Przez lata dumnie i niekwestionowanie dzierżyły tytuł typowych rodzinnych samochodów. Jednak wraz gigantycznym wzrostem popularności SUV-ów, trochę straciły na znaczeniu. Mowa o tradycyjnych minivanach, które były i właściwie nadal są tzw. „tatowozami”. Volkswagen Touran to przedstawiciel tego gatunku. I jakkolwiek jeszcze nie jestem modelowym kierowcą tego typu aut, byłem naprawdę pod pozytywnym wrażeniem.
SUV-y od lat okupują pozycję lidera w rankingach sprzedaży na polskim i europejskim rynku. Nie tylko wśród „zwykłych” marek, ale identycznie jest w przypadku modeli premium. Gdzieś w tyle zostają już nieco zapomniane minivany, które latami były pierwszym wyborem rodzinnego samochodu. Bo po co pakować się w „tatowóz”, skoro możemy mieć nowocześnie wyglądającego SUV-a?
Tymczasem na przykładzie Volkswagena Tourana widac, że nowocześnie może być także tutaj. Patrząc listę modeli w gamie tego producenta w oczy od razu rzuca się podobieństwo Tourana np. do Sharana czy Golfa Sportsvana. Zobaczcie sami.
Touran nie udaje auta, którym nie jest, ale generalnie… wstydu nie ma. Nowoczesna, dość dynamiczna, opływowa sylwetka z kilkoma ostrzejszymi liniami na nadwoziu koresponduje z linią stylistyczną marki i może się podobać. Nie wygląda jak nieporadny klocek, ale samochód świadomego ojca, który rozumie już, że nie może pozwolić sobie na „szaleństwa”, ale jednocześnie nie chce postarzać się swoim samochodem. Z tyłu nie bawimy się w żadne suwane drzwi, jak to mają miniwany w zwyczaju, ale dostajemy normalną parę.
Jednak by być całkowicie w prawdzie, trzeba powiedzieć, że model, który widzicie na zdjęciach dostał dodatkowy sportowy pakiet wizualny R-Line. Dzięki niemu rodzinne auto nabiera trochę charakteru, a małe akcenty składają się na przyjemniejszą dla oka całość. To m.in. chromowane elementy nadwozia, trochę inne zderzaki, wloty powietrza, 17- lub 18-calowe alufelgi czy sportowa kierownica.
Do Volkswagena Tourana przesiadłem się z czegoś totalnie innego – Mercedesa C63S AMG Coupe. Szalonego i niesamowitego samochodu, który jest tak różny od Tourana, jak tylko można sobie wyobrazić. Ale właśnie ta skrajność wyczuliła moje zmysły na praktyczne aspekty Tourana. Bo o wspomnianym Mercedesie można powiedzieć wiele dobrego, ale raczej nie to, że jest praktycznym i rodzinnym samochodem.
A tutaj wsiadam do Tourana i… WOW. Naprawdę. Jest bardzo przestronnie i bardzo wygodnie. Siedzę wysoko w komfortowym fotelu, mając kontrolę nad wszystkim. Wrażenie potęguje wielki panoramiczny dach, przez który dzieci będą mogły umilać sobie podróż. Oczami wyobraźni automatycznie widać wakacyjną podróż, w którą wybiera się cała rodzina.
Poza tym wszystkim wnętrze jest przemyślane i praktyczne. Schowki, na punkcie których mam bzika, są sensownie rozplanowane. Są i z lewej strony kierownicy, i z prawej. Miejsce na dokumenty, okulary, portfel, napoje, telefon czy jakieś drobne. Cwanie rozwiązane też uchwyty do napojów, które wysuwają się po wciśnięciu guzika i dostosowują się do wielkości puszki bądź butelki. Wnętrze nie wygląda tanio, ale nowocześnie.
Miejsca jest wystarczająco w obu rzędach, także dla dorosłych. Z tyłu mamy trzy oddzielne fotele i całkowicie płaską podłogę, dzięki czemu wszystkie miejsca oferują zbliżony standard podróży. Dodatkowo za fotelami są tacki, które można wykorzystać nie tylko jako stoliki do jedzenia, ale także jako np. biurka do rysowania. W razie potrzeby można użyć także rolet, a tył foteli powstał z łatwo czyszczących materiałów. Tak, by szybko wyczyścić to, co mogą narozrabiać dzieci.
Opcjonalnie możemy zdecydować się na trzeci rząd siedzeń, ale w przypadku ich użycia praktycznie do zera ograniczamy pojemność bagażnika, a długą podróż na samym końcu sensownie zniosą jedynie nieduże dzieciaki. Bagażnik można też otwierać za pomocą funkcji Easy Open, czyli wystarczy machnąć nogą w okolicy zderzaka, by klapa się uniosła. Tak, dobrze myślicie, przydatne, gdy na parkingu idziemy zawaleni zakupami.
Touranem jedzie się tak, jak się w nim siedzi. Bardzo przyjemnie. Nie przesadzam. Kilkusetkilometrowa trasa może i nie dostarczyła emocji, ale za te będą na pewno odpowiadać maluchy siedzące z tyłu. Poza jazdą po mieście pokonałem nim 200-kilometrową trasę w dwie strony i jestem pod wrażeniem komfortu, jaki zapewniał Touran. „W uszy rzuca się” także solidnie wyciszona kabina, nawet podczas prędkości powyżej 100km/h. Zupełnie szczerze, byłem w stanie wyobrazić sobie siebie, jako kierowcę takiego auta na co dzień.
W testowanym modelu pod maską mieliśmy benzynowy silnik o pojemności 1,8l mocy 180 koni mechanicznych i automatyczną skrzynię biegów. Zestaw ten spalał po tygodniu jazdy ok. 9l/100 km, więc tutaj w praktyce mogłoby być trochę bliżej deklaracji producenta tj. ok. 6l/100km. Często w większych rodzinnych samochodach wspominałem, że momentami przydałoby się więcej mocy. Natomiast ten zestaw jest wyjątkowo optymalny i na pewno nie potrzebuje więcej.
Zaskoczeniem tego rodzinnego auta bywała natomiast wskazówka obrotomierza, która bardzo często i bardzo szybko wędrowała w stronę górnych wartości rzędu 6-7 tys. obrotów. I to niekoniecznie w trybie sportowym. Kierowca ma możliwość opcjonalnego dokupienia systemu pozwalającego wybierać tryb jazdy: Standard, Comfort, Eco, Sport czy Indyvidual. Jednak w przypadku rodzinnego minivana to akurat zbędny dodatkowy koszt.
Potencjalni kierowcy mogą wybierać jednak pomiędzy 6 różnymi jednostkami napędowymi i trzema wersjami wyposażenia. Ceny zaczynają się od ok. 85 tys. złotych, ale by sensownie dopakować naszego Tourana, musimy liczyć ponad „stówkę”.
Volkswagen Touran to wybitnie praktyczne auto, które pokazuje, że nie jesteśmy skazani na wszechobecne SUV-y, a miniwan może być dla nich alternatywą. Bardzo komfortowe zarówno w użytkowaniu miejskim, jak i dalekodystansowym. I choć osobiście ostatecznie zdecydowałbym się jednak na SUV-a, Touran okazał się naprawdę miłym zaskoczeniem.