
– Nawet przez myśl mi nie przeszło, aby na turniej jechać bez Mario. To jeden z ważniejszych członków mojej drużyny – powiedział Cesare Prandelli, ogłaszając skład kadry Włoch na mistrzostwa Europy. Uciął tym samym rozważania, czy Balotelliego może zabraknąć na Euro. A taki scenariusz brali pod uwagę eksperci we włoskich mediach. Bo jak zaufać facetowi, który odpala fajerwerki we własnej łazience, celuje rzutkami w młodszych kolegów, a Neapol zwiedza z bossem lokalnej mafii?
REKLAMA
Balotelli wystąpił w podstawowym składzie Włoch w dwóch pierwszych spotkaniach na Euro. W obydwu zagrał jednak bez wyrazu i został zmieniony przez Antonio Di Natale. A 31-letni napastnik Udinese Calcio przez kilka minut zrobił więcej, niż Mario przez większą część meczu. Przede wszystkim zdobył gola, dającego Italii remis w spotkaniu z Hiszpanią. Nic dziwnego, że włoskie media oczekują, że dzisiejsze spotkanie z Irlandią Mario rozpocznie na ławce rezerwowych. Argumenty przemawiające za tym nie zawsze mają wyłącznie sportowy charakter. Przed meczem z Chorwacją zamiast na meczu, Balotelli skupiał swoją uwagę na poznanej chwilę wcześniej kobiecie. A to i tak błahostka, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze wybryki.
– Jeśli patrzysz na mnie z zewnątrz i mnie nie znasz, pomyślisz, że jestem idiotą – powiedział kiedyś Balotelli w wywiadzie udzielonym stacji BBC. I doprawdy trudno odmówić mu racji. Jakże inaczej określić bowiem osobę, która z okna swojego pokoju na zgrupowaniu celuje rzutkami (z metalową końcówką!) w zawodników młodzieżowego zespołu własnego klubu? Tylko szczęściu trzeba zawdzięczać to, że nikomu nie stało się wówczas nic złego. A Mario tłumaczył to zajście krótkim: "nudziło mi się".
Za ten wybryk otrzymał od klubu ogromną karę finansową. Czy wyciągnął z tego wnioski? To raczej wątpliwe, ponieważ Balotelli wydaje się żyć teraźniejszością i nie uczyć się na błędach.
Doskonale potwierdza to inna historia. Pewnego razu Mario chciał zwiedzić Neapol. Pragnął przy tym za wszelką cenę zobaczyć miejsca, w których kręcono film "Gomorra", opowiadający o losach neapolitańskiego półświatka. Dla realności wrażeń nie musiał jednak za przewodnika wybierać sobie jednego z bossów tamtejszej mafii. Może wówczas swojej wycieczki nie zakończyłby kilkugodzinnym przesłuchaniem w miejscowym komisariacie?
Służby miejskie otoczyły Mario szczególną opieką również w Anglii. Do jego domu przyjechała straż pożarna, gdy w jego łazience wybuchł pożar. Jakież było zdziwienie strażaków, gdy dowiedzieli się w jaki sposób doszło do podłożenia ognia. – Nudziło mi się, więc do metalowego kosza wsadziłem fajerwerki. Po chwili mój przyjaciel zaczął krzyczeć, bo zaczęły się one odpalać. Postawiliśmy więc kosz na toalecie. Zasłony zapaliły się przez przypadek – tłumaczył Mario.
Balotelli zaskakiwał nie tylko brytyjskich strażaków, lecz także włoskich karabinierów z więzienia w Brescii. Wjechał swoim autem na teren ośrodka zamkniętego, ponieważ wspólnie z bratem chciał odwiedzić kobietę odbywającą tam karę. Później tłumaczył, że znalazł się tam przez pomyłkę.
Z wyborem odpowiedniego miejsca do zaparkowania swojego samochodu Mario miał kłopot również w Londynie. Pewnego razu zostawił nowe Maserati na płatnym parkingu, po czym udał się na kolację do restauracji. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby do domu nie wrócił taksówką, zapominając o aucie. Odbierał je po kilku tygodniach, płacąc, bagatela, dziesięć tysięcy funtów.
O tym, że pieniądze nie są najważniejsze, Mario dał wyraz jeszcze jako nastolatek. W wieku piętnastu lat został zaproszony na testy do młodzieżowej drużyny FC Barcelony. Wystąpił w kilku sparingach, w których strzelił tyle goli, że w Katalonii momentalnie zapragnęli mieć go u siebie na stałe. Nie tylko oni zresztą – po Balotelliego zgłosiły się także najlepsze kluby z Włoch. Ale to Barca oferowała mu zdecydowanie największe pieniądze. W Hiszpanii nie miałby jednak szans na grę w pierwszym zespole, a w drugim, występującym w niższej lidze, uniemożliwiały mu to przepisy, nie pozwalające na grę obcokrajowcom. Zdecydował się zatem podpisać kontrakt z Interem.
Właśnie w Mediolanie Mario spotkał José Mourinho, o którym do dziś chyba nie wie, co ma myśleć. – Uważam go za świetnego menadżera, ale nie potrafił mnie zrozumieć. Mówił, że nikt nie potrafi, ale myślę, że jemu jedynemu mogłoby się to udać – powiedział Mario.
Trudności ze zrozumieniem zawodnika mieli nawet fani Interu. Może byłoby im łatwiej, gdyby zawodnik w tak jawny sposób nie deklarował swej sympatii do ich lokalnego rywala. W trakcie jednego z programów telewizyjnych Mario z uśmiechem na ustach założył nawet koszulkę AC Milan. To naturalnie nie mogło spodobać się fanom Interu, którzy do końca występów Balotellego w ich klubie nie darzyli go sympatią.
W swej nienawiści nie byli jednak odosobnieni. "Kibicom" Juventusu nie przeszkadzało obrażać Mario nawet w trakcie spotkań, w których ich klub. nie grał z drużyną, w której występował Balotelli.
U podstaw niechęci do Mario leży jego decyzja o grze w kadrze Italii. Balotelli jest bowiem dzieckiem imigrantów z Ghany. W wieku osiemnastu lat dostał powołanie do gry w reprezentacji tego kraju. – Czuję się Włochem – powiedział i grzecznie odmówił. Trudno się dziwić, skoro od drugiego roku życia wychował się we włoskim domu. Jego biologiczni rodzice, państwo Barwuah, podrzucili go do szpitala, gdy był chory, i nigdy nie odebrali, bojąc się zapewne o koszty leczenia dziecka.
ASYSTA MARIO BALOTELLIEGO PRZY GOLU SERGIO AGUERO, W DECYDUJĄCYM O TYTULE MISTRZA ANGLII MECZU MANCHESTERU CITY Z QUEENS PARK RANGERS
Niechęć kibiców i pozaboiskowe wybryki nie zrażają do Mario jedynie jego trenerów. Mourinho, chociaż zsyłał go nawet do rezerw Interu, gdy potrzebował zawsze ufał Balotellemu. Podobnie zachowuje się obecny szkoleniowiec Manchesteru City Roberto Mancini, który przy dużej pomocy Mario (to on asystował przy golu Sergio Aguero w 94' minucie decydującego o tytule meczu z Queens Park Rangers) zdobył w tym roku mistrzostwo Anglii. Pierwsze od 44 lat dla The Citizens.
Na mistrzostwach Europy Balotelli po raz kolejny chce udowonić, że jest znakomitym zawodnikiem. – Nie miałem łatwego życia. Mam opinię czarnego chłopaka, który bawi się, zarabia pieniądze i zdobywa kobiety. To nie tak. Bardzo łatwo jest oceniać ludzi po pozorach – powiedział. I dodał: – Mam ambicję być jednym z najlepszych piłkarzy świata, a może nawet najlepszym. Mam też nadzieję, że w mojej rodzinie i u moich przyjaciół wszystko będzie w porządku.