Nawet 200 osób stało przez kilka godzin przed MOPS-em w Kutnie domagając się wypłaty 500+. Były wulgarne okrzyki pod adresem urzędu, były niewiarygodnie głośne roszczenia i zwykła awaria komputerowa, która te emocje wywołała. Sprawa ma swój ciąg dalszy... w internecie, bo zrozumienia dla klientów MOPS nie ma dziś żadnego.
"Jak nieroby szybko przyzwyczaiły się do brania pieniędzy wypracowanych przez podatników, zero skrupułów. Uważają że to im się należy jak psu micha" – to tylko jeden z komentarzy na pod artykułem na naszej stronie Na portalu Kutnowskiego Centrum Informacyjnego, który pierwszy opisał chaos przed budynkiem MOPS, jest dokładnie tak samo: "Ruszyć tyłki i do pracy darmozjady!!! Mam po dziurki w nosie płacenia podatków na was zawszone nieroby!!!".
– Ludzie są bardzo negatywnie nastawieni do tych osób – przyznaje Tomasz Zagórowski, który był wtedy pod siedzibą MOPS-u i po prostu opisał to, co widział. Były straszne nerwy, straszne emocje, pod adresem urzędników leciały wulgarne słowa. – Chyba więcej kultury jest na stadionie piłkarskim niż było tutaj – powiedział naTemat.
"Z czego się utrzymujesz? Z MOPS"
Reakcja tych ludzi zaskoczyła samych mieszkańców Kutna. Bo siła ich roszczeń była w tym przypadku porażająca. – Dla części z tych osób korzystanie z pomocy MOPS to sposób na życie. Wystarczy zapytać: "Z czego się utrzymujesz?". "Z MOPS-u" – padnie odpowiedź. Jakby to była normalna praca. W przypadku kolejki po 500+ postawa roszczeniowa tych osób była niezwykle silna – przyznaje w rozmowie z nami Grzegorz Chojnacki, przewodniczący Rady Miasta.
Podkreśla, że sam jest przeciwny rozdawnictwu pieniędzy, bo każdy przyzwyczaja się do dobrego. Jak ktoś raz dostanie je bez wysiłku, będzie chciał dostać znowu. Dlatego lepsze byłyby, na przykład, roboty publiczne. Ale i tu może być problem. – Niestety, od roku są w Kutnie problemy z naborem ludzi chętnych do robót publicznych. Bo słychać głosy "Co, ja mam za 1200 zł pracować na ulicy? To wolę dostać 500+ i to mi wystarczy" – mówi Grzegorz Chojnacki.
A jeszcze jakiś zasiłek z MOPS...– Jeżeli ktoś uważa, że 1200 zł to jest marny pieniądz, to nie wiem, jakie są oczekiwania osób niewykształconych, skoro nauczyciel z ponad 20-letnim stażem zarabia 2800 zł – dodaje.
Praca tutaj jest
Kutno liczy około 50 tysięcy mieszkańców. Czy jest tu aż tak źle, że musiało dojść do takich dantejskich scen w wojnie o 500+? Nie jest. To mówią w mieście wszyscy. Tak samo jak to, że w Kutnie pracę można znaleźć i to pracodawcy mają większy problem z naborem pracowników. Tu działa Podstrefa Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej (mieszkańcy oceniają, że daje pracę 3-4 tysiącom ludzi), tu znajduje się terminal przeładunkowy pociągów odjeżdżających do Chin, stąd wreszcie blisko do Łodzi, Strykowa i wcale nie tak daleko do Warszawy.
– Sam mam znajomych, którzy codziennie dojeżdżają do pracy w Warszawie. Praca naprawdę jest , bezrobocie waha się na poziomie 8-9 procent – mówi Tomasz Zagórowski.
Przewodniczący Rada Miasta: – W Kutnie jest najniższe bezrobocie od 25 lat. Jak ktoś chce pracę znaleźć, to znajdzie. Tu pracodawcy mają problem ze znalezieniem nie tylko specjalistów, ale po prostu rąk do pracy. Stąd dużo u nas Ukraińców, bo praca jest.
Biorą 500+ i rezygnują z pomocy MOPS
W Kutnie nie słychać o marnotrawieniu 500+, nie było też głośnych przypadków przepijania tych pieniędzy. – Raz słyszałam o matce, która poszła zrobić sobie tipsy, ale to nie było u nas – mówi nam dyrektor MOPS w Kutnie Bożena Budnik. Choć właśnie przed tym ośrodkiem miały miejsce opisane sceny, moja rozmówczyni obserwuje zupełnie inną tendencję. Dla wielu, z pewnością, zaskakującą.
– Po wprowadzeniu 500+ spadła liczba osób korzystających z naszej pomocy. Nie wszyscy są roszczeniowi. Niektórzy stwierdzili, że skoro dostali taki zastrzyk pieniędzy, to honorowo rezygnują z innych świadczeń, np. z dofinansowania obiadów w szkołach. Ale zawsze zaznaczają, że jak znów znajdą się w trudnej sytuacji, to do nas wrócą – mówi Budnik.
– Dużo jest takich osób? O jakim spadku mówimy? – pytam.
– Około 10 procent – pada odpowiedź.
Chwilę później szefowa MOPS w Kutnie przesyła nam następujące dane ze swoim komentarzem:
"W pierwszym kwartale bieżącego roku, rzeczywista liczba rodzin korzystających z pomocy społecznej, wynosiła 1133. Natomiast w trzecim kwartale br., rzeczywista liczba rodzin korzystających
z pomocy społecznej wynosiła 903 rodziny.
Z powyższego wynika, że świadczenie wychowawcze 500+ w analizowanym okresie miało wpływ na mniejszą liczbę rodzin korzystających z pomocy społecznej".
"Bo od czego jest państwo"
Ona sama spotkała jedną z takich rodzin na basenie, słyszała od pracowników o rodzinach, które pierwszy raz pojechały na wakacje albo rodzice pierwszy raz poszli z dziećmi do kina, kupili im upragnione tapczany do spania czy w ogóle urządzili im pokoje, czego wcześniej w krótkim czasie nie byli w stanie zrobić.
Nie wszyscy, którzy pobierają 500+ rezygnują jednak z innych świadczeń. Prawo pozwala im korzystać ze wszystkiego. I korzystają. – Zawsze będzie grupa patologiczna, która nigdy nie pracowała, nie pracuje i pracować nie będzie. To najtrudniejsza grupa do współpracy, bo tam roszczenia są najsilniejsze. Te osoby mają przekonanie, że im się należy i tyle! Bo od czego jest państwo? – mówi Grzegorz Chojnacki. Ale prosi też, by nie generalizować wszystkich bezrobotnych. Nie wszyscy przecież stanowią patologię. Część z nich po prostu potrzebuje pomocy.
Niezaradni, uzależnienie, niepełnosprawni...
Bożena Budnik określa beneficjentów MOPS w trzech punktach:
1. Długotrwale wykluczeni z rynku pracy, czyli osoby, które mimo proponowanych szkoleń, nie potrafią powrócić do pracy. 2. Osoby niepełnosprawne, chore, starsze o niskich emeryturach lub rentach. 3. Osoby niezaradne życiowo, uzależnione od nałogów.
Trzy czwarte rodzin, które są pod opieką tutejszego MOPS, dostaje świadczenia, w tym 500+ (tych ostatnich jest 2461), na konto bankowe. Jedna czwarta przychodzi po gotówkę do urzędu. I to właśnie ta grupa narobiła ostatnio zamieszania. Trudno jednoznacznie określić, kim były te osoby i ile z nich nie pracuje, bo naprawdę nie chce i nie ma takiego zamiaru.
Jedno jest pewne. Kutno nie ma tu nic do rzeczy. To samo działoby się dziś w całej Polsce. Teraz może tylko łatwiej sobie wyobrazić, czego można się spodziewać, gdyby nagle tych pieniędzy faktycznie zabrakło w innych miastach.