Dziennikarz współpracujący z "Wyborczą" 11 listopada wyszedł w miasto. Postanowił wziąć udział w Marszu Niepodległości - co ważne - w charakteryzacji. Stał się ciemnoskórym mężczyzną, któremu "prawdziwi" Polacy kazali "wyp***". Czytelnicy zrozumieli zamysł eksperymentu, ale specjalnie nie pochwalają jej autora.
Jacek Hugo-Bader w
swoim reportażu pisze, jak to jest być Czarnym (określenie, którego używa - red.) w dniu narodowego święta. Na początku stwierdza, iż usprawiedliwia go tylko, że to, co zrobił, było społecznie ważne i "nie dla hecy". Czy rzeczywiście, zastanawiają się internauci.
Hugo-Badera "w roli" spotkało to, czego zapewne się spodziewał. Komentarze typu: "Makumba", "w k*** je*** Czarnuchu, brudasie", aż wreszcie konfrontacja ze zbirami, którzy popychali go, szarpali, każąc "wyp***". Skończyłoby się gorzej, gdyby nie interwencja dwóch mężczyzn, sugerujących mu ucieczkę tam, gdzie stacjonowała uzbrojona policja. Bader jeszcze tego samego dnia widział swoją twarz na Facebooku. Eksperyment się udał. Chyba, bo komentowany jest dziś np. tak: "Jest jakieś nagranie z tej inscenizacji? Czy tylko artykuł bez dowodów?".
Jedni uważają, że postąpił słusznie i mu gratulują, dochodząc do wniosku: "każdy powinien to przeżyć", drudzy twierdzą coś zupełnie innego. "A gdyby zamiast pierwszego cytatu (wyp... stąd, czarnuchu) wpisać inny z tekstu: 'U nas nie wszyscy tacy' - to co, wtedy udowodniłby coś innego?", "Sorry, ale idiotyczna akcja", "Blackface, serio?" – tak podważają intencje dziennikarza. Jego obrońcom wyjaśnienie z początku tekstu wystarcza, dla przeciwników jest, co widać, wodą na młyn.