Dariusz Miłek, szef CCC
Dariusz Miłek, szef CCC YouTube.com

Pamiętacie medialne afery na temat podwyższania cen dla polskich klientów przez znane sieciowe sklepy? Choćby Zara, podczas ustalania cen swoich produktów, przeliczała 1 euro po 6,12 zł. Przez to klienci w Polsce kupowali produkty tej marki po – delikatnie mówiąc – zawyżonych cenach. Znalazła się jednak polska firma, który ten sam mechanizm postanowiła wykorzystać w drugą stronę, czyli podwyższając ceny bardziej zamożnym klientom z Unii Europejskiej.

REKLAMA
– Na rynkach zagranicznych świetnie zarabiamy. To między innymi dlatego, że marże na nasze produkty są tam znacznie wyższe niż w Polsce – powiedział na spotkaniu z inwestorami Dariusz Miłek, założyciel i prezes CCC, największego producenta i sprzedawcy butów w Polsce.
Pozwolił sobie na szczerość podsumowując efekty międzynarodowej ekspansji. W Niemczech i Austrii ma już 94 salony, niekiedy w tak prestiżowych miejscach jak Alexanderplatz w Berlinie. Flagowy sklep polskiej marki zajmuje tam 3 piętra, a ceny dla Berlińczyków są wyższe niż w Polsce.
But polski, cena niemiecka
Wyprodukowany w Polsce but z nowej kolekcji marki Lasocki kosztuje w salonie 229 złotych. Po przejechaniu granicznej Odry cena wzrasta do 60 euro. Różnica, czyli ponad 30 złotych, to czysty zysk polskiego przedsiębiorcy. W bogatszych krajach od Polski CCC automatycznie podnosi marże o ponad 10 procent. Uwzględniając różnice w wynagrodzeniach i sile nabywczej klientów, ich oferta i tak jest "superatrakcyjna".
Jednak tak naprawdę to polski prezes powinien Niemcom ceny obniżyć. Choćby ze względu na niższy VAT – w Polsce podstawowa stawka to 23 proc., w Niemczech 19. Okazuje się, że często stawki najmu za powierzchnię handlową są niższe niż w galeriach handlowych w Polsce. Wyższe są pensje pracowników oraz wydatki na marketing.
Niemcy i Austria to ważne rynki dla Miłka, bo gra tu ambicja polskiego miliardera. Pierwszy to ojczyzna Deichmanna, niemieckiej sieci handlowej, z którą Polak toczy biznesowy pojedynek. "Niech pan tam gdzieś podkreśli, że Deichmann w Polce nie sprzedaje nawet połowy tego co ja – zadowolony polecił dziennikarzowi. W Niemczech konkurent jest nie do ruszenia, ale już w Austrii... – Dajcie mi kilka lat, a zobaczycie, kto będzie trząsł rynkiem – zapowiedział. Innym razem cieszył się, że już połowa jego miliardowego biznesu, działa na międzynarodowych rynkach.
logo
Polityka zagranicznej firmy w Polsce. Po lewej cena butów w euro, po prawej w złotówkach. naTemat.pl
Kiedy pisaliśmy o nieusprawiedliwionym podwyższaniu cen klientom w Polsce, zagraniczne firmy odzieżowe nazywały to "dostosowaniem cen" do warunków biznesu.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl