skonsultować się z jej rzeczywistym kreatorem.
Bez pomysłu
Poza tym znacznie bardziej istotne w stosunkach z USA będą działania Andrzeja Dudy, który jest dla prezydenta USA naturalnym partnerem. Jaki więc plan ma Pałac Prezydencki? Rzecznik prezydenta przyznał, że wypowiedzi Trumpa z kampanii są dla nas niepokojące. Ale ma nadzieję, że "jest kilka osób w otoczeniu Donalda Trumpa, które (...) wprowadzą trochę rozsądku w rzeczywistą politykę Trumpa w relacjach z Europą i Rosją".
No więc polska prawica, tak ciesząca się z wygranej Trumpa, nie ma żadnego pomysłu na wyegzekwowanie gwarancji bezpieczeństwa dla naszego regionu. Tym bardziej powinniśmy więc skupić się na odbudowywaniu relacji z krajani Unii Europejskiej, które może jeszcze nie są całkowicie zwęglone, a tylko nadwątlone.
In Europe we trust
Co zrobić, żeby je naprawić? Przede wszystkim pozbyć się chłopców z zapałkami. Największe pudełko ma Antoni Macierewicz, który sporo zrobił, by zepsuć nasze stosunki z Francją. Następny do wymiany jest wspomniany już Witold Waszczykowski, który lubi pouczać naszych partnerów zagranicznych. Podobnie zresztą jak nowy ambasador w Berlinie.
Poza tym powinniśmy dokonać ponownego przeglądu naszych przetargów wojskowych. I najlepiej, żeby zrobił ktoś o bardziej stałych uczuciach, niż Antoni Macierewicz, który potrafi stwierdzić, że kupujemy Black Hawki, a trzy tygodnie później ogłosić, że to nieaktualne. Może to okazja, by jednak oprzeć się na europejskich dostawcach. Dobrze, gdyby nasze bezpieczeństwo nie było zakładnikiem załóg, walczących o etaty w Świdniku i Mielcu.
Czas się pogodzić
Wciąż nie jest także pewny los kontraktu na dostawę baterii Patriot. Polska chce uzyskać lepsze wyposażenie, niż oferują to Amerykanie. To otwiera możliwość, by ponownie zastanowić się nad dużo nowocześniejszym sprzętem z Niemiec. A przecież przetargów, którymi można kupować poparcie europejskich partnerów będzie więcej.
Na razie jednak nasze relacje z "płucami Unii", czyli Francją i Niemcami. Znamienne jest odwołanie spotkania Trójkąta Weimarskiego. Prawo i Sprawiedliwość powinno jak najszybciej odrzucić pokusę schlebiania najbardziej skrajnemu antyeuropejskiemu elektoratowi. Bo to przed nim, a nie przed Unią, Polska jest dzisiaj na kolanach.