
Pamiętacie medialne afery na temat podwyższania cen dla polskich klientów przez znane sieciowe sklepy? Choćby Zara, podczas ustalania cen swoich produktów, przeliczała 1 euro po 6,12 zł. Przez to klienci w Polsce kupowali produkty tej marki po – delikatnie mówiąc – zawyżonych cenach. Znalazła się jednak polska firma, który ten sam mechanizm postanowiła wykorzystać w drugą stronę, czyli podwyższając ceny bardziej zamożnym klientom z Unii Europejskiej.
REKLAMA
– Na rynkach zagranicznych świetnie zarabiamy. To między innymi dlatego, że marże na nasze produkty są tam znacznie wyższe niż w Polsce – powiedział na spotkaniu z inwestorami Dariusz Miłek, założyciel i prezes CCC, największego producenta i sprzedawcy butów w Polsce.
Pozwolił sobie na szczerość podsumowując efekty międzynarodowej ekspansji. W Niemczech i Austrii ma już 94 salony, niekiedy w tak prestiżowych miejscach jak Alexanderplatz w Berlinie. Flagowy sklep polskiej marki zajmuje tam 3 piętra, a ceny dla Berlińczyków są wyższe niż w Polsce.
But polski, cena niemiecka
Wyprodukowany w Polsce but z nowej kolekcji marki Lasocki kosztuje w salonie 229 złotych. Po przejechaniu granicznej Odry cena wzrasta do 60 euro. Różnica, czyli ponad 30 złotych, to czysty zysk polskiego przedsiębiorcy. W bogatszych krajach od Polski CCC automatycznie podnosi marże o ponad 10 procent. Uwzględniając różnice w wynagrodzeniach i sile nabywczej klientów, ich oferta i tak jest "superatrakcyjna".
Wyprodukowany w Polsce but z nowej kolekcji marki Lasocki kosztuje w salonie 229 złotych. Po przejechaniu granicznej Odry cena wzrasta do 60 euro. Różnica, czyli ponad 30 złotych, to czysty zysk polskiego przedsiębiorcy. W bogatszych krajach od Polski CCC automatycznie podnosi marże o ponad 10 procent. Uwzględniając różnice w wynagrodzeniach i sile nabywczej klientów, ich oferta i tak jest "superatrakcyjna".
Jednak tak naprawdę to polski prezes powinien Niemcom ceny obniżyć. Choćby ze względu na niższy VAT – w Polsce podstawowa stawka to 23 proc., w Niemczech 19. Okazuje się, że często stawki najmu za powierzchnię handlową są niższe niż w galeriach handlowych w Polsce. Wyższe są pensje pracowników oraz wydatki na marketing.
Niemcy i Austria to ważne rynki dla Miłka, bo gra tu ambicja polskiego miliardera. Pierwszy to ojczyzna Deichmanna, niemieckiej sieci handlowej, z którą Polak toczy biznesowy pojedynek. "Niech pan tam gdzieś podkreśli, że Deichmann w Polce nie sprzedaje nawet połowy tego co ja – zadowolony polecił dziennikarzowi. W Niemczech konkurent jest nie do ruszenia, ale już w Austrii... – Dajcie mi kilka lat, a zobaczycie, kto będzie trząsł rynkiem – zapowiedział. Innym razem cieszył się, że już połowa jego miliardowego biznesu, działa na międzynarodowych rynkach.
Kiedy pisaliśmy o nieusprawiedliwionym podwyższaniu cen klientom w Polsce, zagraniczne firmy odzieżowe nazywały to "dostosowaniem cen" do warunków biznesu.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
