Jeszcze emocje nie opadły po wczorajszych wyborach, a świat już zwariował. Barack Obama żegna się z Białym Domem, ale Amerykanie najwyraźniej nie chcą żegnać się z jego żoną. "Go, Michelle, go! Ocal Amerykę!" – krzyczą i proszą w Internecie, by zajęła się polityką i w 2020 roku wystartowała w wyborach prezydenckich. Jako jedyna szansa i nadzieja dla Stanów Zjednoczonych.
Niewiarygodny zwrot akcji. Nikt tak nigdy nie prosił pierwszej damy, by ratowała kraj ubiegając się o prezydenturę. I nie są to żarty. Amerykanie proszą naprawdę, można mieć wrażenie, że nawet błagają, nie biorą innej możliwości pod rozwagę. Dla Hillary Clinton porażka w takiej atmosferze musi być tym bardziej bolesna. Bo widać, że wśród zwolenników Michelle Obamy mało kto jej dziś nie żałuje.
Tylko ona daje nadzieję
"Jej wybór był mniejszym złem. Nadzieją dla nas jest Michelle" – piszą ludzie. Albo: "Miejmy nadzieję, że się zdecyduje. Że po 4 latach Trumpa, to ona wygra wybory w 2020 roku!" – takich wpisów na Twitterze jest mnóstwo. "Pierwsza kobieta na stanowisku prezydenta USA będzie ciemnoskóra. I będzie się nazywała Michelle Obama".
Istne szaleństwo opanowało tutaj Amerykanów. #Michelle2020 robi prawdziwą furorę. Ktoś napisał, że po wygranej Trumpa, stracił zaufanie do Ameryki. Ale przeczytał o Michelle i wiara odżyła. To naprawdę może się udać. O prezydenturze Michelle piszą już zagraniczne media. W takim duchu, jakby już zaczęła się kolejna kampania wyborcza. Właściwie niepotrzebna, bo już można założyć jaki byłby wynik. "Nie musiałaby mieć kampanii, wystarczyłoby, gdyby tylko wyszła, powiedziała kilka słów i już. Ma zwycięstwo" – wiara w nią jest dziś przeogromna. Tylko pozostaje pytanie – co na to sama zainteresowana?
Narodziła się nowa Michelle
Michelle Obama milczy w tej kwestii, ale w innych nie. Tak naprawdę w pewnym momencie to ona stała się główną twarzą kampanii Clinton i to wtedy pojawiły się głosy, że byłaby świetnym prezydentem. Najbardziej widać to było, i słychać, w połowie października, po jej przemówieniu na uniwersytecie w Manchester w stanie New Hampshire, którą wygłosiła ze słowami poparcia dla Hillary Clinton.
To było wystąpienie, o którym mówili wszyscy. Wypadła genialnie. Jako mówca, który porwał tłum. Jako kobieta, która mówiła o problemach kobiet, dzieliła się z nimi swoimi doświadczeniami i nokautowała Trumpa za jego seksistowskie wypowiedzi. Jako polityk, który ani razu nie czytał z kartki, był prawdziwy, zwyczajny, ludzki. To był czwartek i niektórzy komentowali wtedy, że "w czwartek narodziła się nowa Michelle Obama".
"Jeśli podobało wam się moje przemówienie, głosujcie! Nie piszcie tylko na twitterze, że wam się podobało" – apelowała kilka dni później, gdy zalała ją fala internetowego poparcia.
Michelle Obama on Trump’s comments: “I can’t stop thinking about this. It has shaken me to my core” https://t.co/333mwwVNXr
"Z jej przemówienia powinni się uczyć inni"
Amerykańskie media oceniły to wystąpienie jako majstersztyk najwyższej klasy. Analizowano jej głos, ruchy, gesty. "Każdy, kto chce być liderem obowiązkowo powinien to zobaczyć" – napisał "Denver Post". Poniżej właśnie to wystąpienie.
Ale już wcześniej Michelle Obama zachwycała podczas konwencji Demokratów. Mówiono o niej coraz głośniej, ona sama coraz bardziej angażowała się w kampanię Hillary Clinton.
Zaledwie kilka dni temu "New York Times" przypomniał, jak na początku prezydentury Obamy, krytykowano ją. I jak zmieniała się przez lata, by stać się potężną siłą kampanii Demokratów. "Polityczni doradcy prezydenta Obamy już w 2008 roku uważali ją za potencjalną broń" – pisze gazeta. I wskazuje na jedną cechę, która może być siłą Michelle Obamy – ona po prostu mówi wyborcom, co oczekuje, że mają zrobić. "Jak matka, która każe dzieciom odrobić pracę domową" – pisze NYT.
Jak przeskok z iPhona 7 plus do Nokii
Amerykanie po prostu ją polubili. Ona ma wszystko, jest perfekcyjna – tak ją postrzegają, zwłaszcza w ostatnich dniach. Hillary Clinton miała ogromne doświadczenie, ale zbliża się już do 70-tki, Michelle – ma 52. Melanie Trump? "Po Michelle w Białym Domu to jak przeskok z iPhona 7 plus do Nokii" – tak skomentował jeden z internautów.
Ona sama nie bardzo kiedyś interesowała się polityką, mówiła, że to taki bałagan, chaos, a ona organizuje życie, by tego bałaganu wokół siebie nie mieć. Skończyła prawo na najlepszych amerykańskich uczelniach – na Harvardzie i Princeton. 8 lat temu, dla Białego Domu, porzuciła bardzo dobrze płatną pracę w szpitalu w Chicago. Ale teraz wydaje się, że w polityce czuje się jak ryba w wodzie. Córki ma już duże – 17 i 15 lat. Kto wie, co czeka nas w 2020 roku?